Cud narodzin po złej stronie płotu / Realia kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim
🟥 Czy bezpiecznie jest być noworodkiem na Białorusi? W jaki sposób Polska naraża najmłodszych – wypychając ciężarne i matki z dziećmi lub utrudniając im znalezienie drogi ratunku z Białorusi?
W ostatnich dniach pisałam o Elise*, mamie, której szpital groził policją i zatrzymaniem dziecka, jeśli nie zapłaci rachunku za poród. Dzięki Waszej pomocy mogłyśmy przekazać jej kwotę na opłacenie rachunku szpitalnego. Jest to wielka ulga dla niej, ale nie koniec problemów. Ona i dziecko są cały czas zagrożeni i tak pozostanie, dopóki znajdują się na Białorusi. To, że maluch ma tydzień, a ona gojącą się ranę po cesarce, niczego nie zmienia i nie daje im żadnej taryfy ulgowej.
Urząd imigracyjny już o nich wie – szpital ma obowiązek informować o wszystkich pacjentach, o wszystkich narodzinach oczywiście także. Elise dostała nakaz stawienia się w biurze imigracji. Nie wiemy, czym to się skończy. W najlżejszej formie – niczym; może ktoś się zlituje, każe obiecać, że znikną, i puści ich wolno. Ale myślenie, że białoruska imigracja wzywa kogoś do biura po nic, jest raczej naiwne. Najprawdopodobniej dostaną nakaz opuszczenia Białorusi. Jest też ryzyko, że zostaną aresztowani i deportowani.

Jednak nawet jeśli będzie nakaz opuszczenia kraju, kobieta nie będzie mogła nawet próbować szukać bezpieczeństwa przez przejście graniczne. Do tego maluch musiałby mieć wizę exit, a żeby ją dostać, konieczny jest paszport lub dokument podróżny. Na paszport czeka się długie miesiące. Dokument podróżny może wystawić tylko ambasada DRK w Moskwie. Do ambasady trzeba pojechać osobiście. Jeżdżenie do Rosji, będąc nielegalnie na Białorusi, to kolejne ogromne ryzyko – zatrzymania, aresztowania, kolejne koszty…
Czujne oko sąsiada
Pozostanie na Białorusi, gdyby nawet nie dostali nakazu opuszczenia, nie jest łatwiejsze. Z zebranych na zbiórce środków przekazałyśmy mamie pieniądze na wynajem pokoju. Zdążyła opłacić miesięczny czynsz, ale sprawa jest już nieaktualna. Wczoraj właściciel oddał jej pieniądze i kazał się wynosić – nie chce mieć w mieszkaniu mamy z noworodkiem. Dziecko, które płacze, to zagrożenie dla wszystkich. Ryzyko, że sąsiedzi doniosą, jest bardzo duże. To ryzyko nie dotyczy tylko osób, które się ukrywają. Za wynajmowanie mieszkań osobom bez wizy grozi na Białorusi do 8 lat więzienia.
A prawda jest taka, że sąsiedzi często donoszą. Tak jak donieśli na Alema*, tatę innego noworodka, tylko tydzień starszego. Tata dorabiał na budowie, sąsiadom nie podobał się Afrykanin w budynku, wychodzący co rano do pracy. Policja reaguje na donosy – od razu robią nalot. Teraz dwutygodniowy noworodek, jego mama i tata, który chciał zarobić pieniądze na przeżycie, zostaną deportowani do Demokratycznej Republiki Konga.

Pułapka bez wyjścia
Ta rodzina miała szansę prosić o ochronę w Polsce, gdy Gloria* była jeszcze w ciąży, ale nie byli w stanie znaleźć transportu na przejście graniczne. Próbowali raz, próbowali drugi, aż już było za późno i Gloria zaczęła rodzić. I w końcu urodziła tam, na Białorusi, a nie w bezpiecznym kraju.
Nie opowiadałam o tym wcześniej – przejście graniczne w Terespolu właściwie zostało zamknięte na trzy tygodnie przed wprowadzeniem niekonstytucyjnego zawieszenia prawa do azylu. Straż Graniczna zaczęła odbierać wizy Schengen osobom wiozącym uchodźców na przejście. Z tego, co udało się ustalić, w krótkim czasie wizy straciło przynajmniej dziesięciu kierowców. W każdym razie efekt był szybki – od mniej więcej 10 marca nikt już właściwie nie mógł znaleźć samochodu i nie mógł jechać prosić o ochronę. A przejście graniczne jest tylko samochodowe – nie można przejść go na piechotę.
Pisząc „właściwie nikt”, mam na myśli Afrykanów, bo odbieranie wiz Schengen nie dotyczyło kierowców wożących Tadżyków i Czeczenów. A co do Afrykanów i Arabów – po tamtych akcjach nie ma już odważnych kierowców. Wszyscy się boją.
Czy prawdą jest, że Polska Straż Graniczna mówiła do kierowców, że czarnych tu nie chcemy? Że Tadżyków niech sobie wożą, ale za Afrykanów będzie kara? Takie informacje otrzymałyśmy nieoficjalnie.
Bez mamy
Wracając do Glorii – urodziła chłopca. Szczęściem do szpitala nie wezwano policji (jej też tak grożono), ale gdy została wypisana, nie mogła zabrać dziecka. Szpital nie wydał noworodka do czasu uregulowania rachunku za poród. Rodzicom zabrakło części kwoty – musiałyśmy im pomóc. Ale nim to się udało, przez jeden dzień niemowlak był tam sam, bez mamy.
I jeszcze trzecia historia. Pamiętacie mamę, o której pisałam, że zmuszono ją do podpisania, że zrzeka się dziecka? Nadal walczy. Teraz ma szansę odebrać córeczkę, ale musiałaby opłacić rachunek za szpital, który przyjął poród i leczył wcześniaka przez kilka miesięcy. Przez te miesiące, gdy dziecko było hospitalizowane, mama mogła odwiedzać je w szpitalu. Teraz, kiedy mała jest już w stabilnym stanie zdrowia i mogłaby opuścić szpital, wystawiono rachunek. Zgodnie z tym, co mówi mama, zakazano jej odwiedzin dziecka, ponieważ go nie opłaciła. Rachunek jest kolosalny…
Opisuję akurat te trzy historie, bo rozgrywają się teraz. Ale takich sytuacji było więcej.
Byli rodzice, którym musiałyśmy pomóc kupić łóżeczko i wyprawkę dla noworodka, żeby udowodnili, że mają odpowiednie warunki, by je dostać z porodówki.
Znamy inną mamę, której w tym roku odebrano na kilka dni 4-miesięcznego synka do czasu dostarczenia przez nią dokumentów.
Oraz mamę, o której pisałam kilka razy wcześniej – białoruska imigracja odebrała jej na tydzień dwie malutkie córeczki, też za karę za to, że dokumenty z ambasady nie dotarły na czas. Ona i dzieci szczęśliwie są już w Polsce.
To właśnie może się stać, gdy ciężarnym uchodźczyniom nie uda się wydostać do bezpiecznego kraju, nim urodzą. To może się stać samotnym matkom z dziećmi, wypychanym z przejścia na Białoruś: ciągły strach, ciągłe uciekanie przed nalotami, przymusowa deportacja, oddzielenie od mamy.
Tak wyglądają te „koszty”, które ma niby płacić Białoruś. Koszty polskiej bezwzględności, które płacą najmłodsi i najbardziej bezbronni.

Nowe życie po dobrej stronie płotu
Tymczasem może być inaczej. Jedna z dwóch ciężarnych kobiet, którym cudem udało się złożyć wniosek o ochronę po zawieszeniu prawa do azylu – kilka dni temu urodziła. Cudem, bo ona też doświadczyła wcześniej pushbacku w Terespolu. Została wypchnięta.
Mama i maluszek mają się dobrze. Są w kraju, w którym nie grozi im areszt, deportacja ani odebranie dziecka za nie wiadomo co.
Inne dzieci, nawet te już urodzone, też powinny mieć do tego prawo.

A do Ciebie, malutka – witaj na świecie.
Mam nadzieję, że będziesz zdrowa, radosna i szczęśliwa. Europa ma wiele twarzy, nie wszystkie są przyjazne, niestety.
Obyś na swojej drodze spotkała jak najwięcej osób, które rozumieją, że dziecko to dziecko, niezależnie od koloru skóry, i że każde dziecko ma prawo do bezpiecznego i szczęśliwego dzieciństwa.
- Wszystkie imiona bohaterek artykułu zostały zmienione