Subskrybuj

Bez prawa do azylu, ludzie na pograniczu umierają. W tydzień odnaleziono pięć ciał

11 minutes
99

🟥 Kopano nas wielokrotnie. Niektórym połamano nogi. Zmuszano nas do przekroczenia rzeki, a ja byłem świadkiem utonięcia niektórych osób. To zrobili nam Białorusini – pisze Etiopczyk i dodaje: – Wcześniej byliśmy w Polsce, z której nas wyrzucono.
Jego słowa potwierdziły się. Z Bugu do tej pory wyłowiono cztery osoby: trzy po polskiej, a jedną po białoruskiej stronie.

W tym samym czasie na Białorusi zmarł inny Etiopczyk, dwukrotnie wyrzucany z Polski.

UWAGA! W tym artykule pojawiają się drastyczne zdjęcia, na których widać fragmenty twarzy osób zmarłych na pograniczu. Publikuję je tylko dlatego, że zdecydowana większość naszego społeczeństwa nie wie, co tak naprawdę dzieje się po obydwu stronach granicy i jak wygląda dramat uchodźców i migrantów, którzy tu trafiają. Jeśli kogoś tym uraziłem, bardzo przepraszam. Jednak dłużej nie mogę ukrywać skali dramatu przed opinią publiczną. 

Mój rozmówca był jednym z tych, którzy pod koniec marca zostali zmuszeni przez Białorusinów do przepłynięcia Bugu. Skontaktowała nas ze sobą siostra jednego z zaginionych. Poprosiłem go, by starannie opisał to, co spotkało jego i grupę, z którą przekraczał zieloną granicę z Białorusi do Polski.

Białorusini wepchnęli do rzeki, Polacy przerzucili z powrotem

„19 marca podjęliśmy pierwszą próbę. Dzień później byliśmy w Polsce” – opisuje cudzoziemiec. – “Po wielu godzinach ukrywania się w lesie wysłaliśmy SMS-a do organizacji praw człowieka, która poinformowała nas, że wkrótce przyjedzie. Gdy czekaliśmy, pierwsza przybyła Policja (prawdopodobnie mężczyzna ma na myśli Straż Graniczną – dop. red.) i nas aresztowała. Zabrano nas na posterunek. Po wielu godzinach przesłuchań wyrzucono nas z powrotem przez granicę w kierunku Brześcia.
Tam trafiliśmy na białoruskich strażników, którzy próbowali wepchnąć nas z powrotem do Polski. Próbowaliśmy jeszcze trzy razy. Gdy noga mojej siostry utknęła w ogrodzeniu i złamała się, jeden z funkcjonariuszy kopnął mnie mocno, spryskał mi oczy jakąś substancją i próbował wepchnąć z powrotem do rzeki. Powiedziałem im, że nie umiem pływać i odmówiłem wejścia. Wtedy zaczęli mnie kopać – po nogach i po twarzy – i odepchnęli.”

Mężczyzna widział, jak Białorusini zmuszali jego kolegę do przepłynięcia rzeki. Wrzuconego do wody mężczyzny nikt już później nie widział.

– Codziennie go szukaliśmy, ale nie słyszeliśmy jego głosu – mówi towarzysz zaginionego.
Z jego relacji wynikało, że w rzece mogło utonąć znacznie więcej osób niż te dwie, które już były zgłoszone polskim służbom.

Mężczyźni do tej pory zaginieni na pograniczu. Głownie uchodźcy z Etiopii. Według relacji bliskich i świadków, wepchnięci do Bugu.

“Albo ich nie było, albo pojechali po socjal”

O utonięciu w Bugu dwóch osób pierwsza poinformowała Beata Siemaszko, ratowniczka humanitarna. Dotarła z pomocą do tych, którzy przetrwali przeprawę przez rzekę. W mediach społecznościowych relacjonowała:

“Białorusini zmusili ich do wejścia do Bugu. Mimo niższego niż zwykle stanu wody, rzeka jest głęboka. Dwóch z nich nie umiało pływać. – Oni utonęli – szlocha chłopak. Widziałem to. Nie mogłem im pomóc. Było tak potwornie zimno, ledwie sami dotarliśmy do brzegu.”

Beata Siemaszko pisała, że w miejscu pojawiły się służby i wyglądało na to, że rozpoczęły poszukiwania zaginionych.

Potwierdził to w rozmowie ze mną Dariusz Sienicki, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. Po dwóch dniach poinformował o zakończeniu poszukiwań.

– Policja i prokuratura nie prowadzą dalszych czynności w tej sprawie – dodał Dariusz Sienicki.

W lokalnej prasie był bardziej wylewny i tak tłumaczył to, że służby nie szukają zmarłych w Bugu:

– Albo one uratowały się i ruszyły w kierunku krajów, gdzie świadczenia socjalne są płacone w funtach i euro, albo wcale ich nie było w grupie nielegalnie przekraczającej granicę – te słowa Dariusz Sienicki, rzecznik Straży Granicznej, wypowiedział na łamach lokalnego portalu bialasiedzieje.pl.

„Dokładnie tak samo tłumaczyli się funkcjonariusze, których powiadamiałem o zaginięciu, jak się później okazało, zmarłej Mahlet” – komentowałem wypowiedź Sienickiego w mediach społecznościowych. – „Ciała Abiela szukano kilka miesięcy. Abdiego podobnie. Wassema i Mohsena również. Mohammada Sattara Jabra też. I wielu innych. To jest skandal, że po dwóch dniach poszukiwań przedstawiciel służb stawia taką tezę, usprawiedliwiając zakończenie akcji poszukiwawczej.”

Dariusz Sienicki przyznał się też do tego, że strażnicy wyrzucili z powrotem na Białoruś ośmiu członków grupy, którzy byli świadkami utonięć, co też sami zgłaszali polskim służbom.

Żeby zmusić funkcjonariuszy do wznowienia poszukiwań, Beata Siemaszko osobiście zawiadomiła Policję o utonięciu dwóch osób.

Kilka dni po skandalicznej wypowiedzi Dariusza Sienickiego po polskiej stronie wyłowiono ciało pierwszego zmarłego.

Kim są zmarli?

Po wspólnych konsultacjach z Karoliną Mazurek, ratowniczką humanitarną, i zebraniu danych o zaginionych w Bugu ludziach, o których odnalezienie prosili nas ich bliscy, przekazałem Policji dane dwóch mężczyzn.

Dzień później zadzwonił do mnie Marek Maryniuk, komendant Komisariatu Policji w Janowie Podlaskim. Był zdziwiony przekazanymi przeze mnie informacjami. Chciał wiedzieć, skąd je mam. Odpowiadałem. Gdy doszedłem do momentu, w którym wytknąłem policji i prokuraturze zaniechanie poszukiwań i wyjaśnienia okoliczności utonięcia ludzi w Bugu, zaczął na mnie krzyczeć i przerywał mi wypowiedź.

Domyślam się, że z naszej rozmowy musiał sporządzić szczegółową notatkę i nie chciał, by tam znalazła się informacja, że to też on jest odpowiedzialny za zaniechania.

Rozmowę przerwałem, a później wszystko zgłosiłem prokuraturze: sprawę utonięcia cudzoziemców oraz zaniedbania lokalnej policji i prokuratury. Także to, że Straż Graniczna wyrzuciła świadków śmierci w rzece na Białoruś.

Następnego dnia rozmawiałem już z policjantem z Białej Podlaskiej, który na podstawie przesłanych przeze mnie zdjęć i po oględzinach ciała wyłowionego z rzeki, wstępnie wytypował, kim może być zmarły.

Czy to jest dokładnie ta sama osoba, o tym zadecyduje weryfikacja brata jednego z zaginionych w Bugu. Skontaktowała się z nim Karolina Mazurek. Mężczyzna niedługo przyjedzie do Polski na okazanie zwłok.

Wcześniej lokalny portal, a za nim ogólnopolski, podały nieprawdziwą informację o tożsamości zmarłego. Napisały, że jest nim 19-letni Syryjczyk. Żadne służby tego nie potwierdziły. Okazało się, że lokalna dziennikarka przeczytała archiwalne wiadomości o Syryjczyku, który faktycznie utonął w Bugu, ale było to w roku 2021. I na tej podstawie stworzyła “fejkowy” artykuł.  Zadzwoniłem do niej, poinformowałem też ogólnopolski portal, który opublikował nieprawdziwą informację. Obydwie publikacje zostały usunięte z sieci.

Zanonimizowany screen z portalu, który opublikował nieprawdziwą informację.

Rzeka pełna trupów

Kilka dni później z Bugu po polskiej stronie wyłowiono kolejne dwa ciała.
Ten sam Dariusz Sienicki, który drwił z wcześniejszego zgłoszenia o utonięciu dwóch cudzoziemców, teraz mówił tak:
– Niewykluczone, że są to ciała migrantów, ponieważ w tamtym rejonie jakiś czas temu, podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy państwowej przez większą grupę osób, otrzymaliśmy informacje o osobach, które mogły utonąć – powiedział kpt. Sienicki (źródło: tvn24.pl).

źródło: Straż Graniczna, bialasiedzieje.pl i tvn24.pl

Tego samego dnia dostałem zdjęcie martwego człowieka wyłowionego po stronie białoruskiej. Wspólnie z Karoliną Mazurek wytypowaliśmy, do kogo jest podobny. Zrobiliśmy to, porównując z fotografiami mężczyzn, którzy zaginęli w ostatnim czasie na pograniczu polsko-białoruskim. Okazało się, że nasze przypuszczenia były słuszne.

Potwierdził to w rozmowie ze mną brat zmarłego (skontaktowała mnie z nim rodzina innego zaginionego). Rozpoznał go na zdjęciu. Zanim mu je pokazałem, musiałem się upewnić, że jest bratem zaginionego oraz sprawdzić, jak długo nie mieli ze sobą kontaktu. Nie wiedziałem, jak zareaguje na wiadomość. Nie wiedziałem do końca, że w zmarłym rozpozna swojego brata.

Zmarły wyłowiony z rzeki po białoruskiej stronie.

Do tej pory nie wiadomo, w którym białoruskim prosektorium znajduje się ciało. Brat zmarłego sam jest na Białorusi. Skończyła mu się wiza i musi się ukrywać przed deportacją. Powrót do ojczyzny naraziłby go na niebezpieczeństwo.

Nie wie, w jaki sposób rodzina będzie mogła godnie pochować zmarłego.

Informacje o kolejnych zaginionych i o martwym mężczyźnie wyłowionym po stronie białoruskiej przekazałem polskiej policji.

To jest argument za tym, że nie wolno przerywać poszukiwań.

Gwałt, zaginięcie brata, śmierć przyjaciela

Mijają trzy dni. Codziennie bliscy zaginionych dopytują mnie, czy już wiadomo, kim są zmarli, czy odnaleziono kolejne ciała.

– Zmarł mój przyjaciel z Etiopii – taką wiadomość wysłała do mnie siostra jednego z zaginionych. – Razem dotarliśmy na Białoruś. Dwukrotnie był wyrzucany z Polski.

Wysłała mi zdjęcie, na którym widać martwego, szczupłego mężczyznę.
Kobieta przypuszcza, że jej przyjaciel zmarł po białoruskiej stronie, niedaleko granicy z Litwą. Ale nie ma pewności.

Zmarły Etiopczyk odnaleziony po białoruskiej stronie. Według relacji jego przyjaciółki, dwukrotnie został wyrzucony z Polski.

Azyl uratowałby niejedno życie

Tutaj muszę wyjść z roli dziennikarza i szczerze wyznać, że taka skala nieszczęść dobiła mnie psychicznie. A to i tak nic w porównaniu do tego, co przeżywają rodziny zmarłych i zaginionych.
23-letnia kobieta, która pochodzi z regionu Tigraj w Etiopii, której brat zaginął w Bugu, której przyjaciel zmarł, wcześniej została zgwałcona w lesie. Polska nie przyjęła też jej wniosku o ochronę międzynarodową i wyrzuciła ją do białoruskiego lasu.

Opowiedziała mi o tym w tej rozmowie. 

Ile nieszczęść może spaść na jednego człowieka? Na jedną młodą kobietę, uciekającą przed wojną?

Wielu z tych dramatów można było uniknąć, przyjmując wnioski azylowe od wszystkich, którzy byli po polskiej stronie. Gdyby nie wypychano ich z powrotem w ręce bezlitosnych reżimowych służb dyktatora Aleksandra Łukaszenki – mogliby przeżyć.

Niestety, rząd Donalda Tuska zawiesił na pograniczu prawo do azylu i złamał tym samym jedno z podstawowych praw człowieka.

A handel z reżimem kwitnie

W tym samym czasie, gdy trwa wojna hybrydowa z Białorusią i przy granicy z nią giną ludzie, handel Polski z tym krajem nadal kwitnie, o czym mówił w moim programie białoruski opozycyjny dyplomata Paweł Łatuszka.

– Rok 2023 to jest rok rekordowy z punktu widzenia eksportu i importu w relacjach handlowych pomiędzy Białorusią a Polską – mówił Łatuszka (Białoruś wywołała kryzys migracyjny przy granicy z Polską w 2021 roku).

A jak to wygląda w tym roku? Jakie towary wyjeżdżają z Polski do Białorusi, a jakie stamtąd do nas wjeżdżają? Podlaski Oddział Krajowej Administracji Skarbowej odmówił mi udzielenia odpowiedzi na pytania w tej sprawie.

Cisza nad śmiercią uchodźców o ciemnym kolorze skóry i “ludzki” wiceminister na święta

Informacje o zmarłych na pograniczu niespecjalnie przebiły się do mediów głównego nurtu. Podobnie jak te o wyrzuceniu z legalnego przejścia w Terespolu obywatelki Gwinei z pięciomiesięcznym niemowlęciem.

Maciej Duszczyk, współodpowiedzialny za wyrzucanie uchodźców i migrantów do białoruskiego lasu i narażanie ich tym samym na śmierć, na portalu X poinformował, jakich obywateli nie wpuszczono do Polski. Jednak ukrył, że wśród nich była kobieta z niemowlęciem, uciekająca z targanej konfliktami i biedą ojczyzny.

Niedługo później opublikował wpis, w którym dopomina się, by Rosjanie oddali rodzicom porwane ukraińskie dzieci – tak przedświątecznie dbając o swój „ludzki wizerunek”.

źródło: profil wiceministra MSWiA Macieja Duszczyka na portalu X

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *