Bartek uniewinniony. To państwo zawiodło, nie on [UZASADNIENIE WYROKU]
🟩„Od wielkości jeden krok do śmieszności” – sędzia Tomasz Pannert cytował Napoleona, uzasadniając wyrok uniewinniający aktywistę Bartosza od absurdalnych zarzutów gróźb i wywierania wpływu na funkcjonariuszy Straży Granicznej. Wyliczył też, co nie zadziałało w państwie, że aż trzeba się było spotkać w sali sądowej – zabrakło ludzkiej wrażliwości, transparentności, profesjonalizmu i przygotowania do działania w trudnej sytuacji.
Pod Sądem Rejonowym w Białymstoku w piątek, 26 września trwała demonstracja solidarności z oskarżonym Bartkiem. Zebrani skandowali: „Nigdy, przenigdy nie będziesz szedł sam”, „Zdejmij mundur, przeproś Bartka” i „Pyskowanie jest legalne”. Pyskowanie – nie pomaganie (jak zwykle podczas demonstracji wsparcia dla aktywistów brzmi to hasło), bo chociaż Bartek od początku kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskiej granicy jest zaangażowany w pomoc humanitarną, to pretekstem do represji były jego słowa skierowane do dwóch funkcjonariuszy z placówki SG w Michałowie: „Ale macie przejebane. Łamiecie prawo. Zostaną wobec was wyciągnięte konsekwencje”.

Pełnomocnik siłą wyrzucony z placówki SG
Z tych paru zdań rzuconych w emocjach przez pełnomocnika studenta z Somalii, wywiezionego na Białoruś, pomimo że w obecności Bartka wnioskował o ochronę międzynarodową w Polsce, prokuratura skleciła akt oskarżenia i żądała kary grzywny.
Oskarżyła Bartka o to, że „stosując groźby bezprawne wobec funkcjonariuszy SG, wywierał wpływ na ich czynności służbowe”.
W mowie końcowej przed tygodniem prokurator Agnieszka Łupińska stwierdziła, że groźba bezprawna miała polegać na „groźbie spowodowania postępowania karnego”. Tymczasem gdy Bartek przyjechał do placówki w Michałowie i dowiedział się, że sprawy jego mocodawcy „już nie ma”, mówił wyłącznie o powiadomieniu rzecznika praw obywatelskich (czyli o skutkach w postaci postępowania służbowego, dyscyplinarnego).
Był bowiem przekonany, że funkcjonariusze łamią prawo, nie respektując praw cudzoziemca i praw jego samego jako pełnomocnika. RPO jest właśnie taką instytucją, która powinna w tym przypadku zadziałać. Bartek domagał się widzenia ze swoim mocodawcą albo wglądu w akta jego sprawy (a nie „usiłował wymusić przyjęcie wniosku o ochronę międzynarodową, pomimo tego że obywatel Somalii nie chciał złożyć takiego wniosku”, jak ujęła to prokurator w akcie oskarżenia). Nic z tego, został siłą usunięty z placówki SG.
Prokurator Łupińska w stanowisku końcowym przekonywała, że „funkcjonariusze działali zgodnie z prawem i przestrzegali swoich obowiązków” i że „mundur należy szanować”.
– Domniemanie, że popełnili przestępstwo, jest sprzeczne z zasadą zaufania do funkcjonariusza publicznego, który postępuje zgodnie z prawem, rzetelnie, bezstronnie, dbając o interes publiczny. Jest to fundamentalna zasada państwa prawa, społeczeństwa praworządnego – mówiła.
Dzisiaj, po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego i miażdżącym dla oskarżenia uzasadnieniu, prokurator jako pierwsza, szybkim krokiem opuściła salę, nie dając dziennikarzom szans na zadanie pytań.
Na korytarzu dogonił ją jedynie Piotr Czaban. Prokurator Łupińska zapowiedziała mu, że zwróci się o pisemne uzasadnienie wyroku, co może otworzyć drogę do apelacji.
Oskarżony był pełnomocnikiem. Nie został poinformowany o czynnościach
Okazało się, że orzekający w tej sprawie sędzia Tomasz Pannert, prezes Sądu Rejonowego w Białymstoku, zupełnie inaczej pojmuje zaufanie na linii państwo–obywatel.
W uzasadnieniu ustnym wyroku uniewinniającego poruszył zarówno aspekt czysto prawny, jak i szerszy, którego – jak wyczuł – oczekiwała opinia publiczna.
– Od strony faktografii była to sprawa relatywnie prosta – zaznaczył sędzia.
I wypunktował fakty: obywatel Somalii znalazł się na terytorium Polski, przekraczając granicę w sposób niezgodny z przepisami; wszyscy obcokrajowcy z grupy, którzy zostali umieszczeni w placówce SG w Michałowie, udzielili Bartkowi pełnomocnictwa do reprezentowania ich w procedurze przyjęcia wniosków o ochronę międzynarodową. Czyli oskarżony był pełnomocnikiem, czemu nie przeczą zeznania funkcjonariuszy.
– W aktach sprawy przedstawionych sądowi brak dowodów, aby te pełnomocnictwa zostały w jakikolwiek sposób cofnięte. W realiach tego postępowania oznacza to tyle, że oskarżony tym pełnomocnikiem był. Nie brał udziału w żadnej czynności procesowej. Nie ma również dowodów, aby w ogóle o czynności z obcokrajowcami był zawiadamiany. Pragnę zwrócić uwagę, że mamy XXI wiek i niezależnie od tego, czy jesteśmy w strefie przygranicznej czy nie, to możliwość kontaktu w jakiś sposób jest zachowana – podkreślił sędzia Pannert.
Zwrócił też uwagę na powtarzające się w zeznaniach świadków – funkcjonariuszy – sformułowania, że obcokrajowcy „wielokrotnie i wyraźnie” mówili, że nie chcą ubiegać się o ochronę w Polsce.
– Nadmierne eksponowanie takiej okoliczności budzi pewne obiekcje, jeśli chodzi o szczerość relacji świadka – zauważył sędzia.
Bartek to nie typ chuligana
– Jeżeli te fakty sprowadzimy do wspólnego mianownika, to mamy osobę oskarżonego, który czuje się pełnomocnikiem, który tym pełnomocnikiem jest również w świadomości funkcjonariuszy SG, który jest wpuszczany, bo przecież w sposób nielegalny nie wdarł się na teren placówki. I nagle jest informowany o zdarzeniach, w których nie brał udziału, chociaż nie było przeszkód, by wziął – mówił sędzia.
I opisał Bartka:
– Oskarżony to nie typ chuligana, który wdziera się na teren placówki i chce wprowadzić na niej swoje porządki. O tym mogliśmy się przekonać i podczas rozprawy, i wynika to również z materiału, który sam oskarżony sądowi przedłożył. To osoba niewątpliwie o ponadprzeciętnej wrażliwości, która cechuje się szacunkiem do zasad funkcjonowania państwa prawa. W jaki sposób taka osoba ma się zachować, gdy zderza się z murem? Chuligan pewnie by użył przemocy, natomiast oskarżony mówi to, o czym mowa w zarzucie: „Łamiecie prawo, zostaną wobec was wyciągnięte konsekwencje”. A co miał powiedzieć? Miał wyjść, podziękować: „Dziękuję panowie, żeście mnie wpuścili”? No nie.
Zderzył się z murem i reaguje adekwatnie do sytuacji, w jakiej się znalazł, a jakiej został postawiony przez państwo prawa, do którego żył w pełnym zaufaniu. Został potraktowany w sposób nieadekwatny do funkcji, jaką odgrywał, czyli pełnomocnika.
Sędzia Pannert nawiązał do wulgaryzmu, nie cytując go dosłownie:
– Na pewno chluby nie przynosi używanie tego typu słów w miejscu publicznym.
Dodał jednak, że na taki wulgaryzm „sąd może przymknąć oko”, „zważywszy na okoliczności” – zderzenie się z murem, niemoc.
– Cóż miał zrobić? – skwitował sędzia.
– Jeśli chodzi o stwierdzenie „Łamiecie prawo, zostaną wobec was wyciągnięte konsekwencje”, trudno przyjąć, iż mamy do czynienia z formułowaniem groźby. Parafrazując, groźbą byłoby również to, gdyby ktoś z obecnych uprawnionych w mowie końcowej powiedział: „Gdy wyrok będzie niekorzystny z moim oczekiwaniem, ja wniosę środek zaskarżenia, będę się odwoływał, złożę wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego, bo sędzia złamał przepisy”. Czy to jest groźba? – pytał retorycznie sędzia.
Nawiązał do mowy końcowej jednej z obrończyń, mecenas Anny Jaczun, reprezentującej Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, która użyła cytatu z „Gry o tron”:
– Sąd posłuży się innym cytatem, który przypisywany jest Napoleonowi Bonapartemu: „Od wielkości jeden krok do śmieszności” [lub „od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok” – red.]. W tych kategoriach, myślę, to stwierdzenie „Łamiecie prawo, zostaną wobec was wyciągnięte konsekwencje” należy traktować.
O szacunku do państwa
Omawiając szerszy niż prawny aspekt orzeczenia, sędzia Pannert mówił:
– Z jednej strony wyrok sądowy jest rozstrzygnięciem, które wskazuje na winę, kształtuje prawa i obowiązki stron, ale wyrok ma również szerszy wydźwięk. Takiego wydźwięku również, wydaje się, oczekiwali pełnomocnicy organizacji społecznych, ale też zainteresowanie opinii publicznej wskazuje, że wyrok powinien mieć szerszy zakres oddziaływania. Odwołam się do Konstytucji, ale również art. 8 Kodeksu postępowania administracyjnego: wszystkie postępowania wobec obywateli mają być prowadzone w sposób niebudzący wątpliwości, budzący zaufanie, przejrzysty i transparentny. Takiego procedowania ze strony organów i instytucji państwa prawa oczekują obywatele. Zaufanie do instytucji nie wynika tylko i wyłącznie z tego, że sąd czy pani prokurator nałożą togę, nie wynika wyłącznie z tego, że ktoś nosi mundur. Szacunek i zaufanie wynika ze świadectwa, jakie dają osoby, które te uniformy noszą. Każdy z nas ma prawo do odrębnych poglądów – w granicach prawa, do tego, żeby się nie zgadzać z drugim i kwestionować decyzje organów państwa. Ale każdy ma prawo, żeby to państwo postępowało wobec niego w sposób jawny, transparentny, lojalny. Na tym buduje się szacunek do państwa.
Sędzia Pannert zaznaczył, że niezależnie od tego, czy młody Somalijczyk chciał pozostać na terytorium Polski czy nie, można zadać sobie pytanie:
– Co nie zadziałało w tym państwie, że spotkaliśmy się tutaj na sali rozpraw? Odpowiedź jest bardzo prosta: zabrakło ludzkiej wrażliwości, transparentności, profesjonalizmu, może przygotowania osób do działania w trudnej sytuacji, może po trochu wszystkiego.
Dodał, że gdyby oskarżony jako pełnomocnik został zawiadomiony o terminie czynności, to nawet gdyby decyzja wobec jego mocodawcy była niekorzystna, zapewne do procesu by nie doszło.

Wywołanie efektu mrożącego
Obrońca Bartka, mecenas Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, w swojej mowie końcowej przed tygodniem zadawał sobie pytanie o cel aktu oskarżenia. I odpowiadał:
– Chodzi o zniechęcenie, wywołanie efektu mrożącego nie tylko w stosunku do mojego klienta, ale tak naprawdę wszystkich innych osób, które są zaangażowane w kryzys humanitarny na granicy, odważne na tyle, że nie zgadzają się na to, co się dzieje na pograniczu polsko-białoruskim. Chodzi o to, żeby w przyszłości taka osoba dwa razy zastanowiła się, czy pójdzie na placówkę. Czy będzie się w sposób odważny ubiegała o przestrzeganie praw osoby, którą reprezentuje, ale i swoich praw jako pełnomocnika.
Żadna władza nie lubi, żeby patrzeć jej na ręce. Straż Graniczna chciałaby nie podlegać żadnej kontroli, żeby w sposób niezakłócony mogła wykonywać swoje polecenia, nie patrząc na wskazania sądów. Chodzi o to, żeby w sposób niezakłócony stosować przepisy niezgodne z prawem międzynarodowym i polską Konstytucją. Dziś już poszliśmy dalej i nie ma możliwości składania wniosków o ochronę międzynarodową na granicy. Bezprawie nie lubi świadków. Przemoc nie lubi świadków. Łamanie prawa nie lubi świadków. I o to w tej sprawie chodzi – żeby nie było świadków działań sprzecznych z prawem.
Dziś po wyjściu z sali sądowej mecenas Jagura komentował:
– Dziwię się, że prokuratura zdecydowała się taki akt oskarżenia skierować, bo od początku wyglądał on słabo. Chcę w sposób jasny powiedzieć, że mój klient nie groził. Jego słowa były po prostu reakcją na starcie się z bezprawiem, z nieprzestrzeganiem jego praw i praw jego mocodawcy. A w żadnej sposób nie były bezprawną groźbą, próbą wywierania wpływu. Rolą pełnomocnika jest dbanie o przestrzeganie prawa. Nadal wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia z próbą represji, uciszania takich osób, żeby w przyszłości w razie czego dwa razy się zastanowiły, czy zdecydują się pójść na placówkę, upomnieć się o prawa. Wywołanie efektu mrożącego i tyle.
Wszyscy wywierajmy wpływ jak Bartek
Sam Bartek tak skomentował wyrok:
– Stało się to, czego oczekiwałem, na co miałem wielką nadzieję. Sprawiedliwości stało się zadość i zapadł jedyny wyrok, który mógł zapaść w tej sprawie, przy procesie prowadzonym w sposób transparentny i zgodny z przepisami. Zostałem uniewinniony i to daje mi poczucie, że wymiar sprawiedliwości w Polsce nadal działa – pomimo wielu prób zaorania systemu sprawiedliwości przez PiS, przynajmniej na poziomie sądów powszechnych, nadal prawo działa, system działa i zapadają sprawiedliwe wyroki. W razie sytuacji, kiedy urzędnicy, funkcjonariusze państwowi łamią przepisy, obywatel nadal ma prawo dochodzić sprawiedliwości przed sądem i to jest dla mnie ogromnie ważna sprawa.
– W uzasadnieniu wyroku usłyszałem, że ta sprawa była niepotrzebna, że mogliśmy się tu nie spotykać, gdyby system działał poprawnie, gdyby urzędnicy realizowali swoje prawa, przestrzegali procedur, wykazywali się elementarną wrażliwością. Ale już nawet bez niej – wystarczyłoby przestrzegać prawa i procedur, to sprawa by się nie odbyła, Skarb Państwa nie zostałby obciążony niebagatelnymi kosztami, urzędnicy sądowi nie zostaliby w to zaangażowani, kolejki do sądu by się nie wydłużyły i wiele innych osób, które mają ważniejsze rzeczy na głowie, też nie musiałoby się w tę sprawę angażować – dodał Bartek.
Po wyjściu z budynku sądu przemawiał do zebranych na demonstracji, dodających mu otuchy przez cały proces, pojawiających z transparentami, takiej m.in. treści: „Wszyscy wywierajmy wpływ jak Bartek”.
Zastanawiał się, czy nie byłoby skuteczniej i ekonomiczniej – zamiast pilnować przy pomocy mundurowych tak długiej granicy – utworzyć na niej przejścia i ośrodki recepcyjne dla poszukujących azylu i tam ich weryfikować. Czy nie dałoby to poczucia większej kontroli i sprawczości?
Optymistycznie zauważył, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i być może proces jego oraz Piątki z Hajnówki na nowo odświeżył zainteresowanie mediów, które ostatnio zrezygnowały z relacjonowania kryzysu na granicy. Za najważniejszą dla niego sprawę uznał wsparcie, jakie otrzymał od ludzi, za co im dziękował.
A zaangażowana w pomoc humanitarną Beata Siemaszko ze stowarzyszenia „No to ci pomogę” i Grupy Granica podsumowała:
– Bartku, chciałam cię przeprosić, że to na tobie sąd musiał przećwiczyć te rzeczy, które dotyczą nas wszystkich.