Subskrybuj

Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów. Jak Polska i Białoruś grają trupami

14 minutes
446

🟥 Reportaż, który ukazał się na kanale „Czaban robi raban”, bez żadnego znieczulenia pokazuje rzeczywistość pogranicza polsko-białoruskiego. Autor w jednym miejscu zebrał fotografie migrantów i uchodźców, którzy zmarli lub zaginęli bez wieści. Materiał opatrzony jest ostrzeżeniem: „Tylko dla widzów dorosłych”.

Reportaż wstrząsnął środowiskiem ratowników humanitarnych i osób ich wspierających.
Na razie nie odnieśli się do niego rządzący i przedstawiciele elit politycznych. Widzowie przyznają w komentarzach, że materiał ogląda się bardzo trudno, ale każdy powinien to zrobić.

Beata Siemaszko z Grupy Granica, prezeska Stowarzyszenia No To Ci Pomogę:
„Piotr Czaban zrobił materiał, między innymi o odpowiedzialności, jaką niesiemy wszyscy. Nie posądzajcie go o zbytnią brutalność. To nie film, lecz rzeczywistość jest wstrząsająca”.

Coraz więcej trupów, coraz mniej zainteresowania
Piotr Czaban zapowiadając swój reportaż, napisał:
„Teraz każdy z Was zobaczy, jak naprawdę wygląda zło na pograniczu polsko-białoruskim”.
I zastrzegł:
UWAGA! Wideo zawiera drastyczne ujęcia. Przeznaczone jest tylko dla Widzów dorosłych”.

Zresztą ostrzeżenie tej treści pojawia się na planszy tuż pod tytułem reportażu:
„Jak Białoruś i Polska grają trupami migrantów i uchodźców”.

Piotr pracował nad nim przez kilka tygodni, ale dużo dłużej się do niego przygotowywał i wewnętrznie do niego dojrzewał. Wcześniej wśród dziennikarzy i aktywistów z pogranicza dominowała niepisana zasada niepublikowania zdjęć ludzkich zwłok — śmiertelnych ofiar kryzysu humanitarnego, a już na pewno nie drastycznych zbliżeń twarzy i ciał zmarłych. To nie znaczy, że takich zdjęć nie było. Każdy z ratowników był w ich posiadaniu i każdy sam zmagał się z ciężarem tych informacji. Doszliśmy do ściany, gdy stało się jasne, że śmierci jest coraz więcej (aż dziewięć kolejnych trupów odkrytych tylko w kwietniu 2025 roku po obu stronach granicy), a zainteresowanie problemem elit politycznych i przedstawicieli mediów głównego nurtu – zerowe.

W tym samym czasie główny „architekt” nowej polityki migracyjnej rządu Donalda Tuska i ustawy zawieszającej prawo do azylu — wiceminister MSWiA Maciej Duszczyk — publicznie chwalił się zasadą „zero śmierci na granicy”, zaniżał liczbę ofiar i zasłaniał argumentami o podrzucaniu zwłok.


Bezduszna białoruska propaganda
Autor reportażu rozliczył ministra z każdego pochopnego słowa.
Najpierw jednak rzetelnie skrytykował w materiale białoruską propagandę, której celem jest zdyskredytowanie działań polskich służb podczas pushbacków, ale która ukrywa brutalność własnych mundurowych i swoją rolę w operacji „Śluza”. Białorusini przy bramkach w zaporze rozstawili fotopułapki, w które wpadają polscy strażnicy, dokonujący wywózek. Mało tego, Białorusini nie wahają się używać do celów propagandowych ciał zmarłych. Nawet podrzucać je pod graniczny płot, by je w takiej scenerii sfilmować — tak stało się z ciałem starszego Syryjczyka, który zmarł z wychłodzenia w jednym z magazynów, zarządzanych przez białoruskie służby. Wcześniej był po polskiej stronie — przyznała to polska SG.

Wywózki są codziennością i nierzadko kończą się tragicznie. Stosując je, polski rząd nie tylko naraża ludzkie życie, ale też daje paliwo białoruskiej propagandzie — podkreśla Piotr Czaban.

Duszczyk: Śmierci przy granicy nie ma

Wracając do wiceministra Macieja Duszczyka. Zdarza mu się zaprzeczać samemu sobie, jak wtedy, gdy w mediach społecznościowych oświadczył: „Nie ma przemocy, jest skuteczność. Proszę się z tym oswoić”, a podczas dyskusji w Senacie: „Zdarza się przemoc oczywiście po stronie białoruskiej czy po stronie polskiej. Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak przemoc”.

Jednak minister posunął się dalej niż to, co można określić chaosem informacyjnym. Najpierw na portalu X ogłosił: „Tylko w ostatnim roku rządów PiS przy granicy zmarło 18 migrantów. Od czasu kiedy wprowadziłem zasadę „zero śmierci na granicy” odnotowaliśmy dwa zgony, z czego jeden polskiego żołnierza i drugi migranta zostawionego w lesie przez swoich towarzyszy”. W kolejnym wpisie dodał: „Ale śmierci przy naszej granicy nie ma”.

Piotr reagował na te wpisy na bieżąco, komentując: „Pan kłamie. To jest Pana upadek” i cytując swoje materiały o kolejnych osobach zmarłych dokładnie w tym czasie (o ciele utopionego Jemeńczyka i zaginionym Erytrejczyku, który prawdopodobnie także utonął w granicznej rzece).

Duszczyk na te zarzuty nie odpowiedział, ale potem napomknął publicznie, że jak tylko coś opublikuje, to „ma tysiące botów, że kłamie”.

Manipulacje przy zaniżaniu liczby ofiar wytknęła mu także dziennikarka Regina Skibińska, komentując jego wpis: „A Erytrejczyk, którego ciało znaleziono późną jesienią 2024 r.? No i jeśli ktoś w ciężkim stanie jest wyrzucony za płot i tam umiera, to trudno udawać, że polskie służby nie są współodpowiedzialne”.

Duszczyk odpowiedział z nonszalancją: „Sorki. Ma Pani złe informacje. Został podrzucony przez Białorusinów pod zaporę. To była kolejna filmowana prowokacja. Po odmowie jego pogrzebu, SG przejęła ciało i dokonała koniecznych czynności z naszymi procedurami”.

Prokuratura: Nie ma śladów przemieszczenia zwłok

Czaban nie mógł się nadziwić, że minister dopiero kilka miesięcy po zdarzeniu poinformował o nim opinię publiczną i nie zareagował w żaden inny sposób. Dziennikarz przypomniał, jakie larum podniosło się, kiedy na polski parking trafiła z Niemiec afgańska rodzina. Dlatego przepytał MSWiA o znalezienie ciała cudzoziemca 28 listopada 2024 roku na wysokości miejscowości Lipiny. Resort, podając tylko ogólne informacje, po konkretach skierował go do śledczych (z suwalskiej prokuratury dziennikarz został odesłany do siedleckiej, która zajmuje się przypadkami łamania prawa na granicy polsko-białoruskiej).

Oto, co ustalił: Prokurator Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach poinformowała, że nie ustalono dokładnego miejsca, w którym pokrzywdzony stracił życie. Zwłoki odnaleziono na linii granicznej, przy czym jego ciało częściowo znajdowało się po stronie polskiej, a częściowo po białoruskiej (po zewnętrznej stronie płotu – red.). W toku postępowania nie uzyskano informacji, które dostarczyłyby podstaw do wnioskowania, że zgon pokrzywdzonego nastąpił w innym miejscu niż to, w którym odnaleziono jego ciało. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było wychłodzenie organizmu. W trakcie prowadzonego postępowania nie ujawniono śladów, które mogłyby wskazywać na przemieszczenie zwłok w rejonie granicy polsko-białoruskiej z innego miejsca. Nie jest w związku z powyższym prowadzone odrębne postępowanie, jak również sprawa nie została przekazana do innej jednostki prokuratury.

Prokurator dodała, że nikt z MSWiA nie interesował się tym śledztwem ani wglądem do akt.

Nie wiadomo, na jakiej podstawie minister Duszczyk publicznie skłamał o podrzuceniu ciała Erytrejczyka. Wiadomo jednak – po co.

– Duszczyk uprawia polityczną propagandę – nie ma wątpliwości Piotr Czaban. – Zaniżył dane o zmarłych na pograniczu polsko-białoruskim. Tłumaczył się tym, że nie liczył ciała Erytrejczyka, bo Białorusini podrzucili go do Polski. Nie powiadomił o tym polskim śledczych. Z kolei prokuratura zaprzeczyła jego słowom, a to oznacza, że wiceminister Duszczyk skłamał.

Ludzie jak ty czy ja

Nie ma dokładnych danych o zmarłych na granicy; ostatnio pisaliśmy o liczbie zbliżającej się do setki. Większość personaliów ofiar udało się ustalić, powiadomić ich bliskich, a nawet zorganizować pogrzeby czy transport zwłok do krajów pochodzenia, dzięki tytanicznej pracy wolontariuszy, takich jak Piotr Czaban. Wobec braku zmian na lepsze w polityce dotyczącej granicy, a nawet pogorszenia sytuacji humanitarnej, przy jednoczesnym braku zainteresowania przychylnych władzy mediów, zdecydował się on ujawnić zdjęcia i filmy ukazujące zmarłych na granicy. I te dokumentujące ich śmierć, nawet najtrudniejsze w odbiorze, ze zbutwiałymi fragmentami ubrania i wyzierającymi kośćmi. I te nadesłane przez bliskich, ukazujące ich za życia – roześmianych lub zamyślonych, w podróży, która miała być początkiem czegoś lepszego, lub w domu, z ukochanym kotem na kolanach.

  • W zalewie propagandy rządowej ginie fakt, że w tej grze pomiędzy służbami białoruskimi i polskimi są ludzie. Tacy jak ty czy ja. Tak samo marzą o szczęściu i pokoju. Tak samo odczuwają ból i cierpienie. Tak samo umierają – przypomina autor w reportażu.

Otworzył materiał archiwalnym ujęciem: to martwe ciało drobniutkiej, pięknej Mahlet z Etiopii, rozciągnięte w niezbyt gęstym lesie, właściwie w zagajniku na przedmieściach Hajnówki i trwająca przy nim, skamieniała ratowniczka Kasia Mazurkiewicz-Bylok. To ona wraz z Piotrem Czabanem odnaleźli zwłoki. Na ratunek było już za późno. Kiedy jeszcze można było dziewczynie pomóc, strażnicy graniczni nie zrobili tego. Jak mówili świadkowie – towarzysze podróży Mahlet – podjechali autem w pobliże i nawet z niego nie wysiedli, a potem pojechali na granicę i wyrzucili Etiopczyków do Białorusi.

Za każdym ze zdjęć i filmów, pokazanych w reportażu, kryje się podobnie wstrząsająca historia czyjegoś cierpienia, która na zawsze zapadnie w pamięć tych, którzy na jakimś etapie zetknęli się z bliskimi osoby poszukiwanej lub martwej, którzy usiłowali tę historię wyprostować, zapobiec nieszczęściu. Gdy Piotr poprosił przyjaciół z siatki pomocowej o podzielenie się tymi zdjęciami, nikt nie odmówił. Nikt też nie zastrzegł swego nazwiska, więc Piotr mógł podziękować za wsparcie przy realizacji reportażu: Kamilowi Syllerowi, Joannie Klimowicz, Karolinie Mazurek, Małgorzacie Rycharskiej, Człowiekowi Lasu, Agacie Kluczewskiej, Katarzynie Mazurkiewicz-Bylok, Mirosławowi Miniszewskiemu.

Kto powinien obejrzeć
Kamil Syller, prawnik, mieszkaniec pogranicza od początku kryzysu zaangażowany w niesienie pomocy humanitarnej zacytował w reportażu – od czego zresztą materiał się zaczyna – przysłowie, mówiące o tym, że jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów.
Później skomentował szerzej w mediach społecznościowych:
“Piotr Czaban przełamał tabu. Pokazał wstrząsające obrazy martwych ludzi z granicy polsko-białoruskiej. Niektóre zdjęcia i ujęcia są jego autorstwa. Nie zamieniłbym się z nim na pamięć.

Jako autor, on wie najlepiej, do kogo chciał z tym materiałem dotrzeć. Ale ja też mam listę adresatów.

Politycy
Zarówno ci, którzy rządzili do 2023 roku, jak i ci, którzy teraz rządzą. Powinni obejrzeć i zrozumieć, że podnosząc w parlamencie rękę za kolejną brutalną, antyhumanitarną ustawą, stają się współsprawcami nieszczęść, które są udokumentowane na tych wstrząsających zdjęciach.

Prawicowi hejterzy
Powinni obejrzeć i zrozumieć, że ludzie pomagający uchodźcom i migrantom przetrwać w lesie mierzą się z rzeczami ostatecznymi i dlatego ośmieszanie, wyzywanie, poniżanie czy grożenie nikogo nie nawróci na ksenofobiczny patriotyzm. Dla kogoś, kto uratował, kolejne wyzwiska są rzeczą pomijalną.

Osoby wspierające pomoc na granicy
Wasze wpłaty, dary rzeczowe, słoiki z zupami, przedstawienia teatralne, książki, reportaże, demonstracje uliczne, często tylko kilkuosobowe, piosenki, obrazy, grafiki, wpisy w mediach społecznościowych, rozmowy – to wszystko zmniejszyło liczbę zmarłych na granicy. Waszym dziełem są zdjęcia, które nie musiały powstać.

Funkcjonariusze służb siłowych
Powinni obejrzeć i zrozumieć, że każdy cios, kopniak, zabrane jedzenie, zabrany plecak lub zniszczony dokument może zbliżyć los złapanej osoby do losu ludzi ze zdjęć opublikowanych przez Piotra. A tym, którym nie chciało się zorganizować poszukiwań dziewczyny umierającej pod Hajnówką, niech jej różowy sweter pojawia się jak powidoki, ilekroć zamkną oczy.

Prokurator Magdalena Rutyna i sędzia Adam Rodakowski
Bo Piątka z Hajnówki wiedziała, co jest na drugiej szali. Dlatego mówią, że są dumni i że znowu zrobiliby tak samo.

Ludzie z sieci pomocowej
Bo motywuje, mocno i na nowo.

Dzięki, Piotrek”

Po właściwej stronie historii

Małgorzata Rycharska z organizacji Hope&Humanity Poland, pomagająca migrantom głównie po pushbackach, napisała po emisji reportażu:

„Chociaż miało nie być śmierci na granicy, jest jej coraz więcej. To są konkretne osoby: ich cierpienie, ich marzenia, ich nadzieja, która pcha do przodu, chociaż nie ma wyjścia. I która gaśnie – w wodzie, w lesie, w zimnie, w samotności. Ci ludzie mają twarze. Piotrek Czaban pokazał prawdę, nie wybielając, nie rozmydlając, nie znikając tych osób. Tak to wygląda. Twarze zaginionych, twarze zmarłych, twarze rodzin, które nie chcą uwierzyć, i tych, które szukają, a nie znajdują. I może nigdy nie znajdą spokoju. A publicznie – bezduszne rozgrywki, manipulacje i kłamstwa polityków”.

Pisarz, filozof Mirosław Miniszewski wskazał na szerszą perspektywę pracy humanitarnej:

„To oznacza stanąć po właściwej stronie historii. To, czego ja nigdy nie zaakceptuję w tej współczesnej narracji na temat uchodźców – że my dzielimy ludzi na tych, którzy są warci przeżycia i tych, którzy nie są warci przeżycia”.

Ja, Joanna Klimowicz, autorka tego artykułu i społeczna wydawczyni w redakcji „Czaban robi raban”, też polecałam reportaż:

„Piotrek zrobił reportaż o tym, o czym się nie mówi w kontekście granicy. Ale uwierzcie, myśli się o tym non stop, my myślimy. My, czyli – chyba mogę wypowiedzieć się w imieniu wszystkich ‘odklejonych skrajnie prawnoczłowieczych’ – ci, którzy wychodzą do lasu, wiedząc, że idą na poszukiwanie ciała martwego człowieka. Ci, którzy ustalają tożsamość bezimiennych zwłok, często nadjedzonych już przez dzikie zwierzęta albo spuchniętych od wody. Albo którzy obdzwaniają podlaskie szpitale i wysyłają screeny paszportu z nadzieją, że może na któryś oddział trafił jego właściciel, żywy. Jeśli nigdzie takiej osoby nie ma, to bieda. Ci, którzy biorą na siebie ciężar rozmów z rodzinami i pytania, na które nie ma odpowiedzi: dlaczego nikt nie pomógł, dlaczego wypchnęli, nie dali złożyć wniosku, czy nasze życie jest gorsze, mniej się liczy? A teraz popatrzcie w ich oczy, spójrzcie na ich twarze, niczego Wam Piotrek nie oszczędzi. Bo dlaczego tylko my mamy mieć je pod powiekami? Oglądajcie. I jedenaste: nie bądźcie obojętni”.

„Dziękuję i przepraszam”

Wszystkie komentarze pod materiałem, jakie padły ze strony ratowników humanitarnych i wspierających je osób, są bardzo pozytywne.

Jolanta Klimkiewicz: „W rozgrywkach politycznych nie widzi się ludzi, dlatego łatwiej te tragedie zamknąć w statystykach, a nam, rozleniwionym dobrobytem, nie chce się zajmować łamaniem prawa, dopóki nas nie dotyczy. Dzięki, że chociaż części uchodźcom z pogranicza przywróciłeś godność”.

Ewa Trojanowska: „Wstrząsający reportaż, może poruszy sumienia. Tak, odpowiedzialność ponosimy wszyscy”.

Beata Przecinek Geppert: „Ten film powinni obejrzeć rządzący, posłowie i senatorowie uchwalający ustawy o granicy i zwolennicy pushbacków. Ale nie obejrzą. Ci pierwsi i drudzy i tak to wiedzą, a ci trzeci nie są zainteresowani prawdą. Dziękuję za ten film. Niby wiedziałam, a i tak mną wstrząsnął”.

Obywatele RP polecając reportaż na swoim fanpejdżu, zacytowali Marka Edelmana: „Jak się przyglądasz złu i odwracasz głowę albo nie pomagasz, kiedy możesz pomóc, to stajesz się współodpowiedzialny. Bo twoje odwrócenie głowy pomaga tym, którzy dopuszczają się zła”.

Także internauci, użytkownicy Facebooka i YouTuba, nie szczędzą ciepłych słów:

„Dziękuję. Dziękuję wszystkim nieobojętnym. Dziękuję wszystkim, którzy mają odwagę o tym mówić głośno. Ale przede wszystkim dziękuję za przywracanie godności dehumanizowanym, za sprzeciw wobec instrumentalizacji, za nazywanie wprost zbrodniczych praktyk i za przywracanie ludzkiej twarzy ich ofiarom”.

„Dziękuję i przepraszam”.

fot. Piotr Czaban

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *