Subskrybuj

„Pilotaż traumy”, czyli gdzie spotykają się pracownik humanitarny i żołnierze po Iraku i Afganistanie

4 minutes
333
– Mówią, że „Trauma” ma lepiej! – śmieje się S. prowadząc mnie obok budynku Medycyny Nuklearnej, który wygląda jakby sam padł ofiarą rozszczepienia atomu. Zupełnie inaczej niż żółty, niewysoki pawilon, z którego na razie wydziałam drzwi wewnętrzne ze zdumiewającymi plakatami odznaczeń weteranów działań poza granicami państwa. Na razie tylko tyle, bo ledwo się pojawiam, idziemy na zewnątrz, na wyprawę do spożywczaka. Samej nie wolno jej wychodzić, bo przecież może upaść. Ze mną wyjdzie na przepustkę.
 
Idziemy przez ogromny teren Wojskowego Instytutu Medycznego na Szaserów. W tę i z powrotem do żółto odmalowanego budynku Kliniki Psychiatrii Stresu Bojowego i Psychotraumatologii. Tu S. znalazła w końcu pomoc, która daje nadzieję.
 
– Ale że co? Stresy bojowe są bardziej prestiżowe?
 
– No w sumie tak. Mamy codziennie po kilka zajęć. A zamknięci i dzienni tylko jedne dziennie. I uważają, że mamy lepiej! No i w sumie…
 
S. zakwalifikowała się do programu „Pilotaż traumy” dla ciężkich przypadków traumy, w tym PTSD. Z jej nieustającym upadaniem w najmniej bezpiecznych do tego miejscach, bez wątpienia jest takim przypadkiem… ile to już, półtora roku? Taki koszt niezamierzony pomagania uchodźcom.
 
Pyta mnie, czy byłam już w psychiatryku. Waham się. Nie, nie byłam, chociaż przecież mam takie wyobrażenie, które jak ulał pasuje do tego miejsca. Więc może byłam?
 
Szukam jego źródła i jedyne, co znajduję, to historia Grażyny Jagielskiej i tocząca się głowa Meraba Kakubawy. Ona też była w takiej klinice.
 
Żona korespondenta i żołnierze.
 
Tak jak tu: pracownik humanitarny i żołnierze po Iraku i Afganistanie.
 
Ten od błędnie zbombardowanego budynku. Jedyny, który przeżył wjechanie na minę. I ten, który szukał wśród gruzów drugiej nóżki do kompletu.
 
W tym kontekście zdjęcia na korytarzu znów zatrzymują wpół kroku. Ale może właśnie lepiej nie udawać, że się wyszło z kontekstu? Może z kontekstu wyjść się już nie da? Tak jak nasi mówią, że z lasu nie wychodzi się nigdy.
 
W ogrodzie należącym do żółtego budynku jest spokojnie. Tu można wyjść i posiedzieć na ławce albo na trawie. Można skubnąć maliny, powąchać róże. Można tu czekać w słońcu strącając leniwie mrówki – najbardziej ruchliwy element otoczenia. Czekać na zdrowie, żeby wróciło.
 
– Chyba przecieram szlaki – znów śmieje się S. No tak, raczej tak. Diagnozę PTSD ma już kilka znajomych osób. Inne nie mają chyba tylko dlatego, że po diagnozę jeszcze nie poszły. Może doświadczenie S. pomoże kolejnym, jak już nie będzie innej rady? Nagrywam filmik reklamowy i wrzucam na wewnętrzną grupę, tam gdzie wiem, że może się przydać. Patrzcie, jak pięknie – dopisuję – da się tu żyć!
 
Ciekawe, czy za jakiś czas w takich miejscach będą spotkać się aktywiści i SGcy lub wojskowi spod granicy. Przecież oni też nie są ze stali i też im puszcza. Przecież jesteśmy wszyscy z jednej historii, aktorzy jednej sztuki.
 
Płacący koszty niezamierzone swoich postaw, decyzji i czynów. Koszty codziennego obcowania z przemocą.
 
Klinika Kosztów Niezamierzonych / Klinika Stresu Bojowego i Psychotramatologii jest naturalnym miejscem dla ludzi walki o sprawę granicy. Pasujemy tu my, mundurowi i uchodźcy. Trójkąt dramatyczny, który łączy trauma.
 
Tych trzecich tutaj nie widać, ale jakiś czas temu był mężczyzna z Rwandy. I jest Ukrainka, którą złamała wojna.
 
Podobno klinika będzie rozbudowywana, podobno jest plan na sto miejsc. To dobrze, bo kryzys się przecież nie skończy. To dobrze, bo to dobre miejsce. Dobrze jest tam zdrowieć i dobrze być z wizytą. Potrzeba takich miejsc, gdy przemoc i traumy się tylko namnażają.
 
Weterani działań poza granicami państwa.
 
Weterani działań o granicę państwa.
 
Weterani działań o granicę człowieczeństwa.
 
Gdzieś muszą zmieścić to, co nie może już zmieścić się w człowieku.
—-
S. to nasza przyjaciółka, zaangażowana w pomoc uchodźcom długi czas przed granicą i w działania Hope&Humanity Poland i POPH – Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego, gdy granica się zaczęła. Nieskończenie empatyczna, silna i wytrzymała, do czasu aż ciało odmówiło posłuszeństwa i odłączyło się od emocji i umysłu biorąc na siebie to wszystko, czego było za dużo.
 
Jeśli chcesz wesprzeć S. w powrocie do zdrowia i normalnego życia, możesz to zrobić przez zrzutkę: https://zrzutka.pl/a3w2ya

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *