Subskrybuj

Głodnych nakarmić. Nagich odziać. Piątkę z Hajnówki uniewinnić [MOWY KOŃCOWE]

60 minutes
1349

🟩 Mnie jest zdecydowanie bliżej do postawy, którą zaprezentowali oskarżeni, niż do mentalności granatowego policjanta, pilnującego muru getta – mówił w sądzie mecenas Radosław Baszuk, obrońca Piątki z Hajnówki. – To jest moja tradycja Rzeczpospolitej, która kiedyś była otwarta, w której demony nacjonalizmu nie pustoszyły naszej wyobraźni społecznej.

Doceń pracę dziennikarki, kliknij w baner i postaw kawę.

Na ławie oskarżonych usiadły osoby, które niosą pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej, a których ukarania żąda hajnowska prokuratura. Nic dziwnego, że mowy końcowe w ich procesie były okazją do wygłoszenia wielu gorzkich słów o polityce państwa polskiego.

Mecenas Anna Jaczun, reprezentująca Stowarzyszenie Interwencji Prawnej: – Wstydzę się, Wysoki Sądzie, gdy patrzę jak mój kraj – ten sam, który w 2022 roku z otwartymi ramionami przyjął 3 miliony Ukraińców, dziś odmawia nawet kubka wody irackim dzieciom. Ten sam naród, który zbierał koce i leki dla Charkowa, jednocześnie pozwala, by na jego granicy umierali ludzie z Bliskiego Wschodu i Afryki.

Strony w procesie Piątki z Hajnówki zaprezentowały swoje stanowiska końcowe we wtorek, 2 września. W poniedziałek, 8 września, będą kontynuować mowy niejawne, a później zapadnie wyrok.

Jednocześnie także we wtorek rozpoczął się proces innego ratownika humanitarnego – Bartosza, który jest oskarżony o wywieranie wpływu na działania Straży Granicznej.

– Oba procesy to przykład represji, których doświadczają osoby udzielające pomocy humanitarnej. Próby kryminalizacji solidarności mają zniechęcić do stawania w obronie praw człowieka. Od początku kryzysu humanitarnego na pograniczu stoimy na stanowisku, że pomaganie jest legalne – podkreśla adwokat Jarosław Jagura, prawnik współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. HFPC oraz Kolektyw Szpila zapewniają pomoc prawną osobom udzielającym pomocy humanitarnej.

Prokurator Rutyna: „działania antypaństwowe i antysystemowe”

Aktywistów oskarża prokurator Magdalena Rutyna z Prokuratury Rejonowej w Hajnówce. Żąda dla każdego 1 roku i 4 miesięcy więzienia za „organizację nielegalnego przekraczania granicy”.

W mowie końcowej prokurator Rutyna mówiła, wielokrotnie używając krzywdzącej zbitki słów „nielegalni migranci”:

– Materiał zgromadzony w sprawie potwierdza sprawstwo oskarżonych w organizacji nielegalnego przekraczania granicy z Republiki Białorusi do Rzeczpospolitej Polskiej, ale również organizację nielegalnego przekraczania granic wewnętrznych Unii Europejskiej. Przeprowadzone dowody – zeznania Straży Granicznej jednoznacznie zaprzeczyły twierdzeniu oskarżonych jakoby celem ich było dowiezienie nielegalnych migrantów do najbliższej placówki medycznej lub najbliższej placówki Straży Granicznej. Ich działania nie zmierzały też do legalizacji pobytu cudzoziemców. Fakt przewożenia cudzoziemców, ukrytych pod kocami, śpiworami czy ubraniami, wskazuje iż oskarżeni doskonale zdawali sobie sprawę, że przewożą osoby, które nie posiadają stosownych dokumentów. Materiał dowodowy wskazuje również na konspiracyjny charakter ich działalności.

Ich celem było umożliwienie nielegalnym migrantom przedostania się do państw Europy zachodniej. Ich pomoc daleko wykraczała poza zakres pomocy mieszczącej się w granicach prawa.

Oskarżona Ewa Moroz-Keczyńska przemieściła cudzoziemców do tzw. obiektu tymczasowego, z którego następnie mieli być przetransportowani do Republiki Federalnej Niemiec. To ona również odpowiada za zaangażowanie pozostałych oskarżonych w wydarzenia z dnia 22 marca 2022 roku, za zapewnienie samochodów oraz to ona podjęła decyzję co do tego jak rozmieścić cudzoziemców na poszczególne samochody. Ujawnione dowody wskazują, że oskarżeni ściśle współpracowali z organizatorem nielegalnego przekraczania granicy, działającym poza terytorium państwa polskiego.

Podczas postępowania dowodowego pozyskano dokument, zatytułowany „Manual dla osób wywożących ludzi ze strefy śmierci”, który jest rozpowszechniany w ramach grup pomocowych. Treść tego dokumentu wskazuje, iż osoby mają świadomość, że działają na pograniczu prawa. Na konspiracyjny charakter działalności tych grup wskazują zalecenia zachowania maksymalnej poufności i ostrożności, ale też posługiwanie się zaszyfrowanym językiem.

Za przyjęciem poglądu, że oskarżeni powinni odpowiadać za organizowanie nielegalnego przekraczania granicy, przemawia również orzecznictwo, które wskazuje, że jest to proceder wieloetapowy, zaś dostarczenie środka transportu czy udzielenie schronienia to zaledwie fragment sekwencji działań. Działali w ramach zorganizowanej struktury i znali rzeczywisty cel podróży nielegalnych migrantów. Dysponowali świetnym zapleczem logistycznym, działali w ramach określonego podziału ról. To wystarcza na przypisanie oskarżonym świadomości udziału w procederze organizacji nielegalnego przekraczania granicy.

Nie mniej istotna jest próba określenia motywacji oskarżonych. W ocenie oskarżenia była to chęć wyrażenia sprzeciwu wobec obowiązującej polityki migracyjnej. Ich działania miały charakter antypaństwowy i antysystemowy. Obrońca dąży do oderwania oceny działania oskarżonych od szerszego kontekstu, mówiąc, że nie jest to sprawa dotycząca ochrony granicy. Otóż nic bardziej mylnego. To jest czas i miejsce, aby oskarżeni w końcu skonfrontowali się z konsekwencjami swoich działań, które przyczyniają się do destabilizacji bezpieczeństwa na naszych wschodnich granicach.

Opisane dotychczas okoliczności – świadome działanie w ramach zorganizowanej struktury, sposób przewożenia cudzoziemców czy porozumienie z organizatorem działającym poza terytorium państwa polskiego – są to okoliczności, które wpływają na ocenę stopnia społecznej szkodliwości. Ten stopień należy uznać za wysoki.

Żywię nadzieję, że Wysoki Sąd będzie sądem prawa i faktów, a nie sądem opinii publicznej, ponieważ nie chciałabym, aby Wysoki Sąd utożsamiał opinię publiczną wyłącznie z publicznością, która przychodzi na salę rozpraw wspierając oskarżonych, pomijając jednocześnie mieszkańców pogranicza, funkcjonariuszy SG, policji czy żołnierzy WP. Pozostając w temacie opinii publicznej, chciałabym się odnieść do wypowiedzi różnych przedstawicieli środowisk prawniczych, którzy jeszcze przed rozpoczęciem procesu i bez znajomości materiału aktowego, wypowiadali się, oczekując jednocześnie wyrokowania w określonym kierunku. Czy oddalenie większości wniosków dowodowych i niezbadanie pozostałych telefonów jest wynikiem rzeczowej i obiektywnej oceny zgromadzonego materiału i uznaniu, że jest on wystarczający do wydania sprawiedliwego wyroku, czy może jest chęcią dostosowania się do oczekiwań środowisk prawniczych?

Wydanie wyroku uniewinniającego w tej sprawie spowoduje wprowadzenie podwójnych standardów. Nie mogę pozwolić aby słowa „aktywiści” i „pomoc humanitarna” odmieniane przez wszystkie przypadki w tej sprawie spowodowały, że te same zachowania wypełniające znamiona przestępstw były przez ten sam sąd oceniane odmiennie. Ta sprawa być może stworzyła nam jedyną szansę na wyznaczenie jasnej i trwałej granicy, zwłaszcza w świadomości społeczeństwa, pomiędzy pomocą humanitarną a przestępstwem organizacji nielegalnego przekraczania granicy, pomocnictwem czy ułatwianiem pobytu nielegalnym migrantom.

Zastanowiło mnie, dlaczego wśród uczestniczących w procesie organizacji nie ma Amnesty International? Być może ta organizacja ma wątpliwości co do sposobu oceny zachowania oskarżonych?

Ordo Iuris: „Konieczne ograniczenie praw i wolności obywateli”

Wśród uczestniczących w procesie organizacji społecznych, dwie poparły stanowisko oskarżyciela. To Ordo Iuris i Marsz Niepodległości. Ich przedstawiciele mijali się z prawdą, prezentowali stanowiska dehumanizujące uchodźców i migrantów, kryminalizujące pomoc humanitarną.

Mec. Magdalena Majkowska, Instytut Ordo Iuris:
– W niniejszej sprawie wcale nie mamy do czynienia z ludźmi, kierującymi się czystą empatią i chęcią pomocy z dobroci serca, dla których spotkanie nielegalnych imigrantów było przypadkowe. Skoro nie są to aktywiści niosący pomoc humanitarną, to kim jest ta piątka oskarżonych? To osoby, których czyny są szczególnie niebezpieczne z puntu widzenia Rzeczpospolitej Polskie. Osoby, które współpracowały z przemytnikami i swoim zachowaniem dążyły do destabilizacji sytuacji na wschodniej granicy naszego państwa. Grając na uczuciach wielu nieświadomych Polaków, okłamywanych przez nich, że wpłacone środki idą na pomoc humanitarną, podczas gdy z pomocy dla migrantów finansowany był handel ludźmi i wspieranie organizowanie nielegalnego przekraczania granicy. Tak, to z tych zbiórek charytatywnych organizowanych w Polsce. [to kłamstwo – nie ma żadnych dowodów ani żadnego wyroku na poparcie tej tezy – red.].

Z tkliwej opowieści o migrantach, potrzebujących wsparcia i bohaterskich oskarżonych, którzy w odruchu serca gdy ich przypadkowo spotkali, postanowili pomóc, pozostaje nic gdy zestawi się to z pozostającymi w aktach sprawy instrukcjami dla takich jak oskarżeni kierowców, przewożących migrantów. Z akt sprawy wynika, że kierowcy byli opłacani albo przez migrantów, albo ze środków pozyskiwanych ze zbiórek charytatywnych. Było to działaniem dla korzyści osobistych migrantów.

Z punktu widzenia prawa Unii Europejskiej, jak i prawa międzynarodowego, w ogóle nie istnieje coś takiego jak prawo do migracji, prawo do przekroczenia granicy czy prawo do ucieczki przed biedą. Trzeba wyraźnie rozróżnić migrantów ekonomicznych od uchodźców. Tych pierwszych żadne państwo nie musi przyjmować.

Względy humanitarne nie zwalniają z odpowiedzialności karnej w polskim prawie. Nie można zapominać, że nielegalna migracja może generować szereg zagrożeń o charakterze społecznym, gospodarczym, w odniesieniu do bezpieczeństwa publicznego. W Polsce zaczyna wzrastać przemoc i akty przestępstw dokonywanych przez osoby zagranicznego pochodzenia. Czy Polska może bronić się przed nielegalną migracją? Art 5 Konstytucji wskazuje, że Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swego terytorium, zatem jest możliwe, niekiedy nawet konieczne ograniczenie praw i wolności obywateli celem ochrony niepodległości państwa i nienaruszalności jego terytorium.

Nawet prawa jednostki mogą być czasem ograniczone ze względu na potrzebę ochrony dobra wspólnego, a w szczególności wzgląd na potrzeby bezpieczeństwa i obronności kraju. Jedynie stanowcza polityka ochrony granic może spowodować skuteczne zamknięcie kanałów migracji i ocalenie tysięcy migrantów, wykorzystywanych instrumentalnie przez wrogie państwa i organizacje lub przez chcące na nich zarabiać mafie, specjalizujące się w przemycie ludzi. Polska ma prawo i obowiązek, chroniąc swoje terytorium i zarazem resztę terytoriów Unii Europejskiej, egzekwować ustanowione prawem reguły, dotyczące przekraczania granicy.

Przedstwiciele Ordo Iuris wygłaszają mowy końcowe (fot. Piotr Czaban)

Mec. Bartosz Malewski, Ordo Iuris/Marsz Niepodległości:
– Oskarżeni przedstawiają siebie jako niezwykle altruistycznych, a fakt, że to postępowanie się toczy, przedstawiają jako niezwykłe represje ze strony państwa faszystowskiego. Oskarżeni i wspierające ich osoby starają się przedstawiać jako sympatyczne osoby, niewyglądające na przemytników. Cieszą się dużym poparciem społecznym, bo mamy tu wsparcie ze strony posłów, listy podpisane przez znane osoby zaufania publicznego, ale ten szum medialny nie może zasłonić prawdy o tym, czego dopuścili się oskarżeni.

Materiał w aktach sprawy świadczy o tym, że wbrew twierdzeniom oskarżonych nie był to jednorazowy wybryk, zdarzenie przypadkowe. Wyłania się obraz zorganizowanej grupy, w której działania zaangażowane są osoby narodowości polskiej, które kursują na linii wschód – zachód, a także osoby narodowości różnych państw Bliskiego Wschodu, obywatele Białorusi i Rosji, w tym funkcjonariusze służb, a także osoby narodowości ukraińskiej.

To jest zorganizowany proceder, oskarżeni akurat w tym wypadku organizowali transport nielegalnych imigrantów, ale doskonale wiedzieli, że po drodze mogą korzystać z tzw. tymczasowych obiektów, z których imigranci będą transportowani do Niemiec, że jest pula taksówek, z których można skorzystać. W siedzibie fundacji Wolni Obywatele RP jak się okazuje funkcjonowała tzw. przechowalnia [to kłamstwo – red.].

Mamy do czynienia z zorganizowaną grupą o charakterze przestępczym, gdzie funkcjonuje określony slang, używa się bezpiecznych komunikatorów, telefony po najmniejszej kontroli ze strony SG czy policji, się wymienia, numery telefonów się zmienia. Nie wiem co jeszcze miałoby świadczyć o tym, że to nie jest grupa przestępcza o zorganizowanym charakterze i o międzynarodowym zasięgu. Oskarżeni organizowali przemyt ludzi.

Państwo kryminalizuje pomoc humanitarną

Zarówno obrońcy oskarżonych, jak i przedstawiciele uczestniczących w procesie organizacji pozarządowych, strzegących praw człowieka, wnosili o ich uniewinnienie.

Mec. Jarosław Jagura, Helsińska Fundacja Praw Człowieka:
– W tej sprawie akt oskarżenia został skierowany przeciwko pięciu osobom, ale tak naprawdę ta sprawa jest aktem oskarżenia przeciwko państwu, państwu polskiemu. Chociaż ten kontekst dzieje się również na innych granicach Europy. Historia, która legła u podstaw tej sprawy, jest elementem kryzysu humanitarnego, który trwa na pograniczu od 2021 roku.

Historia ta w każdym jej aspekcie obciąża organy państwa, jego służby, decydentów politycznych, ale nie osoby, które siedzą po drugiej stronie sali. A jakie są zatem elementy tej historii? W 2021 r. w reakcji na kryzys humanitarny polskie władze podejmują działania prawne, zmieniają przepisy, wprowadzają procedury przyspieszonych zawróceń do granicy państwowej, zwane trafnie procedurami pushbackowymi.

Ścieżki przyjęte przez ustawodawcę sprowadzają się do pozorów stworzenia legalności i wprowadzają przyspieszone procedury, które w sposób bardzo łatwy pozwalają usunąć osoby z terytorium Polski bez zachowania jakichkolwiek gwarancji dla poszanowania praw i wolności człowieka. Stosowanie tych procedur jest niezgodne z prawem międzynarodowym, z polską Konstytucją, z prawem europejskim. Mówiły o tym organizacje pozarządowe, międzynarodowe, Rzecznik Praw Obywatelskich i polskie sądy.

Niestety, polskie władze są głuche na te głosy i w sposób świadomy kontynuują tę politykę. Pushbacki naruszają m.in. zasadę non-refoulement, która zakazuje zawracania osób ubiegających się o ochronę międzynarodową, uchodźców, do terenów, na których mogłaby spotkać ich krzywda, niebezpieczeństwo. Pushbacki – biorąc pod uwagę w jaki sposób osoby migrujące traktowane są po drugiej, białoruskiej stronie granicy przez służby i wojsko – jak określilibyśmy to w języku prawniczym, powodują ryzyko naruszenia prawa do życia oraz wolności od tortur i nieludzkiego, poniżającego traktowania.

A w sposób mniej enigmatyczny należy powiedzieć, że stosowanie tej praktyki przez Polskę i Białoruś powoduje, że osoby migrujące, w tym rodziny z dziećmi, pozostają w trudnych warunkach, zawieszone, uwięzione na terenach przygranicznych. Smutnym i przygnębiającym dowodem na to, że procedura pushbacku stwarza realne zagrożenie dla zdrowia i życia osób, jest to, że możemy mówić o co najmniej stu udokumentowanych przez organizacje pozarządowe zmarłych osobach na pograniczu, po obu stronach granicy państwowej.

Oskarżeni nie mogą ponosić odpowiedzialności za politykę państwa, ale w poczuciu odpowiedzialności za wartości, którym są wierni, musieli się z nią zmierzyć. Czy powinni być za to ukarani?

Kolejnym elementem tej historii jest kryminalizacja niesienia pomocy humanitarnej. Od początku kryzysu na pograniczu polskie władze podejmują działania, które mają utrudniać, uniemożliwiać niesienie pomocy humanitarnej. W tym celu sięgano do kodeksu karnego, kodeksu wykroczeń czy przyjmowano nowe przepisy, które miały utrudniać dostęp do terenów przygranicznych, wprowadzano stan wyjątkowy, różnego rodzaju strefy zakazu przebywania, które to przepisy były wykorzystywane do wszczynania postępowań i do represji przeciwko osobom, które niosły pomoc.

Regulacje te były wprowadzane z naruszeniem norm konstytucyjnych. Brutalne traktowanie ze strony służb, bezpodstawne zatrzymania, a wszystko to okraszone posądzeniami o organizowanie nielegalnego przekraczania granicy. Mogę podać wiele przykładów postępowań, które zakończyły się czy to przyznaniem zadośćuczynień, czy stwierdzeniem bezprawności działania państwa.

W jednej ze spraw, która nawet toczyła się w tym budynku, w sali obok, funkcjonariusz SG przyznał, że chciał wręczyć mandat za zaśmiecanie lasu wolontariuszom, którzy przekazali wodę, jedzenie i ubrania przez zaporę, więc dla niego pomoc humanitarna to były tak naprawdę tylko śmieci.

Wszystkie te działania aparatu państwowego, służb obliczone są na złamanie solidarności, na powstrzymanie, zniechęcanie osób do angażowania się i stawania w obronie prawa. To jest kontekst, w którym musieli działać oskarżeni. Niestety, ten proces też wpisuje się w kontekst kryminalizacji i stosowania represji w stosunku do osób niosących pomoc humanitarną.

Zapewne dziś na tej sali padnie wiele argumentów, że niemożliwe jest wydanie wyroku skazującego, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt – kwestię działania w stanie wyższej konieczności w warunkach świadomego naruszania przez Państwo Polskie norm i prawa, i wynikającego z tego zagrożenia praw i wolności osób migrujących.

Sądy, czy to Sąd Okręgowy w Białymstoku czy Sądy Rejonowe w Hajnówce, sięgały już do tej konstrukcji w sprawach dotyczących niesienia pomocy humanitarnej. I mówiły w sposób wyraźny, że świadczenie pomocy humanitarnej było działaniem w stanie wyższej konieczności, w celu ratowania zdrowia i życia osób uchodźczych. Działaniem, które było niezbędne i konieczne, a nie zasługującym na potępienie i ukaranie.

Mówimy o rzeczach bardzo prostych, podstawowych: podanie jedzenia, wody, suchych ubrań, zapewnienie tymczasowego schronienia czy transportu do bezpiecznego miejsca. Czy wobec tego byłoby dobre, słuszne i sprawiedliwe, aby oskarżeni ponieśli odpowiedzialność za wyświadczoną bezinteresowną pomoc?

Karolina Gierdal i Jarosław Jagura na Procesie Piątki (fot. Piotr Czaban)

Odwrócenie porządku moralnego, postawienie go na głowie

Karolina Gierdal, Helsińska Fundacja Praw Człowieka:
– Ta sprawa jest prosta, ponieważ z jednej strony jest przepis penalizujący sytuację czerpania zysku z ludzkiej tragedii, tu ujętej jako umożliwianie czy ułatwianie pobytu dla korzyści majątkowej lub osobistej. Z drugiej – konkretne ludzkie życie. Mamy rodzinę uwięzioną w lesie, noc, chłód, głód, wyczerpanie. I oskarżonych, którzy nie szukali korzyści, ale zrobili tylko tyle – i aż tyle – ile nakazuje prawo i sumienie: dali jedzenie, ubranie, chwilowy odpoczynek. Pomogli, udzielili pomocy humanitarnej. Stoimy na stanowisku, że taka pomoc w polskim porządku prawnym zawsze będzie legalna.

Chcę zasygnalizować absurdalność wykładni, która została zastosowana i jej kompletny brak logiki. Jest to widoczne nie tylko dla prawników, ale również dla publiczności. Prokuratura próbuje rozciągnąć znaczenie przepisu art. 264a na zachowania, których on po prostu obejmować nie może. Sprawca czynu, zgodnie z tym przepisem, może działać wyłącznie w zamiarze bezpośrednim, kierunkowym – ułatwianie pobytu innej wbrew przepisom ma zawsze następować w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Oczywiście korzyść nie musi być osiągana przez samego sprawcę. Może być osiągana przez jakąkolwiek osobę trzecią. Ale nie przez osobę, dla której pomoc się świadczy. Dojście do innego wniosku byłoby sprzeczne z wykładnią językową, ale i z logiką, ponieważ zawsze kiedy komuś pomagamy, ta osoba odnosi korzyść osobistą. Nie istnieje stan faktyczny, w którym osoba, której się pomaga, nie odnosi z tego korzyści. Aby przyjąć interpretację prokuratury, ten przepis musiałby brzmieć inaczej. Ale nie brzmi. W prawie karnym „korzyść” nie oznacza tego samego, co w języku potocznym. To jest korzyść niegodziwa, nienależna, bezprawna. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej należnego i godziwego niż udzielenie komuś schronienia, ciepłej zupy, koca, niż przekazane ich człowiekowi, który marznie w lesie, który jest wyczerpany, który się boi.

Spójrzmy też na akty prawa unijnego, które sprawiły, że w polskim porządku prawnym znalazły się przepisy art. 264 i 264a k.k. [Dyrektywa Rady 2002/90/WE z 28 listopada 2002 r. definiująca ułatwianie nielegalnego wjazdu, tranzytu i pobytu oraz Decyzja Ramowa Rady z 28 listopada 2002 r. w sprawie wzmocnienia systemu karnego w celu zapobiegania ułatwianiu nielegalnego wjazdu, tranzytu i pobytu. (2002/946/WsiSW) – przyp. Szpila]. Aktom tym daleko do doskonałości, ale nawet one różnicują sytuacje bardzo wyraźnie na te, które dotyczą organizowania przekraczania granicy czy pomagania w przekraczaniu granicy od tych, które dotyczą ułatwiania czy umożliwiania pobytu. To pierwsze, zgodnie z dyrektywą ma być karane niezależnie od tego, czy odnosi się korzyści, a to drugie – tylko wtedy, gdy sprawca działa w celu osiągnięcia korzyści. Jest jednak wyjątek humanitarny, który przewidział ustawodawca unijny. Pozwala on państwu członkowskiemu na sytuację, że nie będzie karać, jeżeli pewne działanie zostaje podjęte w celach humanitarnych. Ten wyjątek dotyczy wyłącznie czynności związanych z ułatwianiem przekraczania granicy, nie z ułatwianiem czy umożliwianiem pobytu. Nawet w świetle tej dyrektywy oczywistym jest, że ułatwianie pobytu z pobudek humanitarnych nie powinno być karane.

Jeśli poważnie traktujemy koncepcję państwa prawa, jeśli poważnie traktujemy art. 30 Konstytucji RP, który mówi o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, nienaruszalnej i podlegającej ochronie przez władze publiczne, jeśli pamiętamy jednocześnie o art. 40 Konstytucji, zakazującym nieludzkiego i poniżającego traktowania, czy art. 38 mówiącym o prawie do życia, to musimy dojść do wniosku, że one wykluczają taką interpretacją przepisów prawa, która uniemożliwiałyby działania mające na celu ochronę godności i życia ludzkiego. A czym innym jest niesienie pomocy humanitarnej?

W tym miejscu chciałabym powrócić do kontekstu, w jakim działali oskarżeni i wszystkie inne osoby niosące pomoc humanitarną na pograniczu – jest to działanie w warunkach świadomego naruszania przez państwo polskie i jego służby prawa dotyczącego uchodźców. Na granicy polsko-białoruskiej polskie państwo nie przestrzega konwencji, które dotyczą statusu uchodźców, a wręcz wprowadza przepisy pozornie legalizujące swoje działania. Rozpatrując sprawę w tak zarysowanym kontekście widać, że jest ona przejawem świadomej, antyuchodźczej polityki państwa polskiego.

Stawiam tezę, że niezbędnym elementem polityki, której skutkiem jest łamanie podstawowych instytucji prawa międzynarodowego w stosunku do uchodźców, jest jednocześnie kryminalizowanie działań ukierunkowanych na udzielenie pomocy humanitarnej. Z samego aktu oskarżenia wynika, że oskarżeni kierowali się wyłącznie motywami altruistycznymi – pomagali zrozpaczonej rodzinie przetrwać. Ta rozpacz nie wzięła się znikąd. To bezpośredni skutek praktyk państwa, które zamiast zapewnić dostęp do procedury ochrony międzynarodowej, koncentruje się na tropieniu, wyłapywaniu i wywożeniu ludzi na linię granicy, godząc się świadomie na ryzyko przemocy, nieludzkiego traktowania, a w skrajnych przypadkach – śmierci z wycieńczenia tych osób.

Aby taka polityka mogła działać, osoby w drodze muszą zostać osamotnione, pozostawione same sobie – bez wsparcia, bez świadków, bez elementarnej pomocy. Stąd kryminalizacja, z którą mamy do czynienia w tej sprawie, nie jest „błędem w sztuce”, lecz zamierzonym narzędziem; ono ma wywołać efekt mrożący, ma odstraszać niosących pomoc i podważać ich wiarygodność w oczach opinii publicznej, tak, by ograniczać skalę wsparcia i ułatwiać kontynuowanie praktyk sprzecznych z prawem. By móc skutecznie prowadzić takie działania, konieczne jest, by osoby uchodźcze były osamotnione, pozbawione jakiejkolwiek formy wsparcia, także tej, która w akcie oskarżenia jest określana jako dostarczanie pożywienia, ubrania w czasie pobytu w lesie, udzieleniu schronienia i odpoczynku.

Ta sprawa jest odwróceniem porządku moralnego, postawieniem go na głowie. To polskie państwo nie respektuje prawa i godności ludzkiej, a działanie, które w normalnych warunkach byłoby naturalne – czyli udzielanie pomocy – staje się działaniem potępianym i ściganym przez państwo. Jest niestety logiczne, że tu jesteśmy, bo ta sprawa jest niezbędna do tego, aby tę politykę państwa polskiego realizować.

Rewersem polityki antyuchodźczej jest kryminalizacja pomocy humanitarnej. Temu przeciwstawili się oskarżeni. Wyrażam nadzieję, że wyrok Wysokiego Sądu przywróci właściwy porządek rzeczy i pewność, że pomaganie drugiemu człowiekowi nie jest przestępstwem.

Proces sumienia nas wszystkich

Mec. Anna Jaczun, reprezentująca Stowarzyszenie Interwencji Prawnej:

– Wbrew temu co próbuje wykazać prokuratura, oskarżeni nie są przestępcami. W tej sprawie próbuje się użyć prawa karnego jako narzędzia do przerzucania odpowiedzialności za systemowe naruszenia państwa na barki zwykłych obywateli. Na granicy polsko-białoruskiej państwo polskie łamie swoje zobowiązania, wynikające z prawa międzynarodowego, Konwencji genewskiej, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, prawa unijnego a także z polskiej Konstytucji. Jako przedstawicielka organizacji, która skupia się na pomocy cudzoziemcom, obserwuję, że te naruszenia wobec osób uchodźczych, osób migrujących, mają bardzo szeroki zakres. Bo cóż się dzieje z osobą, która trafia na polską ziemię, w sposób nieuregulowany przekraczając granicę? Na podstawie nieprecyzyjnych badań kości uznaje się część tych osób za pełnoletnie, wbrew dowodom i oświadczeniom o byciu nieletnimi, tylko po to, żeby móc je pushbackować. Linie orzecznicze sądów krajowych wprost wskazują na to, że pushbacki są nielegalne. Mimo to nasze państwo wciąż je stosuje. Obecnie odmawiamy większości osób uchodźczych i migrujących prawa do złożenia wniosków o ochronę międzynarodową, na podstawie ustawy o tzw. zawieszeniu prawa do azylu. Jeżeli nawet jakimś cudem cudzoziemiec w końcu złoży wniosek i wejdzie w procedurę uchodźczą, znajdzie się w ośrodku strzeżonym – miejscu, które przypomina więzienie. Mimo że w ustawach o cudzoziemcach i o udzielaniu ochrony międzynarodowej na terytorium RP istnieje przesłanka, zgodnie z którą osoba, co do której istnieje domniemanie, że doznała przemocy, nie może być umieszczona w takim ośrodku, ta przesłanka w ogóle nie jest stosowana i osoby po doświadczeniach przemocy, nawet udokumentowanych, znajdują się w takich ośrodkach. Dodatkowo represjonujemy osoby, które nie zgadzają się z prowadzeniem polityki migracyjnej w ten sposób. Próbujemy wywrzeć efekt mrożący na wszystkich, którym kręgosłup moralny nakazuje nieść pomoc humanitarną osobom w drodze.

Stoję dziś na tej sali z poczuciem głębokiego wstydu za państwo, które zamiast chronić prawa człowieka, próbuje karać tych, którzy niosą pomoc. Wstydu za kraj, który w XXI wieku łamie konwencje genewskie, Europejską Konwencję Praw Człowieka i własną Konstytucję, by udawać, że kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej nie istnieje. Lub też używając prawa instrumentalnie, aby go przypudrować. W tej sali nie toczy się proces piątki aktywistów. Toczy się proces sumienia nas wszystkich. I państwa.

Wstydzę się, gdy patrzę jak mój kraj – ten sam, który w 2022 roku z otwartymi ramionami przyjął 3 miliony Ukraińców – dziś odmawia nawet kubka wody irackim dzieciom. Ten sam naród, który zbierał koce i leki dla Charkowa, jednocześnie pozwala, by na jego granicy umierali ludzie z Bliskiego Wschodu i Afryki. Gdzie podziała się pamięć o polskich uchodźcach w Teheranie podczas II wojny światowej, pamięć o emigracji solidarnościowej czy chociażby pamięć o wielkiej emigracji po wejściu Polski do Unii Europejskiej? Bardzo szybko zapomnieliśmy jako społeczeństwo, jakie mogą być przyczyny migracji i że pomoc drugiemu człowiekowi w sytuacji skrajnej jest często na wagę życia. Prokuratura próbuje stworzyć niebezpieczny precedens. Jeśli uznamy, że ogrzanie zmarzniętego, nakarmienie głodnego, napojenie spragnionego jest przestępstwem, to co następne?

Ten wstyd odczuwam również obserwując działania prokuratury. Prowadzenie śledztwa przez ponad dwa lata, które skończyło się aktem oskarżenia z zarzutami, które – o czym świadczy dzisiejsza zmiana stanowiska – nie znajdują oparcia w zgromadzonym materiale. Próba narysowania obrazka jakoby sprawa dotyczyła organizacji przemytu, publikowanie na powszechnie dostępnej stronie internetowej prokuratury materiałów opisanych pod tezę prokuratora, których ujawnienie w toku postępowania jeszcze na pierwszym terminie rozprawy miało stanowić uzasadnienie dla wyłączenia jawności procesu. Próby odroczenia postępowania na pięć miesięcy, ponieważ prokuratura do tego czasu nie potrafiła złożyć odpowiedniego materiału. I jednocześnie brak powiązania tych wszystkich działań z konkretnym czynem, w konkretnym miejscu, w konkretnym czasie. Takie działania prokuratury – urzędu, powołanego do ochrony nas wszystkich, budzą nie tylko mój wstyd, ale i strach. Strach, że powiedzenie „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie” jest nadal aktualne.

Oskarżeni są lustrem, w którym powinniśmy się przejrzeć wszyscy. To nie oni powinni się wstydzić. To nie oni powinni tam siedzieć. To my powinniśmy się rumienić za państwo, które zamiast chronić granic prawa, buduje mur obojętności, prowadzi ksenofobiczną narrację, systemowo narusza prawa człowieka. Za kraj, który zamiast stosować prawo, woli zawieszać prawo do azylu i woli łamać prawo, byle tylko nie widzieć ludzkich twarzy. Apeluję do Wysokiego Sądu: nie pozwólmy, by wyrok w tej sprawie stał się kamieniem milowym w procesie dehumanizacji osób w drodze i dehumanizacji osób, które niosą pomoc humanitarną. Niech uniewinnienie oskarżonych, o które wnoszę, będzie sygnałem, że prawo w Polsce wciąż służy człowiekowi, a nie odwrotnie. I niech to będzie memento dla tych, którzy zapomnieli, że każdy, niezależnie od koloru skóry oraz paszportu, zasługuje na to, by przeżyć, i nie jest nielegalny.

Łamany standard międzynarodowy

Mec. Michał Sykała, Naczelna Rada Adwokacka:

– Ta sprawa nie jest o tym, czy wpuszczać nielegalnych czy legalnych migrantów do Polski. Nie jest o ochronie granic, nie o kwestiach polityki migracyjnej. Ona jest o tym, co może obywatel wtedy, gdy zawodzi państwo, jego organy. Czy obywatel sam ma prawo udzielić pomocy? Czy państwo może karać za podejmowanie takich prób?

Odezwa do sądu, żeby przy wydawaniu wyroku nie kierował się opinią publiczną, jest w mojej ocenie nadużyciem. Kwestionowanie motywów oskarżonych jest o tyle niesłuszne, że po swobodnym wygłoszeniu stanowisk opinia publiczna gratulowała. Nie byłoby tak licznego wsparcia i wyrazów solidarności, gdyby nie wiara w to, że oskarżeni są niewinni.

Kilka dni temu mieliśmy obchody podpisania Porozumień sierpniowych. Historia Polski jest historią oporu przeciwko władzy wtedy, kiedy prawo nie traktowało obywateli jako równych, kiedy gniotło ich. On wymógł na społeczeństwie działania, które ostatecznie doprowadziły do upadku komunizmu.

Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni wychowania patriotycznego, religii. Te wszystkie zasady miały nam służyć za drogowskaz. Trudno teraz oskarżać ludzi, że podejmowali działania kierując się tymi emocjami, chcąc urzeczywistnić zasady, w które głęboko wierzą, kierując się przykazaniami religijnymi, moralnymi, etycznymi. Zasługują raczej na pochwałę niż na próbę ukarania.

Komisarz Praw Człowieka Rady Europy wyrażał zdecydowany sprzeciw dla takiej optyki państw członkowskich, wskazując, że nie ma uzasadnienia dla takiego postępowania – naruszania prawa do azylu i nieudzielania pomocy – wobec osób, które padły ofiarą różnorakich przestępstw i stały się narzędziem w rękach reżimów, prowadzących wojnę hybrydową. Dziś dopiero zrozumiałem, że ta sprawa jest ważniejsza, niż mi się pierwotnie wydawało.

Mec. Piotr Czapla, Fundacja Wolne Sądy:

– Przedmiot tego postępowania można by sprowadzić do zagadnienia: czy pomoc humanitarna może stanowić czyn zabroniony. Podczas tego kryzysu wielokrotnie obserwowaliśmy udokumentowane przypadki łamania praw człowieka i nie ma żadnych wątpliwości, że mierzymy się z sytuacją nadzwyczajną. Wymaga ona podjęcia nadzwyczajnych kroków i wysiłków, ale nie można zapominać o tym, że obowiązuje nas pewien minimalny standard ochrony praw człowieka, który nigdy nie może zostać wyłączony, nawet w nadzwyczajnych okolicznościach. Standard ten wynika z szeregu aktów prawa międzynarodowego. Na ich podstawie konstruuje się zasadę non-refoulement, która mówi o tym, że zakazuje się zawracania do kraju osoby, gdzie groziłoby niebezpieczeństwo dla jej życia lub zdrowia. Osobie, która domaga się ochrony międzynarodowej przysługuje prawo do rozpatrzenia takiego wniosku i zapewnienie bezpieczeństwa do czasu rozpoznania wniosku.

Pomimo tak jasnego standardu, przez ostatnie lata obserwowaliśmy instytucjonalne utrudnianie działań aktywistycznych czy pomocowych na granicy polsko-białoruskiej. Ich przejawem było wprowadzenie stanu wyjątkowego czy strefy buforowej, a także prowadzenie instytucjonalnej praktyki pushbacków.

Kwalifikacja prawna przypisana oskarżonym nie broni się na poziomie dogmatycznym, zrównując znamiona strony podmiotowej czynu ze znamieniem czynności wykonawczej. Taka konstrukcja jest niespotykana i świadczy o tym, że prowadzenie tego postępowania jest w istocie emanacją działań o charakterze mrożącym. Pomoc humanitarna jest szczytna i zasadna. Tym bardziej potrzebna w perspektywie działań państwa, które prowadzą do utrudniania udzielania pomocy. Gdyby nie pomoc aktywistów i profesjonalnych pełnomocników na granicy, niemożliwym byłoby udzielanie pełnomocnictw osobom, które poszukują ochrony. Mając na uwadze standard międzynarodowy, proszę, aby Wysoki Sąd uwzględnił go podczas wyrokowania, a także fakt, że standard ten jest permanentnie łamany.

Podludzie wrócili w sercach Polaków

Marcin Skubiszewski, Obserwatorium Wyborcze:

– Każdy sprawca odpowiada za swoje czyny. Jeżeli w związku z sytuacją tych migrantów miała miejsce cała seria różnych zdarzeń, czynności, to oskarżeni odpowiadają za to, co oni zrobili – ewidentnie pomogli im przede wszystkim w przeżyciu. I w pobycie na terytorium Polski w jakimś sensie – w tym, że migranci nadal byli żywi. Innych czynów oskarżeni nie dokonali. Moi przedmówcy wspominali, jak ogromnym, straszliwym bezprawiem jest to, co polskie rządy robią z prawami uchodźców. Rząd się zmienił, polityka – niekoniecznie. Nowy prowadzi politykę, która może nie jest identyczna, ale w ogólnym zarysie ma te same wady.

Czeczeni, którzy się znajdują na tym pograniczu, to nie jest efekt operacji Śluza. To jest naturalna droga migracji dla migrantów czy uchodźców z Czeczenii, którzy chcieliby wjechać do demokratycznej części Europy. Tu nie ma sztucznych działań Łukaszenki. Do roku 2015 oni byli w sumie wpuszczani, polska polityka nie naruszała prawa w sposób monstrualny. Potem to się zmieniło i mamy wyrok Trybunału w Strasburgu z 23 lipca 2020 roku, który opisuje 109 przypadków, kiedy Czeczeni, którzy chcieli wnioskować o ochronę międzynarodową na przejściu granicznym, zostali wyrzuceni. W obecnej sytuacji, kiedy uchwalono ustawowy i ewidentnie sprzeczny z normami wyższego rzędu zakaz składania wniosków o ochronę międzynarodową, były przypadki, że tym zakazem obejmowano również Czeczenów. Polityka, prowadzona przez polskie władze państwowe, jest kompletnie nielegalna. Każdy, kto się tej polityce przeciwstawia, nie narusza dobra prawem chronionego, tylko narusza bezprawie. Poza tym, że jestem absolutnie przekonany o niewinności oskarżonych, poszedłbym dalej: uważam, że nawet przemytnicy ludzi w tej sytuacji, jaką w tej chwili mamy, nie popełniają przestępstw. Choć jestem w tym stanowisku izolowany, bo przemytników nikt nie lubi, a zresztą często są to ludzie, którzy mają wiele zła na sumieniu.

Przywiozłem ze sobą stanowisko pani Janiny Ochojskiej, która nie mogła dzisiaj tu być, ale prosiła o jego przekazanie: „Oskarżam Polskę o to, że mieni się praworządnym krajem, a czynnie uczestniczy w bezprawiu, dziejącym się na granicy polsko-białoruskiej”. Inny cytat z filmu dokumentalnego pana Piotra Czabana: „To, czego ja nigdy nie zaakceptuję w tej współczesnej narracji na temat uchodźców, to to, że my dzielimy ludzi na tych, którzy są warci przeżycia i tych, którzy nie są warci przeżycia”. Uważam, że ta wypowiedź oddaje całą sprawę. Polityka rządowa, jak i opinia publiczna, która w dużym stopniu ją aprobuje, jest oparta na pojęciu podludzi. Podludzie wrócili. Podludzie byli, kiedy Polska była okupowana – to my byliśmy podludźmi, a jeszcze niżej byli Żydzi. Podludzie wrócili w sercach niestety wielu Polaków, którzy mienią się patriotami. Wrócili w oczach rządu.

Mam dwie konkluzje. Pierwsza, oczywista: wnoszę o uniewinnienie. Druga: sam fakt, że ten proces się toczy i że oskarżonymi są te osoby, a powinny na ławie oskarżonych znaleźć się inne – te, z których winy mamy tę politykę totalnie nielegalną – jest dla mnie jako dla Polaka ogromnym wstydem.

Dzieci, noc, bagna

Mec. Radosław Baszuk, obrońca oskarżonych:

– Na przedpolu istotnych rozważań chciałbym odnieść się do kwestii postulowanej przez prokuraturę zmiany opisu czynu i kwalifikacji. Zauważam pierwszy niewielki sukces obrony – a mianowicie pani prokurator nie żąda już karania za dostarczenie żywności, napojów, ciepłej odzieży i dachu nad głową. W niniejszej sprawie istotnym jest to, że w marcu 2022 roku czwórce wówczas podejrzanych zarzucono czyny zakwalifikowane z art. 264 par. 3 kk, a mające polegać na zorganizowaniu wspólnie i w porozumieniu innym osobom przekroczenia wbrew przepisom granicy w ten sposób, że dostarczyli środek transportu pozwalający na przewiezienie ich „w głąb kraju”. 5 grudnia 2023 nie kto inny jak obecna tu oskarżyciel publiczna zmieniła zarzuty na czyn z art. 264a par. 1 kk w brzmieniu znanym nam dzisiaj z aktu oskarżenia. Plus analogiczny zarzut przedstawiony został piątej osobie. Co zatem wydarzyło się w grudniu 2023 roku? Oskarżyciel publiczny zrezygnował z objęcia ściganiem określonej części zachowania podejrzanych, z komponentu w postaci organizowania przekroczenia granicy czy pomocy w przekroczeniu granicy. Skupił się na ułatwieniu pobytu na terytorium Polski.

Ta decyzja niesie określone konsekwencje, wielokrotnie opisywane w orzecznictwie sądowym, w tym Sądu Najwyższego. To prokurator wyznacza granice, decyduje o zakresie ścigania osoby oskarżonej o popełnienie czynu zabronionego. Proces karny rządzi się pewnymi regułami. Jedną z kluczowych jest zasada skargowości. Jeżeli prokurator oskarża o zachowanie polegające na ułatwieniu innej osobie pobytu na terytorium Polski, to oznacza, że nie oskarża o organizowanie bądź pomoc w organizowaniu przekroczenia tej granicy – bo mówimy o różnych zdarzeniach historycznych. Nie da się wyjąć z całej tej kwestii zagadnienia udzielenia transportu i dowolnie sobie jej przenosić.

Przypomnę, że zagadnienie, czy oskarżyciel publiczny dysponuje dowodami na organizowanie przekroczenia granicy, było już przedmiotem zainteresowania sądów w marcu i kwietniu 2022 roku, przy okazji sformułowanych wniosków aresztowych. I Sąd Rejonowy, i Sąd Okręgowy w Białymstoku jako sąd odwoławczy, jednoznacznie stwierdziły: materiał dowodowy nie zawiera śladu dowodów wskazujących na organizowanie przekraczania granicy. Ten materiał dowodowy w zakresie istotnym dla rozstrzygnięcia nie zmienił się do dnia dzisiejszego. Realnie to, czym prokuratura dysponowała i dysponuje w dniu dzisiejszym, to są wyłącznie zeznania funkcjonariuszy oraz zeznania osób, którym oskarżeni mieli ułatwić pobyt na terytorium Rzeczpospolitej. I nic więcej.

Ci „cudzoziemcy” mieli imiona i nazwiska, mieli swoją historię. Dwoje rodziców w wieku 38 lat i siedmioro dzieci towarzyszących im. Wtedy, w 2022 roku najmłodsze w wieku dwóch lat. Najstarsza córka – Wysoki Sąd miał okazję przesłuchać ją w drodze pomocy prawnej – 16 lat. Siedmioro dzieci w wieku od dwóch do 16 lat. I rodzice. I Egipcjanin w wieku 25 lat, który się do nich przyłączył. I to jest to zagrożenie dla porządku prawnego Rzeczpospolitej Polskiej, dla bezpieczeństwa. To jest to zagrożenie wzrostem przestępczości, które nawiasem mówiąc jest absurdalnym mitem – poczytajcie państwo statystyki policyjne w tym zakresie. Nie jest prawdą twierdzenie oskarżyciela publicznego, by z treści zeznań wynikało, że mieli oni być przez oskarżonych przetransportowani do Niemiec. To nieprawda. Nie ma w zeznaniach takich sformułowań.

Opowieść wygląda tak [cytuje fragmenty zeznań]: „Tata podjął decyzję o opuszczeniu Kurdystanu, ponieważ chciał uciec przed aranżowanym dla mnie małżeństwem ze starszym mężczyzną. Opowiedział nam to dopiero w Niemczech, ja o tym nie wiedziałam. Tata chciał chronić mnie i dlatego opuścił Kurdystan i resztę rodziny. Na terenie Białorusi byliśmy przez trzy miesiące. Warunki socjalne nie były dobre. O ile pamiętam, to chyba byliśmy w hangarze wojskowym. Woda była w wiadrach a jedzenia praktycznie nie było. Nie mam wiedzy na ten temat, czy moja rodzina miała możliwość przekroczyć granicę Białorusi inaczej niż przez granicę białorusko-polską lub białorusko-litewską. Tak jak kazał tata, tak zrobiliśmy. Granice białorusko-polską przekraczaliśmy nie mniej niż dwa razy. Przy pierwszej próbie zostaliśmy zatrzymani przez służby polskie i odstawiono nas z powrotem na Białoruś”.

Matka: „Od września próbowaliśmy nielegalnie przekroczyć granicę, jednak nieskutecznie. 18 marca 2022 roku ponownie próbowaliśmy. Wraz z nami były jeszcze dwie rodziny, jednak po polskiej stronie zostaliśmy szybko zatrzymani i cofnięci”.

I kurdyjska rodzina, i towarzyszący im Egipcjanin zostali wcześniej poddani procedurze pushbacku.

Ojciec rodziny: „Kiedy byliśmy jeszcze na Białorusi, dołączył do nas obywatel Egiptu, który miał trudności z poruszaniem się”.

Córka: „Był bardzo pobity przez Białorusinów”.

Egipcjanin: „Irakijczycy mieli w telefonie lokalizację, gdzie mieliśmy dojść, a z tego miejsca miał nas zabrać przemytnik. Lokalizacja była bardzo daleko od granicy i nie mogliśmy tam dotrzeć w jeden dzień. Przenocowaliśmy w lesie i następnego dnia Irakijczycy zadzwonili do organizacji. Przybyły do nas dwie kobiety, przywiozły jedzenie, picie, śpiwory”.

Miejmy szacunek dla faktów, Wysoki Sądzie. Nawiązanie kontaktu z organizacją nastąpiło z tego powodu, że przemytnik był zbyt daleko i nie miał ochoty podjechać w pobliże granicy. Zgubiono plecak z jedzeniem. Dzieci, noc, bagna. Sprawdziłem, w tych dniach w tym rejonie temperatura wahała się od minus 2 stopni w nocy do plus 10 w dzień. Rodzice z siedmiorgiem dzieci w wieku od 2 do 16 lat, pobity przez Białorusinów Egipcjanin. Zatrzymano rodzinę, przesłuchano ojca, zatrzymano jego telefon. Czy ktokolwiek szukał przemytnika? Nie. Nikt nie był zainteresowany przemytnikiem, który znajdował się prawdopodobnie nie więcej niż 20 km od tego miejsca. Wszyscy zainteresowali się oskarżonymi. Tak wygląda państwa poszukiwanie rzeczywistych przemytników. Powtórzę: kontakt z organizacją został nawiązany po tym, kiedy okazało się, że przemytnik nie podejmie tych osób.

Z zeznań 16-latki: „Wieczorem dzwoniłyśmy do tych pań, pojawiły się ponownie i powiedziały, że zawiozą nas do lekarza. Przywiozły nas do jakiejś obory, w której byliśmy całą noc. Rano wszedł jakiś mężczyzna, mocno się zdziwił i odszedł. Zebraliśmy się i uciekliśmy. Udaliśmy się do lasu, zadzwoniliśmy do tych kobiet, które po około pół godziny przybyły, zabrały nas w bezpieczne miejsce do jakiejś opuszczonej posesji w lesie, kazały cicho czekać i powiedziały, że zabiorą nas w bezpieczne miejsce”.

Wysoki Sądzie, nie było żadnej „trasy na Zachód”, choć nawiasem mówiąc z tego rejonu wszystkie trasy prowadzą na zachód. Nie było trasy do Niemiec, do Unii Europejskiej. Był strach przed dekonspiracją i konieczność zapewnienia innego schronienia. Nie było szlaku przerzutowego na Zachód i nie było zorganizowanych działań. Była improwizacja.

mec. Radosław Baszuk, obrońca oskarżónych (fot. Piotr Czaban)

Mec. Radosław Baszuk, obrońca:

– Dzisiaj bardzo wyraźnie dowiedziałem się, że według prokuratury właściwym byłoby oddanie kurdyjskiej rodziny i pobitego Egipcjanina w ręce Straży Granicznej. A inna działalność – tego też się dzisiaj dowiedziałem – jest antypaństwowa. Niestety, rzeczywistość jest bardziej złożona. Kilkadziesiąt orzeczeń wojewódzkich sądów administracyjnych i Sądu Najwyższego stwierdza, że pushbacki, czyli tzw. zawrócenie do granicy, są bezprawne, nielegalne. A jeśli tak jest, to ochrona człowieka będącego w bezpośrednim niebezpieczeństwie utraty życia bądź zdrowia przed pushbackiem nielegalna być nie może. Kodeks karny oczekuje ode mnie – pod groźbą sankcji karnych – nieodwracania głowy w sytuacji, kiedy widzę człowieka w bezpośrednim zagrożeniu dla życia bądź zdrowia i mówi mi, że nie popełnię przestępstwa tylko w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc osoby lub instytucji do tego powołanej. Muszę zadać sobie pytanie – czy dyspozycja z tego paragrafu zachodzi? Czy oddanie ludzi w ręce Straży Granicznej będzie zachowaniem nie tylko prawnie, ale aksjologicznie akceptowalnym, jeżeli wiem, co się stanie?

Organizacja Lekarze Bez Granic upubliczniła raport pt. „Uwięzieni pomiędzy granicami”. Czytamy w nim m.in.: „Schorzenia, z którymi spotykają się nasze zespoły, są przede wszystkim wynikiem długotrwałego narażenia na trudne warunki. (…) Polskie władze poinformowały o przeprowadzeniu 53 677 przymusowych zawróceń do linii granicy w okresie od listopada 2021 do listopada 2024 roku. (…) Według relacji i świadectw naszych pacjentów, pushbacki charakteryzują się wysokim poziomem niekontrolowanej przemocy ze strony polskich władz. Agresja werbalna i fizyczna, pobicia, uciekanie się do użycia gazu pieprzowego, rozbieranie do bielizny oraz niszczenie niezbędnych do przetrwania rzeczy osobistych, takich jak ubrania czy telefony, ciągle są zgłaszane przez osoby, którym udało się przedostać. W niektórych przypadkach pacjenci zostali pushbackowani ze szpitali w Polsce”.

To jest ta alternatywa, Wysoki Sądzie. To jest realna alternatywa, przed którą stanęli oskarżeni. Niech to w końcu wybrzmi: tak, byli transportowani przez oskarżonych. Tak, do innego miejsca. Nie, nie do Niemiec. Chodziło tylko i wyłącznie o to, by ukryć tych ludzi przed ludźmi w polskich mundurach.

Kontakt został nawiązany przez iracką rodzinę dlatego, że kanał przemytniczy okazał się niefunkcjonalny. Udzielenie pomocy w postaci ciepłej odzieży, jedzenia, napojów, dachu nad głową i zorganizowanie transportu w sytuacji zagrożenia dekonspiracją – to jest koniec tej historii. Nie ma nic więcej dowodowo.

Wysoki Sądzie, pozwolę sobie zacytować wyrok z 26 września 2023 roku: „Przestępstwem jest czyn godzący w substancjalne dobra społeczne, uznawane przez społeczeństwo i pozostające pod protekcją nie tylko prawa karnego, ale i innych systemów normatywnych, w tym moralności, powinności wynikającej z poczucia tradycji i tożsamości narodowej. Czyn musi wykazywać obiektywną aspołeczność – w tym sensie, że zawsze występuje przeciwko wartościom akceptowanym przez daną zbiorowość”. Mnie jest zdecydowanie bliżej do postawy, którą zaprezentowali oskarżeni, niż do mentalności granatowego policjanta, pilnującego muru getta. To jest moja tradycja Rzeczpospolitej, która kiedyś była otwarta, w której demony nacjonalizmu nie pustoszyły naszej wyobraźni społecznej.

W warunkach normalnie funkcjonującego państwa dylemat by nie istniał. Należałoby tych ludzi nakarmić, dać im ciepłą odzież i wezwać odpowiednie służby. A one postąpiłyby zgodnie z prawem – wszczęłyby procedury, zapewniłyby opiekę i ochronę na czas rozpoznawania wniosków. A potem podjęłyby w imieniu państwa polskiego jakąś decyzję: pozytywną dla nich bądź nie. Ale nie wyrzuciłyby nocą za graniczny płot, w miejsce – mam na myśli stronę białoruską – gdzie nikt z nas nie ma wątpliwości, czekają ich jeszcze gorsze rzeczy. Rzeczpospolita Polska w kwestii kryzysu na granicy białoruskiej nie funkcjonuje jednak jak normalne państwo.

Nie zgodzę się z panem Skubiszewskim, nie niuansujmy, jest gorzej niż było. W latach 2023–24 rejestrujemy znacznie więcej sytuacji, które powinny nas napawać przerażeniem, niż to było za czasów poprzedniej władzy. Myślę, że jeśli państwo ustami prokuratora ma nam mówić, czym jest człowieczeństwo, a czym nie jest, albo co jest działalnością humanitarną, a co nie jest, to ja w tym wypadku też jestem antypaństwowy. Ja sobie tego stanowczo nie życzę. Będę natomiast bardzo propaństwowy, czytając fragment preambuły Konstytucji: „Wszystkich, którzy dla dobra III Rzeczpospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, by czynili to dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną postawę Rzeczpospolitej Polskiej”. Wtedy w nocy, w lesie, w marcu 2022 roku oskarżeni stosowali Konstytucję wprost. Godność człowieka i obowiązek solidarności z nim.

A jeżeli kogoś to nie przekonuje, to pozwolę sobie zacytować fragment z innego dzieła: „Uczynki miłosierdzia co do ciała polegają zwłaszcza na tym, by głodnych nakarmić, bezdomnym dach nad głową dać, nagich przyodziać, chorych i więźniów nawiedzać, zaś umarłych grzebać. Spośród tych czynów jałmużna dana ubogim jest jednym z podstawowych świadectw miłości braterskiej, jest ona także praktykowaniem sprawiedliwości, która podoba się Bogu” – Katechizm Kościoła Katolickiego.

Proszę o uniewinnienie oskarżonych, powodów jest mnóstwo. Wnoszę o uniewinnienie, albowiem zakresem penalizacji nie jest objęte działanie sprawcy w celu osiągnięcia korzyści osobistej lub majątkowej przez osobę, która jednocześnie jest beneficjentem umożliwienia lub ułatwienia pobytu na terytorium RP wbrew przepisom. Albowiem działanie w celu udzielenia pomocy humanitarnej osobom w sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia nie jest działaniem w celu osiągnięcia przez osoby, którym pomoc humanitarna jest udzielana, korzyści osobistej o charakterze nienależnym, niegodziwym lub bezprawnym, a tylko takie działanie może stanowić przestępstwo. Zakresem penalizacji nie jest objęte działanie sprawcy, polegające na umożliwieniu lub ułatwieniu cudzoziemcom pobytu na terytorium RP wbrew przepisom, gdy celem zachowania sprawcy jest zapewnienie pomocy humanitarnej osobie, której to dotyczy.

Od siebie dodam: choćby ten humanitaryzm musiał niestety polegać na ukrywaniu ludzi przed ludźmi w polskich mundurach. Czyny zarzucane oskarżonym nie są bezprawne, nie są społecznie szkodliwe. Wszytko to, co usłyszeliśmy o rzekomym organizowaniu przekraczania granicy, o zorganizowanym charakterze działań, a nawet o zorganizowanej grupie przestępczej, to jest publicystyka. W aktach postępowania tego wszystkiego nie ma. Rozumiem, że macie państwo silną pokusę, żeby ścigać ludzi, którzy nieśli, niosą i mam nadzieję będą nieśli pomoc na granicy. Ale zakaszcie rękawy i weźcie się do roboty, nie wymyślajcie publicystycznych sformułowań, po których nie ma śladu w aktach sprawy.

Proszę pozwolić nam nadal wierzyć, że warto być przyzwoitym”

Swoje wystąpienia zaprezentowało też czworo obecnych w sądzie oskarżonych.

Mariusz Chyżyński (fot. Piotr Czaban)

Mariusz Chyżyński:

– Nie po to byłem w Kramatorsku pod ostrzałem artyleryjskim, żeby ktoś mi zarzucał prorosyjskość. Nie wydaje mi się, pani prokurator, abym musiał się zastanawiać nad tym, którą stronę w wojnie hybrydowej z tym zbrodniczym imperium wybieram.

Być może te kilka słów, które teraz powiem, będą polityczne, ale to nie ja zrobiłem z tej sprawy kwestię polityczną. Od samego początku mam poczucie, że zdaniem prokuratury nie jesteśmy sądzeni za konkretny czyn, tylko raczej sądzona jest sama kwestia pomagania osobom niebędącym obywatelami Polski i różniącym się od większości kolorem skóry czy pochodzeniem etnicznym. Dlatego, że te osoby zostały przez władze określone mianem problemu, nazwane ludźmi nielegalnymi i wskazane jako zagrożenie.

Mam to duże szczęście, że co prawda urodziłem się w PRL, ale dorastałem w wolnej, pomimo wielu problemów, lepszej Polsce. Stało się to dzięki odwadze wielu osób, które ryzykowały karierą, zdrowiem, nieraz życiem, dla takich wartości jak społeczeństwo obywatelskie i wolność. A za to przez ówczesne władze były nazywane działaczami antypaństwowymi i nieprzystosowanymi społecznie malkontentami. Nie porównuję siebie do ludzi Solidarności z lat 80-tych, bo myślę, że pewnie nie miałbym takiej odwagi osobistej, natomiast wspominam o nich dlatego, że te wartości w Polsce nie są lewackimi mrzonkami, tylko wartościami, które leżą u podstaw tego kraju, którego obywatelem jestem i pozostać zamierzam (chyba że zostanie mi to przez jakąś kolejną, jeszcze bardziej skrajną władzę odebrane). Jako mieszkańcowi Wielkiej Brytanii, która te tradycje posiada znacznie dłużej, tym bardziej są mi one bliskie.

Pani prokurator oczekuje od każdej osoby, która widzi kogoś potrzebującego pomocy jednej rzeczy: telefonu do służb. Wydaje się wierzyć, że społeczeństwo obywatelskie polega na tym, że obywatel raportuje władzy wszystkie nieprawidłowości, które są przez aktualnie rządzącą partię definiowane. Pod koniec istnienia NRD na 66 Niemców przypadał jeden informator Stasi. Myślę, że to był bardzo efektywny system w raportowaniu nieprawidłowości, tylko nie jestem przekonany, czy do takiego społeczeństwa obywatelskiego chcemy dążyć.

Ostatnie trzy lata były dla mnie okresem, kiedy zrozumiałem, że coś, co wydawało mi się normalne, jest w tym momencie nielegalne i że oczekuje się ode mnie pasywności, gotowości do zamknięcia oczu na żądanie partii rządzącej i patrzenia w drugą stronę. Ludzie będący u władzy uwielbiają używać prostych, fałszywych analogii. Budżet państwa staje się budżetem gospodarstwa domowego, granica państwa – czymś w rodzaju granicy posesji albo domu, a osoby przekraczające granicę – falą, zalewem, jakbyśmy mówili o powodzi czy innej katastrofie naturalnej. Tymczasem każda osoba mająca jakiekolwiek pojęcie o budżetach, granicach i migracjach wie, że to skomplikowane kwestie, a podstawowa logika mówi o tym, że złożone systemy nie mogą być skutecznie opisane za pomocą prymitywnych uproszczeń, emocjonalnych sloganów, prostych analogii.

To nie rzekoma ideologia LGBT cierpi, tylko chłopak wyrzucony z domu przez rodziców za to, że jest gejem. To nie narodowa skarbonka cierpi, tylko rodzice zbierający na leczenie za granicą. To nie wojna hybrydowa cierpi, tylko rodzina z siódemką dzieci i pobity Egipcjanin, obawiający się tego, że zostaną z powrotem wydani w ręce Białorusinów.

Tak jak obrońca, wnoszę o uniewinnienie mnie i pozostałych oskarżonych osób.

Kamila Jagoda Mikołajek (fot. Piotr Czaban)

Kamila Jagoda Mikołajek:

– Na początku chciałabym powiedzieć jasno: nie czuję się winna. Nie czuję, żebyśmy zrobili coś złego. To, co robiliśmy, było po prostu ludzką reakcją na sytuację, w której inni ludzie byli w lesie głodni, chorzy, wyziębieni, spushbackowani. Każdy przyzwoity człowiek w takiej sytuacji pomógłby i wierzę, że wszystkie osoby znajdujące się na tej sali postąpiłyby podobnie.

Ta sprawa toczy się już ponad trzy lata. W tym czasie zarzuty były wielokrotnie zmieniane, dowody wciąż uzupełniane, telefony trzymane w prokuraturze miesiącami. Dalej nie popełniliśmy przestępstwa, bo naszym jedynym „przestępstwem” była pomoc drugiemu człowiekowi. Nie jesteśmy zorganizowaną grupą przestępczą. Jesteśmy zwykłymi osobami, które mają serca po właściwej stronie. Tak jak w codziennym życiu nie przechodzilibyśmy obojętnie obok osoby w kryzysie bezdomności czy kogoś, kto prosi o wodę, tak samo nie mogliśmy przejść obojętnie obok ludzi w lesie.

To państwo polskie powinno wziąć odpowiedzialność za sytuację na granicy. Gdyby prawo migracyjne było przestrzegane, gdyby istniał system przyjmowania i rejestrowania osób, gdyby były przygotowane ośrodki recepcyjne – nas tutaj dzisiaj by nie było. Ale odpowiedzialność została zrzucona na zwykłych obywateli, a z nas próbuje się zrobić winnych. Budowanie narracji o „obronie granic” nie zmieni faktu, że migracja się nie zatrzyma – szczególnie w świecie, w którym mamy wojny, kryzysy humanitarne i zbliżającą się katastrofę klimatyczną. Żaden mur nie powstrzyma ludzi uciekających przed śmiercią, a skazywanie osób mieszkających na Podlasiu nas nie rozwiąże żadnego problemu – to tylko pokazuje bezradność państwa.

Dlatego uważam tę sprawę za absurd. Wydano na nią ogromne pieniądze polskich podatników, a można je było przeznaczyć na coś realnie potrzebnego – na system przyjmowania uchodźców, na służbę zdrowia, na wsparcie ludzi w kryzysie. Kolejnym absurdem jest obecność tu na sali Fundacji na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, ponieważ przez cały ten okres sytuacji, która się dzieje na granicy, ich hasło “prawo do życia” zniknęło. Na tej granicy były również osoby w ciąży, rodziły się dzieci, były poronienia. Ordo Iuris tam nie było, a jest tutaj teraz z nami. Kolejną abstrakcją jest to, że mówi głośno o bezpieczeństwie państwowym, jednocześnie będąc sponsorowanym przez Kreml.

Wysoki Sądzie, mam 26 lat. W momencie, kiedy doszło do tych wydarzeń, miałam 23. Jeżeli 23-latka jest w stanie zagrozić bezpieczeństwu państwa, to oznacza, że to państwo ma naprawdę poważny problem – ale nie z nami, tylko ze sobą. Na koniec chcę powiedzieć: jestem dumna z tego, co zrobiliśmy. Gdyby sytuacja się powtórzyła, postąpiłabym dokładnie tak samo, bo człowieczeństwo polega na tym, żeby pomagać drugiemu człowiekowi w potrzebie. I tego prawa do solidarności nikt nam nie odbierze.

Joanna Agnieszka Humka (fot. Piotr Czaban)

Joanna Agnieszka Humka:

– Wysoki Sądzie, przeczytam odpowiedź Amnesty International, która niemal od razu w mediach społecznościowych odniosła się do wypowiedzianych dzisiaj słów prokurator Rutyny: „Od samego początku procesu wspieramy publicznie (!) osoby oskarżone w sprawie znanej jako Piątka z Hajnówki”.

Jest dla mnie dużą przykrością, że Ordo Iuris i Marsz Niepodległości mogą wypowiadać się publicznie, bo organizacje, które szerzą idee białej supremacji, nacjonalizmu, dyskryminację religijną bądź zaprzeczają obecnej wiedzy medycznej, nie powinny występować publicznie w żadnym kontekście, a tym bardziej w instytucjach państwowych. Na Marszu Niepodległości mamy do czynienia z takimi hasłami jak „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Biała Europa”, czy „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. Takie stowarzyszenie niesie ze sobą bardzo niską kulturę prawną.

Przypomnę definicję pomocy humanitarnej Unii Europejskiej: jej celem jest organizacja działań w sytuacjach kryzysowych, które będą oparte na potrzebach i których celem będzie ochrona życia, zapobieganie ludzkiemu cierpieniu i łagodzenie go, a także zachowanie godności ludzkiej zawsze, gdy pojawi się taka potrzeba, w sytuacjach gdy rządy i podmioty lokalne są przeciążone, niezdolne lub niechętne do podjęcia takiej aktywności.

Jeżeli wszystkie działania państwa w postaci porwań ludzi ze szpitali i wywalania ich na Białoruś, pobicia, zabieranie dokumentów, palenie paszportów, wyrzucanie dzieci i kobiet w ciąży, zresztą jakichkolwiek osób na pastwę pograniczników białoruskich – to ja pytam panią prokurator, czy to są standardy demokratycznego państwa prawa? Takie zachowania służb nie biorą się znikąd. Nie dość, że są promowane przez państwo, to takie postawy indywidualnych osób biorą się z wieloletniej propagandy dehumanizującej osoby w drodze.

Służby mundurowe na Podlasiu zaczęły zachowywać się jak grupa przestępcza. Przemoc była przez państwo akceptowana i skrzętnie ukrywana, m.in. poprzez wprowadzenie strefy zamkniętej. To wszystko spowodowało brak zaufania do instytucji. Zachowanie funkcjonariuszy państwowych było oceniane nie tylko przez NGO-sy czy aktywistów działających na granicy.

Chciałabym tu zacytować prokuratora Tomasza Gizę, który jest szefem zespołu ds. łamania prawa na granicy przez polskich funkcjonariuszy z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. W wywiadzie udzielonym Piotrowi Czabanowi, prokurator Giza mówi: „Jeżeli w którymś momencie społeczeństwo dowie się szczegółów, będzie mało osób, żeby tych funkcjonariuszy bronić”.

Wysoki Sądzie, tego, co się działo i nadal dzieje na Podlasiu, nie uznałabym za jakiekolwiek działania w ramach państwa demokratycznego. Jedyny sens, jaki widzę w tej sprawie, to dzisiejsze przemowy, które wskazują na to, że w naszym państwie, które zmierza coraz mocniej w stronę lat 30-tych XX wieku, nadal są organizacje i ludzie, dla których dobro w postaci życia i godności ludzkiej jest ważniejsze niż ślepe zaufanie mundurowi. Bo mieliśmy to tuż przed II wojną światową i wszyscy wiemy, jak to się skończyło.

Ewa Moroz-Keczyńska (fot. Piotr Czaban)

Ewa Moroz-Keczyńska:

– Stoję tu nie jako aktywistka, ale jako obywatelka Rzeczypospolitej Polskiej, mieszkanka Podlasia, osoba z tej ziemi. Moje życie toczy się tutaj, gdzie doświadczeniem codzienności jest Puszcza Białowieska, a gościnność wobec drugiego człowieka jest tradycją starszą niż jakakolwiek granica.

To tu, na mojej rodzinnej ziemi, we wrześniu 2021 roku stanęłam oko w oko z ludzkim cierpieniem, którego wspomnienie do dziś mrozi serce. My, mieszkańcy, nie byliśmy nigdy stroną w tym konflikcie. Nikt z nas się na to nie pisał. Liczyliśmy, że nasze państwo przyjdzie i pomoże z rozwiązaniem, że zdejmie z nas obowiązek ratowania życia drugiego człowieka.

W końcu robiło to zawsze, ratując ludzi z wypadków albo ofiary niesprawiedliwości. Ale państwo zamknęło granice, wprowadziło strefę zamkniętą obejmującą ponad 180 miejscowości, wysłało żołnierzy, a w 2022 roku zbudowało pięciometrowy mur ze stali i drutu żyletkowego. Czas mijał, ale nie powstał żaden system realnego wsparcia – ani dla uchodźców, ani dla nas, mieszkańców.

A teraz państwo postawiło mnie przed sądem. Wtedy, jesienią i zimą 2021 i 2022 roku, podobnie jak dziesiątki, a może i setki mieszkańców przygranicznych miejscowości, robiłam to, co podpowiadało mi serce: podawałam rękę ludziom – obcym, zagubionym, skrajnie wyczerpanym. Widzieliśmy ich i wiedzieliśmy, że jeśli tego nie zrobimy, ktoś może umrzeć, nie doczekując poranka.

Bo my, mieszkańcy Podlasia, wiemy, czym jest głód, strach i zimno, wiemy, ile znaczy kubek ciepłej zupy. Podlasie zawsze było pograniczem – tu spotykały się różne języki, religie, tradycje. My wiedzieliśmy i wierzyliśmy w jedno: człowiek jest ważniejszy niż podziały. To cała prawda o naszych działaniach. Nie było w tym polityki. Było tylko nagie człowieczeństwo.

Tak, przekazywałam jedzenie, wodę, śpiwory, lekarstwa. Tak, widziałam twarze ludzi, którzy błagali o możliwość przeżycia. Tak, byłam tam, gdzie zdrowie i życie człowieka wisiało na włosku. Ale nie dlatego, że ktoś mi za to zapłacił, czy że miałam w tym jakąkolwiek korzyść. Moją jedyną „korzyścią” była świadomość, że zachowałam się przyzwoicie w obliczu śmierci.

Nie potrafię odwracać wzroku od ludzkiego cierpienia. Nie liczy się dla mnie kolor skóry ani religia – liczy się człowiek i życie. Zawsze uczono mnie – w domu, w szkole, w cerkwi – że ratując życie, postępuję dobrze.

Prokuratura próbowała przedstawiać nas jako osoby pomagające w przemycie. Te szkalujące zarzuty, niepoparte rzeczowymi dowodami, są próbą kryminalizacji pomocy humanitarnej. Przemyt to zorganizowany proceder nastawiony na zysk, a nasze działania były jego przeciwieństwem – spontaniczne, bezinteresowne. Nie byłam częścią żadnej organizacji, żadnej siatki. Pomoc, którą niosłam, czasem we współpracy z innymi osobami, nie może być kryminalizowana.

Nigdy nie uwierzę, że nakarmienie głodnego to przestępstwo, że napojenie spragnionego to przestępstwo, że ogrzanie zmarzniętego to przestępstwo, a podzielenie się dachem nad głową to działanie kryminalne. To był jedyny realny system wsparcia dla ludzi w potrzebie, ludzi, których życie i zdrowie było zagrożone. Żaden inny system, na przykład taki zorganizowany i sterowany odgórnie przez państwo, nie powstał. W lesie z pomocą byliśmy tylko my, obywatele.

Łączenie pomocy humanitarnej z przestępczością zorganizowaną to nie tylko fałsz, ale i krzywda wyrządzona nie tylko mi, ale też mieszkańcom, którzy w najtrudniejszej sytuacji starali się po prostu pozostać ludźmi. To celowe upolitycznianie i stygmatyzowanie lokalnych gestów solidarności, które poza kontekstem pogranicza byłyby tylko powodem do dumy i chwały.

To, co prokuratura nazwała „pomocą w nielegalnym pobycie”, było w rzeczywistości ratowaniem zdrowia i życia. W samym tylko 2022 roku udokumentowano co najmniej dziesięć zgonów po polskiej stronie granicy.

Jeśli ratowanie zdrowia i życia staje się przestępstwem, to czym jest w takim razie obojętność? Jakim czynem staje się nieudzielenie pomocy osobie głodnej, spragnionej, chorej, wycieńczonej?

Stawiłam się na wszystkie rozprawy, wysłuchałam argumentów prokuratury, ale wciąż uważam, że ani ja, ani pozostali współoskarżeni nie zrobili nic złego. Myśmy po prostu nie byli obojętni. Jesteśmy zwykłymi ludźmi, reprezentantami starej wiary w solidarność. Nie powinniśmy być oskarżani o to, że chcieliśmy, żeby komuś nie stała się krzywda.

Proszę, by ocenić moje działania nie tylko w świetle prawa, ale także zwykłego człowieczeństwa. Jedyne, co mi zostaje, to nadzieja na sprawiedliwy wyrok Wysokiego Sądu.

Dlatego wnoszę o uniewinnienie – nie tylko mnie, ale też osób, które obok mnie siedzą na ławie oskarżonych. Bo nasze uniewinnienie będzie zdjęciem stygmatu przestępców z całej społeczności, która w najtrudniejszym czasie wybrała człowieczeństwo zamiast obojętności lub wrogości.

Bo jeśli dziś mamy być za to skazani, to znaczy, że na ławie oskarżonych znalazła się nie tylko pomoc, lecz zwykła ludzka przyzwoitość. Proszę pozwolić mi nadal wierzyć, że warto być przyzwoitym.

Wszyscy jesteśmy współoskarżeni

Kamil Syller, mieszkaniec pogranicza, świadek na Procesie Piątki (fot. Piotr Czaban)

Tuż po rozprawie Kamil Syller, prawnik i mieszkaniec pogranicza zaangażowany w niesienie pomocy humanitarnej, skomentował w mediach społecznościowych:

– Prokurator Rutyna (…) powiedziała podczas rozprawy rzecz niebywałą. Otóż, niezadowolona z oddalenia jednego z wniosków dowodowych, w mowie końcowej uderzyła w sędziego zgłoszeniem wątpliwości, czy oddalił on ten wniosek dowodowy w wyniku obiektywnej i rzeczowej analizy materiału, a nie (uwaga!) z chęci „dostosowania się do oczekiwań środowisk prawniczych”, które wsparły oskarżonych.

Wyraziła przy tym nadzieję, że sąd będzie „sądem prawa i faktu”, a nie „sądem opinii publicznej”. Naprawdę tak powiedziała. Z dziwnego rachunku zysków i strat wyszło jej, że opłaca się w ten sposób zdemaskować możliwe motywacje sędziego, któremu widocznie wystarczy pohałasować pod oknami sądu bębnami, dzwonkami i grzechotkami – i już jest przeciągnięty na stronę oskarżonych (skoro oddalił wniosek).

Soczysty policzek wymierzony dziś sędziemu był wisienką na nieudanym torcie przygotowanym przez prokuraturę (źle przygotowany akt oskarżenia, naciągane zarzuty, nieprawidłowa wykładnia art. 264a § 1 kk, słaby materiał dowodowy, chwiejne stanowisko w sprawie kwalifikacji czynu, przeciąganie sprawy, błędy proceduralne, które z pewną już irytacją wytykał sędzia).

Dobre były wystąpienia przedstawicieli organizacji, które stanęły po stronie oskarżonych, m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Naczelnej Rady Adwokackiej. Do mnie przemówiło jednak najmocniej podsumowanie sensu i celu działań oskarżonych, sformułowane przez Marcina Skubiszewskiego z Obserwatorium Wyborczego. Stwierdził on, że czyny oskarżonych nie naruszały prawa, lecz naruszały bezprawie. Krótko i celnie.

Myśl tę rozwinął obrońca oskarżonych, mec. Radosław Baszuk, który wskazał, że to państwo polskie, niedziałające normalnie w kwestii kryzysu migracyjnego, zmusiło oskarżonych do chronienia cudzoziemców przekraczających granicę przed łamiącymi prawo ludźmi w polskich mundurach.

O wystąpieniu przedstawicieli Ordo Iuris i Stowarzyszenia Marsz Niepodległości nie warto wspominać. Wygłosili przewidywalny do bólu, czarno-biały przekaz, dla którego odpowiednim miejscem powinna być nie sala sądowa w procesie o granice solidarności i człowieczeństwa, lecz jedna ze stacji telewizyjnych.

Nasi oskarżeni jak zwykle trzymali się dzielnie. W mowach końcowych trochę nawet zaatakowali atakujących. Każde z wystąpień kończyły brawa publiczności. Sędzia już nawet nie wzywał nas do porządku. Po wystąpieniu Ewy w wielu oczach pojawiły się łzy wzruszenia.

Ta sprawa jest nietypowa, bo ława oskarżonych nie kończy się w części sali przeznaczonej dla oskarżonych, ale płynnie przechodzi w ławy dla publiczności. Wszyscy, którzy pomagaliśmy i pomagamy ludziom z lasu, jesteśmy współoskarżeni w tym procesie. I to jest naprawdę mocne źródło współodczuwania stresu, żalu i rozczarowania, ale też chęci obrony wartości i motywacji, w które, rękami prokuratorów, uderzyło nasze własne państwo.

Łzy pojawiają się szybko, a oczekiwanie uniewinnienia jest zbiorowe i intensywne.

8 września o godz. 9 przed budynkiem Sądu Rejonowego w Białymstoku rozpocznie się jak zwykle demonstracja solidarnościowa, o tej samej godzinie ruszy też część niejawna mów końcowych. Ogłoszenia wyroku można spodziewać się nie wcześniej niż o godz. 10.

Doceń pracę Joanny Klimowicz, która przygotowała ten artykuł i postaw jej wirtualną kawę. Kliknij w baner i poznaj szczegóły.

Relacje ze wszystkich rozpraw, wywiady z oskarżonymi i nie tylko znajdziesz na kanale “Czaban robi raban” w playliście “Proces Piątki”.

Klikając odtworzysz playlistę "Proces Piątki
Zostań Patronem redakcji "Czaban robi raban".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *