Przejście graniczne Brześć-Terespol / Ostatnia nadzieja i szansa dla ludzi w najgorszej rozpaczy
🟥 Nie wiecie, co tam się dzieje. Ten maleńki przesmyk światła, przejście graniczne Brześć-Terespol, to jedyna, ostatnia nadzieja i szansa dla ludzi w najgorszej rozpaczy.
Czy wyobrażacie sobie, że każdego dnia ludzie w Mińsku są wyłapywani i aresztowani albo wyrzucani do lasu na granicę rosyjską? Często bici, okradani, gwałceni.
Czy rozumiecie, że zamykając ten jeden, jedyny, maleńki przesmyk skazujecie na przemoc i cierpienie osoby w najgorszym stanie fizycznym i psychicznym? Ludzi, którym trzeba pomóc. Trzeba. Jeśli sami chcemy nadal nazywać się ludźmi.
A czas leci, leci nieubłaganie.
Ile razy może być już za późno?
Nie zdążyłyśmy pomóc starszej pani z Konga, która czekała ze stopą cukrzycową na pomoc w uzyskaniu bezpieczeństwa. Nie zdążyłyśmy z nogą – amputowali palec. Nie zdążyłyśmy z bezpieczeństwem. Może być aresztowana w każdej chwili.
Nie zdążyłyśmy pomóc ciężarnej kobiecie. To był szósty miesiąc, uznałyśmy, że jeszcze jest czas. Urodziła w siódmym. Dziecko jest w inkubatorze, ale… ją zmusili do podpisania, że się go zrzeka. A teraz każą jej opuścić kraj jak najszybciej. Tylko jak?
Nie pomogłyśmy dziewczynie w kryzysie bezdomności. Ktoś ją przyjął do mieszkania, żeby nie spała na mrozie. Została tam grupowo zgwałcona.
Ani tej osiemnastolatce. Gdy ją aresztowali, zdążyła odezwać się z lotniska. A potem już z Gwinei. Osiemnastolatka z powrotem w kraju, gdzie została tak skrzywdzona. Nie zdążyłyśmy, cały wysiłek na nic.
Nie zdążyłyśmy pomóc chłopakowi z Sudanu. Wywalili go do lasu w Rosji. Tam został aresztowany. Siedzi w więzieniu w Pskowie, miał szansę wyjść – na front w Ukrainie. Pisał, że chce się zabić.
Chcą się zabić kobiety wypchnięte ostatnio z Terespola. Te z Konga, Gwinei, Kamerunu. Ta, która była zakonnicą i pielęgniarką, nieustannie płacze. Straciła nadzieję. Powinnyśmy były pomóc jej wcześniej. Nie zdążyłyśmy.
One na razie tylko mówią, ale tamten chłopak wypił wybielacz. Za mało, za mało na szczęście. Żyje. Ale co ma zrobić?
– Proszę, uratuj moje życie – pisze inny. Filmy o krwotokach wysyłał od dawna. Prosił, prosił, błagał. Ja powtarzałam, że musi czekać. A teraz co?
Albo te mamy, które zostawiły małe dzieci w kraju.
– Proszę, zrozum mnie – powtarza cały czas jedna z nich. – Proszę, pamiętaj o moich dzieciach.
Czy mogę to zrobić? Pamiętam. Ale nie umiem zrozumieć. Mój mózg zamarza na myśl, że można być tysiące kilometrów od małego dziecka i nie móc kompletnie nic zrobić.
I ten tata, który zostawił trójkę. Jest bardzo chory.
– Przepraszam za wszystko, ale ból mnie pochłania. Wszystko wymyka mi się spod kontroli – pisał.
A teraz jego telefon jest wyłączony. Gdzie jesteś? Straciłeś nadzieję? Poszedłeś do lasu? Żyjesz?
– Czy Bóg jest łaskawy? – pada pytanie.
Skąd mam to wiedzieć? Nic nie wiem o Bogu, przepraszam. Wy się módlcie, którzy wierzycie. Do Maryi, Jezusa, Allaha. To na pewno pomoże.
Ja wierzę w aluminiową łyżeczkę, którą skrobie się betonowy blok rzeczywistości.
Nieustannie, niestrudzenie.
Wbrew logice.
Odsuwając myśl o dysproporcji.
Aż w końcu coś się uda.