Subskrybuj

Pięciu strażników granicznych z zarzutami. Efekty śledztwa prokuratury

9 minutes
1061

Po roku działania specjalnego zespołu śledczych badającego przypadki łamania prawa przez służby na pograniczu polsko-białoruskim, po prześwietleniu około 150 spraw związanych z pushbackami, siedlecka prokuratura ogłasza pierwsze konkrety – zarzuty karne dla pięciu pograniczników, za które grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności.

Kliknij w baner i postaw autorce wirtualną kawę

Na kanale „Czaban robi raban” ukazał się obszerny (bo prawie dwugodzinny) wywiad z prokuratorem Tomaszem Gizą z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach, naczelnikiem wydziału śledczego i jednocześnie kierownikiem zespołu śledczego w zakresie zbadania zdarzeń na granicy polsko-białoruskiej w okresie od września 2021 roku do marca 2024 roku, związanych z pracą funkcjonariuszy straży granicznej i innych służb. Wśród tych zdarzeń są też te zakończone najtragiczniej – śmiercią osób w drodze. W tym aspekcie prokuratorzy badali, czy ktoś nie dopuścił się przestępstwa nieumyślnego spowodowania śmierci.

Prokurator Giza w rozmowie z Piotrem Czabanem kreślił tło kryzysu humanitarnego, mówiąc o osobach poszkodowanych – cudzoziemcach ze stref, gdzie toczą się działania wojenne, przede wszystkim z Syrii, także z Iraku, Afganistanu, Sudanu, Etiopii czy Erytrei. Podkreślał, że nie byli to ludzie ubodzy, czasem tacy, na podróż których zrzucały się całe społeczności.

– Bardzo często byli to ludzie wykształceni: lekarze, inżynierowie – dodawał prokurator Tomasz Giza. – Prowadząc postępowanie mieliśmy ogromny szacunek dla osób, które im pomagały. Bo jeśli ktoś poświęca swój prywatny czas, przyjeżdża do lasu, przywozi wodę i jedzenie osobom, które ledwo żyją, to trzeba mu po ludzku oddać hołd. Tak samo zresztą jak funkcjonariuszom – z reguły bardzo młodym, nagle rzuconym do lasu, gdzie mają świadomość, że mogą zostać zaatakowani, gdzie działają w sytuacji atypowej, w ramach wojny hybrydowej. Mieliśmy szacunek do obu stron. Jednak w każdej sferze publicznej i w każdym zawodzie znajdą się patologie.

Ogrom do zbadania

Zespół śledczych został utworzony przed rokiem, po tym, jak dziennikarz i aktywista Piotr Czaban złożył w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku wielogodzinne zeznania dotyczące przypadków łamania prawa przez służby na pograniczu polsko-białoruskim.

Śledztwo zostało wszczęte na polecenie Prokuratury Krajowej, która zaleciła prowadzenie go w formie zespołu śledczego, natomiast konkretną decyzję o powołaniu takiego zespołu podjął prokurator regionalny w Lublinie. Prokuratura Okręgowa w Siedlcach jest małą jednostką, ale – jak przekonują jej pracownicy – ma doświadczenie i jest dobrze przygotowana do prowadzenia spraw gospodarczych i przestępczości transgranicznej.

W zespole pracuje pięciu prokuratorów, wspomaga ich pięciu asystentów, a współpraca prowadzona jest z biurem spraw wewnętrznych straży granicznej i żandarmerią wojskową.

– Na różnych etapach przy sprawie pracuje 21 osób (w tym 10 z prokuratury) – mówi prokurator Giza. – Skala jest ogromna, materia obszerna i skomplikowana, bo zderzają się dwie wartości: dobro indywidualne i dobro ogólne – bezpieczeństwo granicy państwa.

Przygotowując się do postępowania, śledczy badali raporty stowarzyszeń i fundacji oraz informacje medialne czy na portalach i forach internetowych. Odnotowane przypadki pushbacków, czyli bezprawnych (wielokrotnie kwestionowanych przez sądy administracyjne) wywózek cudzoziemców do Białorusi idą w dziesiątki tysięcy. Aktów prawnych, w kontekście których trzeba badać poszczególne zdarzenia, jest kilkanaście.

– Przedmiotem śledztwa jest badanie legalności działań funkcjonariuszy w związku z ochroną granicy polskiej oraz w związku z procedurą pushbacku – przyznaje prokurator Tomasz Giza. I wylicza: – Na chwilę obecną zbadaliśmy 150 przypadków. Przesłuchaliśmy ponad 200 świadków: pokrzywdzonych, osób, które z nimi były, członków rodzin, a także funkcjonariuszy SG, wojska, WOT-u i policji, osób które pomagają ze stowarzyszeń i fundacji. Zgromadziliśmy ogromny materiał dowodowy, który mieści się w około 100 tomach, a jeden tom to 200 kart. Praktycznie co miesiąc pozyskujemy 200 dowodów do oceny.

Góra urodziła mysz

I co wynikło z przeanalizowania tego materiału?

– Umorzono 13 wątków. W zakresie trzech wątków złożono zażalenia, z których jedno sąd już rozpoznał, utrzymując decyzję w mocy [był to wątek związany z podejrzeniem bezprawnego nieprzyjęcia wniosku o ochronę międzynarodową – red.] – przyznaje prokurator Giza.

I tłumaczy, że podstawową trudnością było po pierwsze ustalenie tożsamości pokrzywdzonych, a po drugie – uzyskanie od nich zeznań.

– W naszym śledztwie ujawniliśmy 55 pokrzywdzonych z imienia i nazwiska – mówi szef zespołu śledczych.

Dodając, że powtarza się schemat, w którym cudzoziemcy wyjeżdżają z Polski i urywa się z nimi wszelki kontakt. Prokuratorzy nie mogli korzystać z dostępu do danych adwokatów i radców prawnych (tajemnica działań) czy stowarzyszeń i fundacji (brak możliwości gromadzenia danych).

Często było tak, że nie dysponowali żadnymi szczegółami poza tymi podanymi w piśmie przez pełnomocnika cudzoziemca, a to – jak tłumaczy prokurator Giza – według orzecznictwa sądowego nie jest dowód.

– Podstawowym problemem było to, że nie mogliśmy danej osoby przesłuchać, czyli nie mieliśmy możliwości wykonania czynności procesowych ze wszystkimi pokrzywdzonymi. Z reguły pozostawały nam osoby postronne, a świadek „ze słyszenia” według orzecznictwa sądowego to mało wartościowy dowód.

Kolejnymi przeszkodami w ustaleniu stanu faktycznego było to, że funkcjonariusze mają najczęściej zamaskowane twarze, a cudzoziemcy boją się ich, i lęk ten nie przechodzi po wyjściu z lasu. Boją się składania zeznań przeciwko nim i boją się też odpowiedzialności karnej za nieuregulowane przekroczenie granicy, choć zespół śledczych z Siedlec akurat tą kwestią się nie zajmuje.

Umorzenia po śmierciach. Bo nie dotarli do świadków

Prokuratorzy badali zarówno sprawy “na biegu” w innych jednostkach, jak i te zakończone postanowieniami o umorzeniu bądź odmowie wszczęcia śledztwa.

– Zbadaliśmy ich około 40, nie zakwestionowaliśmy żadnej. Były to głównie sprawy związane z nieumyślnym spowodowaniem śmierci, czyli gdy człowiek po przekroczeniu granicy w nieokreślonych okolicznościach umiera po polskiej stronie, a jego ciało jest znajdowane często w stanie zaawansowanego rozkładu. My badaliśmy, czy do jego śmierci mogły przyczynić się osoby trzecie – mówił prokurator Tomasz Giza.

Zaczął też opisywać sytuacje, gdy z osobą chorą lub osłabioną pozostawała osoba z grupy, a reszta jechała dalej w głąb kraju, na zachód. „Nie wiadomo dlaczego, ale ostatecznie ta osoba zostaje pozostawiona sama na pastwę losu” – sformułował tezę prokurator.

Piotr Czaban zaoponował, przytaczając konkretne przypadki, jak śmierć Mahlet Kassy pod Hajnówką i Muhammada Yassina pod Czeremchą – kiedy osoby, z którymi oni pozostali, wychodziły z lasu, szukały patroli i błagały o pomoc medyczną, ale zamiast udzielenia jej, polskie służby wypychały zgłaszających do Białorusi. Cudzoziemcy zmarli, nie doczekawszy się ratunku.

– Takie zdarzenia pojawiały się – przyznał prokurator Giza. – Ale nie mogliśmy dotrzeć do osoby, która przekraczała granicę w grupie, czy która została przy denacie.

Pushback po postrzeleniu

Wśród 13 umorzonych wątków są takie, które zgłaszał Piotr, m.in. znęcania się nad grupą Afgańczyków czy Syryjczyka postrzelonego gumową kulą i rannego wyrzuconego na Białoruś. W przypadku tego ostatniego, trafił on w końcu do Polski, można było dokładnie go zbadać, postrzelenie z broni gładkolufowej potwierdziła prokuratura.

– Jak to jest możliwe, że ranny, zwijający się z bólu Syryjczyk zamiast do szpitala trafia za płot, i nie ma winnych? – chciał wiedzieć Piotr Czaban.

– Prokurator podejmuje decyzję na podstawie kompletnego materiału dowodowego. Zauważyłem, że wziął pod uwagę wszystkie okoliczności i ocenił, że funkcjonariusze, używając środków przymusu bezpośredniego, mieli do tego prawo według przepisów ustawy – wymijająco odpowiedział prokurator Giza.

– I mieli prawo go wywieźć? – drążył Piotr.

– To już kwestia związana z okolicznościami faktycznymi – odpierał prokurator. – Nie mam żadnych wątpliwości, że gdyby funkcjonariusz posiadał wiedzę, że stan osoby objętej pushbackiem stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia, i przy tej świadomości dokonałby takich działań, może to zostać zakwalifikowane jako przestępstwo. Ale tylko – jeżeli nie mamy wątpliwości. Prokurator musi zgromadzić materiał dowodowy nie budzący żadnych wątpliwości.

Może chodzić o beczkę w Dubiczach Cerkiewnych

– Nie chciałbym, aby był taki wydźwięk, że prokurator kogokolwiek chroni. My obiektywnie podchodziliśmy do każdego zdarzenia. Przyjęliśmy prostą zasadę, że jeżeli dowody są niezbitе, będziemy przedstawiać zarzuty i oskarżać osoby, które złamały prawo – zastrzega prokurator Tomasz Giza. – W kilku przypadkach materiał dowodowy dał podstawy do tego, żeby przedstawić zarzuty funkcjonariuszom straży granicznej.

Jak precyzuje, zarzuty postawiono pięciu funkcjonariuszom. Trzech jest objętych zarzutami bezprawnego użycia przemocy fizycznej, a dwóch – przestępczości przeciwko dokumentom i mieniu.

Ze względu na dobro postępowania prokurator Giza nie chce zdradzić żadnych szczegółów, ale wszystko wskazuje na to, że zarzuty mogą dotyczyć sytuacji, której informował Piotr – palenia paszportów i telefonów komórkowych cudzoziemców w beczce na terenie placówki SG w Dubiczach Cerkiewnych.

– Nie mogę potwierdzić. Mogę powiedzieć tylko tyle, że to dokumenty czy mienie związane z przekraczaniem granicy – dodaje prokurator. – Czynności dowodowe jeszcze trwają, na szczegóły przyjdzie czas.

Zarzuty i środki zapobiegawcze

Czterech funkcjonariuszy już usłyszało zarzuty w tej sprawie, zostali przesłuchani w charakterze podejrzanych. Wobec czterech zastosowano środki zapobiegawcze w postaci zawieszenia w czynnościach służbowych, jeden odszedł na emeryturę (czyli zawieszenie go nie dotyczy).

Za tego typu przestępstwa grozi sankcja do pięciu lat pozbawienia wolności.

– Jeżeli w którymś momencie społeczeństwo dowie się szczegółów [badanych przez zespół śledczych spraw – red.], to będzie bardzo mało osób, żeby takie osoby bronić – mówi prokurator Tomasz Giza. – Na tyle, na ile możemy, będziemy wyjaśniać wszelkie okoliczności. Robimy swoje i mam nadzieję, że nasza praca będzie oceniona przez sąd pozytywnie.

Doceń pracę autorki i postaw jej wirtualną kawę
Kliknij w baner i zostań Patronem redakcji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *