Subskrybuj

„Przez chwilę pomyślałam, że może faktycznie jest tak, jak to premier podaje. Chwila szybko minęła” / Komentarz Czytelniczki

9 minutes
883

14/05/2024

Panie Piotrze

Pozwalam sobie napisać do Pana to, co poniżej, bo jak Pan pewnie wyczuwa z moich wcześniejszych komentarzy, cenię sobie Pana pracę, odwagę, konsekwencję i wytrwałość w podejmowaniu trudnego tematu sytuacji przy naszej granicy z Białorusią. Pan to wie, bo nieraz napisałam i podkreślałam, że Pana działalność wzbudziła moje uznanie, szacunek, a nawet zaufanie, o które w dzisiejszych czasach nie jest łatwo.

Dodam, ze najbardziej cenię sobie Pana za coś, co jest może nietypowe dla dziennikarzy.

Otóż, nie ukrywa Pan emocji, jest Pan ludzki i pełen empatii.

Przepraszam za taki długi, jak zwykle, wstęp. To jest moja słaba strona pisania.

Dlaczego tyle właśnie do Pana ośmielam się pisać? Bo wydaje mi się Pan godny zaufania, choć ja wiem, że potencjalnie każdy może to przeczytać, to moje wyznanie, że mam ogromny mętlik w głowie od pewnego czasu.

Wolę o jeden raz za dużo zaufać aktywistkom i aktywistom, o jeden raz za dużo zaufać tym, co pomagają, ratują życie, niż o jeden raz za mało.

O jeden raz za mało zaufać, to ja wole politykom, bo na to przez wiele lat obserwowania przeze mnie polityki, zasłużyli, i to niemal wszyscy.

Jednak doszukiwanie się różnić miedzy jedną wypowiedzią pana Cezarego Tomczyka a jedną wypowiedzią pani Michalskiej budzi moje wątpliwości, bo sytuacja według słów premiera, o czym napisze poniżej, nie jest taka sama jak za PiS-u. Co jak co, ale Pana o manipulacje nie podejrzewam, bo zawsze rzetelnie podaje Pan źródła wypowiedzi, nie wyciąga z kontekstu rożnych zdań, nie bawi się Pan w bycie symetrystą jak wielu Pana kolegów po fachu.

Skąd ten mój mętlik?

Otóż, przed chwilą na portalu natemat.pl usłyszałam premiera Donalda Tuska, mówiącego o tym, że to już nie są uchodźcy, że to są zorganizowane grupy agresywnych mężczyzn miedzy 18-30 lat, a tylko 20% z tych osób w lesie, to ci biedni ludzie, którzy wyruszyli w drogę po godniejsze życie i szukanie pomocy (nie cytuję dosłownie, bo piszę z pamięci słowa premiera). Trochę mi to przypomina treść artykułu Małgorzaty Tomczak, o którym Pan mówił swoim słuchaczom i czytelnikom kilkanaście tygodni temu.

Jak to jest?

Podlasie jest jedno, a o samym Podlasiu tak wiele narracji?

Narracja A – nie wiem, nie słyszałem, nie widziałem i nie chce wiedzieć, wybieram mój ogródek i obojętność, więc właściwie brak narracji o migrantach.

Narracja B – tak, wiem, jaka jest sytuacja, nawet robię paczki i dowożę do lasu, ale nie będę tego nagłaśniać, bo wszyscy będą chcieli tu przyjeżdżać, jak się dowiedzą, że są (przez niektórych) tak dobrze przyjmowani i zaopiekowani,

Narracja C, powiedzmy, à la pan Cezary Tomczyk – pushbacków nie ma w Polsce

i à la Donald Tusk – wychwalanie SG, podziękowania dla niej i dawanie wsparcia, a kompletne pomijanie podziękowań i niedawanie wsparcia psychicznego aktywistkom i aktywistom, bo przecież premier nie będzie Wam dziękował przyznając tym samym publicznie, że wyręczacie państwo.

Narracja D, która emocjonalnie jest mi najbliższa, choć racjonalnie mam coraz więcej wątpliwości, to raban, który Pan robi, który doceniam i który zasługuje na uwagę i ubolewam, że mało wskazuje na to, by politycy Pana słuchali.

O narracji E, tej pisowsko-konfederacyjnej, z telewizji Republika, to nawet nie będę pisać, bo się nią brzydzę.

Może trochę chaotycznie napisałam, za co z góry przepraszam, ale wiem, że Pan zrozumie z grubsza, o co mi chodzi w tych moich wątpliwościach.

Nie musi się Pan odnosić do mojego wpisu jeśli uzna go Pan za zbyt długi. Sam Pan zdecyduje jak zrobić.

Chciałam się jedynie z Panem i z Państwem, ewentualnie to czytającymi, podzielić moimi wątpliwościami.

Ślę Panu majowe serdeczności i przy okazji dziękuję, że odkryłam dzięki Panu pana Mirosława Miniszewskiego, z którym mentalnie jest mi po drodze i z którym mam to wspólnego, że jak on jestem z Bydgoszczy i wyjechałam z niej też jak on około dwudziestu lat temu.

Dziękuję też bardzo za Pana rozmowę z panią Janiną Ochojską. Dobrze było Państwa posłuchać.

15/05/2024

P. S.

Dzisiaj rano przeczytałam tekst pana Marka Męczyńskiego na FB odnośnie wystąpienia premiera m. in. w temacie sytuacji przy naszej wschodniej granicy.

Ten tekst pomógł mi rozwiać pewne wątpliwości i wychodzić z mętliku.

Mimo tego, nie usunę mojego wczorajszego wpisu.

Niech jest ślad, że ma się prawo w tym wszystkim pogubić.

Dziękuje z góry za Pana, Panie Piotrze, i Państwa, wyrozumiałość.” – Magdalena Falkowska

Byłem i jestem w lesie. Nie widziałem tych agresywnych mężczyzn, o których mówił Tusk. Owszem, słyszałem relacje o tym, że po pobiciu, zniszczeniu telefonów, spryskaniu gazem, ktoś z cudzoziemców w rewanżu rzucił gałęzią. W mediach i komunikatach Straży Granicznej słyszymy tylko o tej gałęzi, a nie o tym, co było chwilę wcześniej.” – Piotr Czaban

Właśnie dlatego, że to Pan był i jest na miejscu, w lesie, a nie premier Donald Tusk i jego ekipa, pozwoliłam sobie do Pana tyle napisać. Przyznam, że premier swoją konferencją z zeszłego tygodnia wprowadził mnie w pewne powątpiewanie, ale nie co do tego jakie piekło, cierpienie, ból, konanie mają miejsce przy granicy polsko-białoruskiej.

Moje wątpliwości dotyczyły proporcji agresji, jaka ma czy może mieć tam miejsce ze strony migrantów.

Premier tak przedstawił sytuacje, jakby te agresywne zachowania dominowały, a z drugiej strony, aktywiści mówią o dramatycznej sytuacji na pograniczu tak, jakby jej wcale nie było.

Premier powiedział wprost, że wśród tych ludzi 8 na 10 przypadków, to są zachowania agresywne młodych mężczyzn.

Chciałabym zapytać premiera Donalda Tuska, ile dni i nocy spędził w lesie, jak Pan i Pana koleżanki i koledzy z POPH i innych organizacji.

Ile artykułów, zdjęć, programów, nagrań Waszych, tj. aktywistów, materiałów obejrzał, przeczytał, wysłuchał?

Powtarza tylko to, co mu żołnierze i funkcjonariusze SG przekazują czy mimo wiedzy, nowi, à la Małgorzata Tomczak, o dominującej agresji i że, jak to określił, „biednych rodzin” jest tam niewiele.

Po tym wystąpieniu premiera, cały tydzień śledzę z rożnych źródeł aktualną sytuację przy naszej granicy z Białorusią.

