Odwrócenie porządku moralnego, postawienie go na głowie
Karolina Gierdal, Helsińska Fundacja Praw Człowieka:
– Ta sprawa jest prosta, ponieważ z jednej strony jest przepis penalizujący sytuację czerpania zysku z ludzkiej tragedii, tu ujętej jako umożliwianie czy ułatwianie pobytu dla korzyści majątkowej lub osobistej. Z drugiej – konkretne ludzkie życie. Mamy rodzinę uwięzioną w lesie, noc, chłód, głód, wyczerpanie. I oskarżonych, którzy nie szukali korzyści, ale zrobili tylko tyle – i aż tyle – ile nakazuje prawo i sumienie: dali jedzenie, ubranie, chwilowy odpoczynek. Pomogli, udzielili pomocy humanitarnej. Stoimy na stanowisku, że taka pomoc w polskim porządku prawnym zawsze będzie legalna.
Chcę zasygnalizować absurdalność wykładni, która została zastosowana i jej kompletny brak logiki. Jest to widoczne nie tylko dla prawników, ale również dla publiczności. Prokuratura próbuje rozciągnąć znaczenie przepisu art. 264a na zachowania, których on po prostu obejmować nie może. Sprawca czynu, zgodnie z tym przepisem, może działać wyłącznie w zamiarze bezpośrednim, kierunkowym – ułatwianie pobytu innej wbrew przepisom ma zawsze następować w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Oczywiście korzyść nie musi być osiągana przez samego sprawcę. Może być osiągana przez jakąkolwiek osobę trzecią. Ale nie przez osobę, dla której pomoc się świadczy. Dojście do innego wniosku byłoby sprzeczne z wykładnią językową, ale i z logiką, ponieważ zawsze kiedy komuś pomagamy, ta osoba odnosi korzyść osobistą. Nie istnieje stan faktyczny, w którym osoba, której się pomaga, nie odnosi z tego korzyści. Aby przyjąć interpretację prokuratury, ten przepis musiałby brzmieć inaczej. Ale nie brzmi. W prawie karnym „korzyść” nie oznacza tego samego, co w języku potocznym. To jest korzyść niegodziwa, nienależna, bezprawna. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej należnego i godziwego niż udzielenie komuś schronienia, ciepłej zupy, koca, niż przekazane ich człowiekowi, który marznie w lesie, który jest wyczerpany, który się boi.
Spójrzmy też na akty prawa unijnego, które sprawiły, że w polskim porządku prawnym znalazły się przepisy art. 264 i 264a k.k. [Dyrektywa Rady 2002/90/WE z 28 listopada 2002 r. definiująca ułatwianie nielegalnego wjazdu, tranzytu i pobytu oraz Decyzja Ramowa Rady z 28 listopada 2002 r. w sprawie wzmocnienia systemu karnego w celu zapobiegania ułatwianiu nielegalnego wjazdu, tranzytu i pobytu. (2002/946/WsiSW) – przyp. Szpila]. Aktom tym daleko do doskonałości, ale nawet one różnicują sytuacje bardzo wyraźnie na te, które dotyczą organizowania przekraczania granicy czy pomagania w przekraczaniu granicy od tych, które dotyczą ułatwiania czy umożliwiania pobytu. To pierwsze, zgodnie z dyrektywą ma być karane niezależnie od tego, czy odnosi się korzyści, a to drugie – tylko wtedy, gdy sprawca działa w celu osiągnięcia korzyści. Jest jednak wyjątek humanitarny, który przewidział ustawodawca unijny. Pozwala on państwu członkowskiemu na sytuację, że nie będzie karać, jeżeli pewne działanie zostaje podjęte w celach humanitarnych. Ten wyjątek dotyczy wyłącznie czynności związanych z ułatwianiem przekraczania granicy, nie z ułatwianiem czy umożliwianiem pobytu. Nawet w świetle tej dyrektywy oczywistym jest, że ułatwianie pobytu z pobudek humanitarnych nie powinno być karane.
Jeśli poważnie traktujemy koncepcję państwa prawa, jeśli poważnie traktujemy art. 30 Konstytucji RP, który mówi o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, nienaruszalnej i podlegającej ochronie przez władze publiczne, jeśli pamiętamy jednocześnie o art. 40 Konstytucji, zakazującym nieludzkiego i poniżającego traktowania, czy art. 38 mówiącym o prawie do życia, to musimy dojść do wniosku, że one wykluczają taką interpretacją przepisów prawa, która uniemożliwiałyby działania mające na celu ochronę godności i życia ludzkiego. A czym innym jest niesienie pomocy humanitarnej?
W tym miejscu chciałabym powrócić do kontekstu, w jakim działali oskarżeni i wszystkie inne osoby niosące pomoc humanitarną na pograniczu – jest to działanie w warunkach świadomego naruszania przez państwo polskie i jego służby prawa dotyczącego uchodźców. Na granicy polsko-białoruskiej polskie państwo nie przestrzega konwencji, które dotyczą statusu uchodźców, a wręcz wprowadza przepisy pozornie legalizujące swoje działania. Rozpatrując sprawę w tak zarysowanym kontekście widać, że jest ona przejawem świadomej, antyuchodźczej polityki państwa polskiego.
Stawiam tezę, że niezbędnym elementem polityki, której skutkiem jest łamanie podstawowych instytucji prawa międzynarodowego w stosunku do uchodźców, jest jednocześnie kryminalizowanie działań ukierunkowanych na udzielenie pomocy humanitarnej. Z samego aktu oskarżenia wynika, że oskarżeni kierowali się wyłącznie motywami altruistycznymi – pomagali zrozpaczonej rodzinie przetrwać. Ta rozpacz nie wzięła się znikąd. To bezpośredni skutek praktyk państwa, które zamiast zapewnić dostęp do procedury ochrony międzynarodowej, koncentruje się na tropieniu, wyłapywaniu i wywożeniu ludzi na linię granicy, godząc się świadomie na ryzyko przemocy, nieludzkiego traktowania, a w skrajnych przypadkach – śmierci z wycieńczenia tych osób.
Aby taka polityka mogła działać, osoby w drodze muszą zostać osamotnione, pozostawione same sobie – bez wsparcia, bez świadków, bez elementarnej pomocy. Stąd kryminalizacja, z którą mamy do czynienia w tej sprawie, nie jest „błędem w sztuce”, lecz zamierzonym narzędziem; ono ma wywołać efekt mrożący, ma odstraszać niosących pomoc i podważać ich wiarygodność w oczach opinii publicznej, tak, by ograniczać skalę wsparcia i ułatwiać kontynuowanie praktyk sprzecznych z prawem. By móc skutecznie prowadzić takie działania, konieczne jest, by osoby uchodźcze były osamotnione, pozbawione jakiejkolwiek formy wsparcia, także tej, która w akcie oskarżenia jest określana jako dostarczanie pożywienia, ubrania w czasie pobytu w lesie, udzieleniu schronienia i odpoczynku.
Ta sprawa jest odwróceniem porządku moralnego, postawieniem go na głowie. To polskie państwo nie respektuje prawa i godności ludzkiej, a działanie, które w normalnych warunkach byłoby naturalne – czyli udzielanie pomocy – staje się działaniem potępianym i ściganym przez państwo. Jest niestety logiczne, że tu jesteśmy, bo ta sprawa jest niezbędna do tego, aby tę politykę państwa polskiego realizować.
Rewersem polityki antyuchodźczej jest kryminalizacja pomocy humanitarnej. Temu przeciwstawili się oskarżeni. Wyrażam nadzieję, że wyrok Wysokiego Sądu przywróci właściwy porządek rzeczy i pewność, że pomaganie drugiemu człowiekowi nie jest przestępstwem.
Proces sumienia nas wszystkich