Kamil Syller: Zbliża się kolejne zamknięcie Podlasia
Piotr Czaban
31.05.2024
6 minutes
727
0
Uśmiechnięta patostrefa na Podlasiu
– Nie rozumiem. Rannych mundurowych od 2021 roku było na granicy iluś tam. Jest płot, dużo wojska, policji, dużo sprzętu wojskowego. Skąd nagle ta brutalna decyzja o zamknięciu? I to w dodatku przed samym sezonem turystycznym. Bo wybory? – pyta Kamil Syller, prawnik, aktywista, mieszkaniec przygranicznej wsi.
Cynizm i hipokryzja
– Do wprowadzenia zakazu przebywania obecna „demokratyczna” koalicja rządząca użyje przepisów wprowadzonych przez PiS pod koniec 2021 roku do ustawy o ochronie granicy państwowej – kontynuuje Kamil Syller. – Przepisy te zostały ocenione negatywnie przez ekspertów z zakresu prawa (m.in. przez prof. Piotra Tuleję z Katedry Prawa Konstytucyjnego UJ) jako niekonstytucyjne – bo zawierające upoważnienie do wprowadzania ograniczeń praw i wolności obywatelskich rozporządzeniem, a nie ustawą, wbrew wyraźnemu zakazowi z art. 31 ust. 3 i art. 52 ust. 3 Konstytucji. Tamta władza przeminęła, brudne zabawki zostały i są ochoczo używane przez obecnych rządzących.
Cynizm i pozorne motywy
Zagrożenie dla „bezpieczeństwa funkcjonariuszy i pracowników służb państwowych oraz żołnierzy i pracowników Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej wykonujących zadania służbowe na granicy państwowej” (cytuję uzasadnienie planowanego rozporządzenia) czyha po drugiej stronie płotu granicznego. Nie ma go po tej stronie płotu, gdzie ma być wprowadzony zakaz przebywania. Nikt po „naszej” stronie płotu nie przeszkadza przecież polskim mundurowym pilnować tego płotu i ścigać uchodźców i migrantów w lasach. Mundurowym i politykom (może nawet przede wszystkim politykom?) przeszkadza natomiast, że dużo ludzi może zobaczyć rażące, systemowe, intencjonalne łamanie prawa (wywózki, nieudzielanie pomocy, brutalne bicie, niszczenie dokumentów i telefonów). Łamiący prawo nie lubią świadków. Mniej oczu, mniej dowodów, przejęcie inicjatywy medialnej – to więcej głosów w wyborach. No i jeszcze ta zbędna robota papierkowa…
Ludzie z sieci pomocowej ciągle odnajdują cudzoziemców, którzy chcą się ujawnić i złożyć wniosek o ochronę międzynarodową. Zostają ich pełnomocnikami, trzeba wysyłać patrole, wozić tych ujawnionych, utykać po ośrodkach dla cudzoziemców. Żmudne to. Szybciej, taniej i wygodniej jest otworzyć bramkę w płocie i zmusić do przejścia. Ten nielegalny proceder jest nazwany w Ocenie Skutków Regulacji (dokument towarzyszący projektowi rozporządzenia) „skutecznością”.
Oczekiwanym efektem wprowadzenia patostrefy jest „większa skuteczność w realizacji działań”. Czyli więcej bicia, więcej gazu, więcej wyrzucania, więcej nieudzielania pomocy. Odstraszanie na poziomie „turbo” (tyle że Łukaszenka co najwyżej ziewnie ze znudzenia).
Obrona mieszkańców
Liczę, że część naszych samorządowców wyrazi niezgodę na zamknięcie polsko-białoruskiego pogranicza. Że będą rozmawiać, negocjować, zgłoszą zainteresowanie pracami nad projektem rozporządzenia (art. 7 ustawy o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa) albo zgłoszą zastrzeżenia do odpowiednich ministrów w trybie uzgodnieniowym.
To jest ten moment, panie i panowie radni, wójtowie i burmistrzowie, kiedy na serio trzeba bronić mieszkańców. Łatwo było podczas kilku ostatnich kampanii wyborczych straszyć ekologami, wywoływać lęk przed rzekomymi wywłaszczeniami przy powiększaniu parku narodowego, bronić przed „zamknięciem w skansenie i chodzeniem w łapciach z łyka”, „walczyć” o drewno opałowe (które jest i nie trzeba o nie walczyć). Obrona mieszkańców – to było dyżurne hasło, przy czym obrona ta nie dotyczyła relacji z mundurowymi. O zaprzestanie parkowania ciężkiego sprzętu wojskowego na nowych ścieżkach rowerowych, o likwidowanie zasieków z drutu żyletkowego w wioskach lub ich pobliżu, o przestrzeganie przepisów ruchu drogowego przez kierowców wojskowych ciężarówek – podjaranych młodzików, o zaprzestania grupowania żołnierzy w salach gimnastycznych w szkołach i nieużywanie boisk szkolnych jako parkingów dla Rosomaków – o to wszystko i jeszcze wiele innych rzeczy walczyli mieszkańcy.
Asertywność samorządów wobec mundurowych była bliska zeru. Teraz zbliża się kolejne zamknięcie Podlasia, zmniejszenie dochodów setek (lekko licząc) ludzi, być może realne wywłaszczenia związane z budową „linii Tuska”, być może bankructwa, wyprowadzki i rodzinne dramaty.
Trzeba też pilnować losów Puszczy Białowieskiej – żeby została potraktowana jak naturalna przeszkoda w liniach obronnych i żeby jak najmniej ucierpiała przy okazji militaryzowania Podlasia. Tak. Teraz obrona jest naprawdę potrzebna.
Aha, jeszcze jedno. W Ocenie Skutków Regulacji związanej z projektem rozporządzenia wskazano, że „projektowane rozporządzenie nie spowoduje skutków finansowych dla budżetu państwa i budżetu jednostek samorządu terytorialnego”.
Czyżby? Może się mylę, ale skoro przewodnicy, właściciele gospodarstw agroturystycznych, sklepów i punktów gastronomicznych, producenci lokalnych wyrobów i rozmaici inni mieszkańcy zarabiający na turystach stracą część dochodów, a dochodem gminy jest udział we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych od podatników zamieszkałych na obszarze gminy, to może skutki finansowe dla budżetu jednostek samorządu terytorialnego jednak będą?
Leniwy autor lub autorka Oceny Skutków Regulacji wskazał/a także, że „obecnie trudno jest oszacować wpływ projektowanego rozporządzenia na rynek pracy”.
Czyżby? Uśmiechnięta patostrefa ma objąć podobny obszar jak patostrefa 2021/2022. Czy poprzednie 9 miesięcy zamknięcia to rzeczywiście niewystarczający materiał do analizy wpływu tego zamknięcia na rynek pracy w naszym regionie?
Ja tutaj widzę pójście na skróty, dyletanctwo i przyzwolenie przełożonych na lekkie podejście do wymogów ustawowych.
Z obrzydzeniem spoglądam na planowaną datę wprowadzenia patostrefy („§ 2. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem 4 czerwca 2024 r.”). Tu nie może być mowy o przypadku. 4 czerwca premier Tusk pojawi się na dużym, wolnościowym wiecu w Warszawie. Informacje o tym wydarzeniu przykryją zamknięcie przygranicznego Podlasia.