Głównym źródłem informacji dla mnie w tej dramatycznej sprawie jest Pan, ale też posty innych osób, m.in. Marka Męczyńskiego, Małgorzaty Rycharskiej, Beaty Siemaszko, Człowieka Lasu, Elizy Kowalczyk, Agaty Katarzyna Kluczewskiej. Czytam tez artykuły dziennikarzy, których sobie cenię m.in. pana Jacka Pałasińskiego i posty pana Piotra Borowieckiego, których rozczarowanie i przygnębienie polityka tego rządu w tej sprawie podzielam.

Nie lubię pisać o sobie, ale z mojego zawodowego doświadczenia wynika, że wśród ludzi, którzy przeszli potworną drogę, wśród migrantów, uchodźców, proszących o azyl proporcje miedzy agresją, a jej brakiem są zupełnie odwrotne niż premier przedstawił.

Nie byłam i nie ma mnie w lesie.

Przez chwile pomyślałam, że może faktycznie jest teraz tak, jak to premier podaje. Chwila szybko minęła.

Moje doświadczenie z migrantami m.in. z Syrii, Afganistanu, Sudanu i innych krajów Afryki Północnej i Środkowej jest inne.

Prowadziłam dla nich zajęcia socjo-lingwistyczne, jak to we Francji nazywają.

Wiem, ile mnie spotkało agresji, a ile wdzięczności ze strony tych, którzy wyruszyli po bezpieczniejsze i godne życie.

Ze strony rządu i SG słyszymy niemal tylko o agresji, a ile słyszymy o tych czternastu dziewczynkach (przepraszam, zapomniałam w chwili pisania nazwy ich kraju pochodzenia) pod murem narażonych na gwałt i handel nimi?

Ilu słyszy krzyk chłopca wołającego błagalnie o pomoc dla swojej mamy?

Pan słyszy, Pana słuchacze i obserwujący słyszą, aktywistki i aktywiści też, a pan premier, który twierdzi, że nie trzeba go uczyć empatii, może też słyszy ten krzyk, który do niego z rożnych źródeł dociera. Tylko jakoś milczy, że go słyszy, próbując go swoją ciszą zagłuszyć?

A co do agresji, jeśli komuś w tragicznej sytuacji egzystencjalnej będzie dokopane, ukradzione, sikane gazem, to ma zachować spokój i pokorę?

O zachowanie agresywne nie jest trudno w desperackiej sytuacji, w błaganiu o przeżycie.

Pan premier i jego ludzie nie byli na taką próbę, egzamin z zachowania spokoju wobec brutalności funkcjonariuszy, wystawieni.

Bardzo nie chciałam, żeby słowa Przemysława Gintrowskiego, które często, we wielu komentarzach powtarzam (pozwolę sobie powtórzyć i tu), się potwierdziły. A jednak, wygląda na to, że się potwierdzają:

„Polityka – to w krysztale pomyje.”

P. S. Przepraszam, że tak dużo napisałam, ale inaczej nie umiałam. Dziękuje z góry, że dał mi Pan możliwość uwolnić słowa.

Nie będę tego robić często, bo nie chce nikogo zamęczać moimi wpisami.” – Magdalena Falkowska

fot. Kancelaria Premiera

Komentarze:
  1. Emocjonalny wpis pani Magdaleny Falkowskiej jest bardzo typowym dla ogromnej rzeszy rodaków w obecnej sytuacji. Doba ma tylko 24 godziny. Ile jest takich palacych problemów w Polsce, po rządach wszystkich opcji w ostatnim trzydziestopięcioleciu, a szczególnie po ośmiu latach brutalnej, aroganckiej demolki państwa przez pazerną sektę nieuków, nieudaczników, rzezimieszków wszelkiej maści, o charakterze mafijnym, mentalnie i faktycznie powiązanej z Kremlem. Premier nie może być wszędzie i wcale nie jest od tego. Może należałoby zajrzeć do własnego ogródka. Jak ja spełniam swoje obywatelskie obowiązki? Biorę czynny udział w wyborach, angażuję się w kształtowanie własnego otoczeni? Czy tylko bardzo roszczeniowo rozliczam innych, bez najmniejszej chęci zainwestowania własnego wkładu w odbudowanie „normalnego” państwa? Myślenie mialo zawsze, ma i mieć bedzie ogromną przyszłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *