Gang przemytników – Janosików. Jak prawicowa szczujnia grzeje aferę
🟥 Pisowskie media bezpardonowo zaatakowały działaczy społecznych, którzy mimo tego, że nie mają postawionych żadnych zarzutów prokuratorskich, określani są przez partyjnych funkcjonariuszy medialnych jako „mafia przemytników migrantów wokół rządu Tuska”. Ani to mafia, ani Tuska, ale nuż wzmożona antyimigrancka nagonka pomoże kandydatowi Nowogrodzkiej przed drugą turą wyborów prezydenckich.
Wprawdzie zazwyczaj pełne jadu materiały TV Republika, wPolsce 24 czy Sieci atakowani kwitują uniesieniem brwi, tym razem miarka się przebrała i można spodziewać się konsekwencji prawnych za naruszenie dóbr osobistych. Pozwy zapowiada Klementyna Suchanow, inni to jeszcze rozważają.
Kompilacja materiałów z wielowątkowego śledztwa
Akcję zaczęły TV Republika, Niezależna.pl i Dorzeczy.pl, publikując we wtorek, 20 maja materiały o „Przemytnikach nielegalnych migrantów wokół rządu Tuska” i „Przy rządzie działa siatka przemytników imigrantów”. Pracownicy tych mediów utrzymywali, że są to wyniki ich „dziennikarskiego” śledztwa, że dotarli do materiałów operacyjnych ABW i prokuratury. Przez resztę tygodnia grzali temat, robiąc kolejne wrzutki czy rozmawiając z „ekspertami” w studio.
A wszystko to na bazie kilku wiadomości tekstowych z telefonów różnych osób. W rzeczywistości pochodzą one z materiałów wielowątkowego śledztwa lubelskiego wydziału zamiejscowego departamentu do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej.
Prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska z działu prasowego Prokuratury Krajowej potwierdziła, że lubelski pion prowadzi postępowanie „dotyczące uczestniczenia oraz kierowania działalnością na terenie Polski i poza jej granicami zorganizowanej międzynarodowej grupy przestępczej, zajmującej się organizowaniem nielegalnego przekraczania granicy polsko-białoruskiej obywatelom państw z Bliskiego Wschodu i Afryki”. Zostało ono wszczęte „w związku z ujawnionymi we wrześniu 2021 roku przypadkami nielegalnego przekraczania granicy Polski przez obywateli Syrii, którzy opisali proceder związany z organizowaniem przez jordańskie biura podróży tzw. wycieczek turystycznych na Białoruś, których jedynym celem było nielegalne przedostanie się poprzez terytorium Polski do krajów Europy Zachodniej, w tym głównie Niemiec”.
Te informacje ze śledztwa, które w tonie sensacyjnym od początku tygodnia wałkują pisowskie media, zostały udostępnione Prokuraturze Rejonowej w Hajnówce, która oskarża słynną „Piątkę z Hajnówki” – aktywistów, ratujących na pograniczu ludzkie życie (zarzuty, za które zasiedli na ławie oskarżonych, obejmują pomoc 9-osobowej kurdyjskiej rodzinie z dziećmi – przewiezienie jej z granicy w bezpieczniejsze miejsce, udzielenie schronienia, pożywienia). Hajnowska prokuratura podczas ostatniej rozprawy złożyła przed sądem wniosek o zmianę kwalifikacji prawnej (na „organizację nielegalnego przekraczania granicy polsko-białoruskiej”) i opisu czynu. Chce rozszerzenia materiału dowodowego – dołączenia do akt sprawy wyników analizy telefonu. Według śledczych należy on do jednej z oskarżonych, Kamili, został znaleziony pod wycieraczką zatrzymanego auta i zawiera szereg obciążających dowodów, takich jak kontakty do przemytników (wcześniej za to skazanych), czy wiadomości tekstowe, które – jak informuje prokurator Łukasz Janyst, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku – „świadczą o jej udziale w organizowaniu nielegalnego przekraczania granicy (…), dotyczą ustalania najlepszych tras do Europy Zachodniej dla migrantów, ustalania wysokości opłat za nielegalne przekroczenie granicy, instruowania migrantów oraz manipulacji faktami dot. ich sytuacji, tworzenia tzw. obiektów tymczasowych, skąd następnie migranci mają być transportowania do Europy Zachodniej”. To mają być właśnie te „pikantne szczegóły”, które zapowiadała oskarżająca „Piątkę z Hajnówki” prokurator Magdalena Rutyna. Tyle tylko, że nie wiadomo, czy sąd w ogóle dopuści te dowody, bo nie dotyczą konkretnej sytuacji ani grupy migrantów będącej osią procesu.
Hajnowska prokuratura zwróciła się do lubelskiego pionu PZ PK i uzyskała także inne materiały – ze śledztwa, w którym zarzuty ogłoszono małżeństwu W. Ci działacze społeczni na początku kryzysu humanitarnego, jesienią 2021 roku, zostali zatrzymani za wywożenie spod granicy dwóch migrantów w kiepskim stanie i usłyszeli zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy. Są jedynymi osobami spośród wymienianych ochoczo w publikacjach o „szajce przemytników na zapleczu rządu Tuska”, które mają status podejrzanych.
A jak mógł nastąpić wyciek materiałów ze śledztwa do mediów? Do procesu „Piątki z Hajnówki” jako strona społeczna przyłączyło się szereg organizacji, także zaskakujących w kontekście obrony praw człowieka – Ordo Iuris czy Marsz Niepodległości. Zapytaliśmy sąd czy ktoś wnioskował o wgląd do akt i czy taka zgoda została udzielona. W VII Zamiejscowym Wydziale Karnym w Hajnówce dowiedzieliśmy się, że przedstawiciele organizacji społecznych i inne podmioty dokonywały przeglądu akt sprawy. Kto, na jakiej podstawie? Czekamy na odpowiedź prezesa Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim.
„Instrukcje”: Dbajcie o gościa, nie bierzcie pieniędzy
Wiadomości tekstowe z telefonów dwóch przejętych dramatem na granicy kobiet posłużyły pisowskim mediom do rozpętania przedwyborczej, antyuchodźczej nagonki. TV Republika codziennie krzyczy na paskach: „Afera przemytnicza Tuska”, „Ruskie specsłużby i siatka przemytników migrantów wokół rządu Tuska”, „Tusk, mafia przemytników i ruskie służby – szokujące ustalenia”.
Jeśli chodzi o działanie podziemnego państwa pomocowego, to dla kogoś, kto choćby obejrzał arcydzieło humanitarne Agnieszki Holland pt. „Zielona granica” nie będzie szokiem, że istnieją ludzie, którzy decydowali się wywozić migrantów z niebezpiecznej zamkniętej strefy. Podczas procesu „Piątki z Hajnówki” przyznawali się do tego nawet świadkowie. Nie jest też szokiem, że odbywało się to w konspiracji, w przeciwnym wypadku wysiłki ratowników zostałyby zniweczone kolejną wywózką i narażeniem życia i zdrowia migrantów.
Niezależna.pl streszcza we fragmencie: „Migranci (…) byli transportowani w małych grupach (1-3 osoby na pojazd), ukrywani pod kocami i ubraniami w samochodach. Wykorzystywano nieoznakowane domy jako tymczasowe kryjówki. Komunikacja odbywała się za pomocą szyfrowanych aplikacji (WhatsApp, Signal), stosowano kody („piesek” wobec migranta-mężczyzny, „kotki” wobec kobiet i dzieci) w celu ukrycia rzeczywistych intencji. Instrukcje dla członków grupy (np. „nie mówimy otwartym tekstem”, „dzwońcie do prawnika w razie konfliktu z władzą” – w materiałach) były precyzyjne i miały na celu zminimalizowanie ryzyka”.
Cytowana jest też domniemana instrukcja dla gospodarzy tzw. dobrych domów (a w niej np. takie zbrodnicze wskazówki: „Gospodarz musi zadbać, żeby gość czuł się bezpiecznie i miał godne warunki”) czy kierowców („Może się zdarzyć, że wasz pasażer wyciągnie plik euro prosząc o podwózkę do Niemiec. Przyjęcie tej oferty oczywiście byłoby zakwalifikowane przez sąd jako przemyt”.
Znieważenia imienne, najgrubszego kalibru
Pisowskie media rzuciły się szczególnie na trzy osoby, z których nawet nie wszystkie znały się i współpracowały z ratownikami z Grupy Granica. Łączy je to, że każda z nich mocno angażowała się w obronę praworządności i protesty przeciwko nadużyciom poprzedniej władzy.
Portal wPolityce.pl: „W swoistą siatkę przemytników – według akt sprawy – zaangażowani byli Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog, Paweł Kasprzak z ruchu Obywatele RP, jak również Klementyna Suchanow, działaczka aborcyjna zasiadająca w dwóch komisjach utworzonych z inicjatywy Koalicji 13 grudnia”.
W programie „Bitwa polityczna” w TV Republika posłanka PiS Anna Milczanowska lekkim tonem oświadczyła, wymieniając Obywateli RP, a imiennie Suchanow i Kramka: „przecież współdziałali ze służbami białoruskimi i rosyjskimi, czyli ze ścisłym KGB. Tego inaczej nie można nazwać”.
To była działalność czysto humanitarna
Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog posądzany jest o „współpracę” z ruskimi służbami i z osobami, którym postawiono zarzuty (bo w jednym z telefonów był kontakt do niego) oraz o korzystanie z grupy na komunikatorze o nazwie „WAŻNE! Kierowcy”. Zareagował na rewelacje na swój temat na platformie X. Skomentował na gorąco, że jest dumny z tego, co robił późnym latem i jesienią 2021 roku i jednocześnie głupio mu, że jego zaangażowanie było dość ograniczone. Tym wpisem dolał oliwy do ognia. Za każdym razem, gdy wchodzi na X czy otwiera swoją skrzynkę mailową, wysypują się nienawistne wiadomości typu: „dopadniemy cię”.
Kramek nie jest zaskoczony skalą hejtu (ma bogatą historię potyczek z pisowskimi służbami i nieudanych prób przypięcia mu działalności przestępczej), podkreśla jednak, że ta wykreowana „afera przemytnicza” to ogromne zafałszowanie rzeczywistości.
– Jeżeli były siatki przemytnicze, to nie miały związku ze środowiskiem aktywistycznym, w którym funkcjonowałem – mówi.
I kreśli kontekst sytuacji, w jakiej różne środowiska i indywidualne osoby zdecydowały się zaangażować w pomoc ludziom w drodze, a także w protesty przeciwko ówczesnej polityce rządu (niestety kontynuowanej po zmianie władzy): wprowadzenie nielegalnego rozporządzenia pushbackowego Wąsika i wywrócenie do góry nogami porządku prawnego, ludzie traktowani przez białoruskie i polskie służby jak żywe piłeczki ping-pongowe, ustanowienie strefy śmierci na pograniczu, pierwsze ofiary śmiertelne znajdowane w lasach i granicznych rzekach.
– To, co robiliśmy, dla mnie i wielu moich przyjaciół było naturalną kontynuacją działań w obronie praworządności, praw kobiet i osób LGBT+ – deklaruje Kramek. I dodaje: – Mam szczególny szacunek dla osób, które działały na miejscu, miały i mają na co dzień bezpośrednią styczność z osobami uchodźczymi. Byłem częścią tego ruchu społecznego, ale moja rola jest wyolbrzymiana – zajmowałem się kwestiami organizacyjnymi z poziomu Warszawy, może czasem także Brukseli. Byliśmy w kontakcie z ambasadami różnych krajów, z instytucjami europejskimi, zagranicznymi i informowaliśmy je o sytuacji w kontekście stanu praworządności i praw człowieka w Polsce. W relatywnie niewielkim zakresie pomagałem organizować przejazdy, pomoc prawną, poszukiwać wolontariuszy, aktywistów, łączyć ich ze sobą – przyznaje Bartosz Kramek. I zastrzega: – Nie przyznaję się do żadnej winy jeśli chodzi o działanie wyimaginowanej siatki przemytniczej. To była działalność czysto humanitarna. Tak, uchodźcy byli ratowani, udzielano im pierwszej pomocy, byli przewożeni przez aktywistów w bezpieczne miejsca, ale nikt za to nie brał pieniędzy, ludzie poświęcali na to własny czas i środki. Części uchodźców organizowano zresztą – gdy było to możliwe i miało sens – pomoc w Polsce, legalizując ich pobyt i pilnując, by Straż Graniczna wszczynała odpowiednie procedury związane z ochroną międzynarodową. Współpracowaliśmy w tym zakresie z przedstawicielami biura Rzecznika Prawo Obywatelskich. Przedstawianie aktywistów jako mafii przemytniczej działającej w zmowie ze służbami białoruskimi i rosyjskimi, z pobudek materialnych, to jest totalna bzdura, cyniczna aberracja. A w moim przypadku, jako działacza zaangażowanego w pomoc na rzecz Ukrainy, jest to szczególnie krzywdzące i perfidne.
„Dziupla” u Obywateli RP? Tylko noclegownia dla Ukraińców
Jednym z elementów ataku na Obywateli RP jest domniemanie, że Grupa Granica i Fundacja Wolni Obywatele RP zapewniały „przechowalnie” (np. w Warszawie przy ul. Wolskiej). Fundacyjna noclegownia nazywana jest w publikacjach „dziuplą”, a nawet „przemytniczą dziuplą Trzaskowskiego” [„Trzaskowski wynajmował siatce przemytników migrantów lokal komunalny na preferencyjnych warunkach” – to jeden z pasków].
Paweł Kasprzak z Obywateli RP: – Zupełnie absurdalna historia, piramidalne bzdury. Na Wolskiej była noclegownia dla uchodźców z Ukrainy. Nie pamiętam, abyśmy byli autorami „instrukcji” dla aktywistów z granicy białoruskiej, mówiącej o tym, żeby przywozić ludzi do tej naszej noclegowni. Myślę, że jest to fejk. Prawda jest taka, że nawet choćbym bardzo chciał – a chciałem – nie udało się pod nasze skrzydła sprowadzić nikogo z granicy polsko-białoruskiej.
Tydzień nagonki medialnej kwituje krótko: – Nawet nie dbają, żeby to się kupy trzymało. Ważne, żeby zrobić kolejną zadymę przy pomocy strategii mnożenia sensacyjnych szczegółów. Nie ma ani szans, ani sensu reagować, dementować każdy po kolei.
Suchanow: Publikacje przestrzelone
Klementynę Suchanow, współzałożycielkę Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, filar ulicznej opozycji, potraktowano najostrzej, sugerując że jest agentką KGB i mówiąc wprost, że odgrywa „szczególną rolę w szajce przemytników” i „dostaje informacje z rosyjskich służb”, a jednocześnie jest „osobą zainstalowaną w państwowych instytucjach”.
– Zareagowałam na to śmiechem, choć ani temat, ani sytuacja, ani grubość oskarżeń nie powinna do tego skłaniać – przyznaje Klementyna Suchanow.
W kontekście „szajki” pojawia się jedna wiadomość tekstowa, którą miała wymienić z inną osobą – panią W., dotycząca poszukiwania wolontariuszy, którzy mogliby podwozić uchodźców lub pomagać w tłumaczeniu. Suchanow rozmówczyni nie znała i nie poznała do dziś. Odpowiedziała jej w sposób życzliwy, ale trudno tę odpowiedź uznać za pomocną w procederze przemytu [„Tak to ja jestem na Signalu. Sprawdzam możliwości ludzi mogę służyć kontaktem do Afganki, która zna sporo języków, przyjechała tu niedawno, tylko że ma trzymiesięczne dziecko, drugie pięć lat, więc może na miejscu i w ciągu dnia pomóc.” – red.].
– Nigdy nie byłam zaangażowana w działania związane z uchodźcami ani z granicą białoruską, nigdy nawet tam nie byłam. Nie mam nic przeciwko pomocy humanitarnej ludziom, natomiast sama nigdy się tym nie zajmowałam i nawet nie jestem związana z ludźmi, którzy to robią. Te publikacje są przestrzelone, szyte grubymi nićmi, nadające się na pozew – mówi Klementyna Suchanow.
Naboje przed drugą turą
Bartosz Kramek jasno widzi kontekst polityczny w tle „afery przemytniczej”: – Nie mam złudzeń, że ta sprawa jest grzana z uwagi na drugą turę wyborów i jest to niestety efekt oswajania polskiej opinii publicznej z przekazem faszystowskim, w którym współczesną, kulturową figurą Żyda jako sprawcy wszelkich nieszczęść stał się imigrant. Dehumanizacja i coraz bardziej zinstytucjonalizowana nagonka to podstawa postępującej faszyzacji życia publicznego. To proces trwający od 10 lat, w którym wiodą prym PiS i Konfederacja. Zapoczątkowały to haniebne słowa Jarosława Kaczyńskiego w 2015 roku o rzekomo roznoszących pasożyty uchodźcach. Bardzo ubolewam nad tym, że nowy obóz rządzący zasadniczo kontynuuje antyhumanitarne działania na Podlasiu. Dalej trwają pushbacki, dalej giną ludzie [tylko w kwietniu i na początku maja 2025 roku po obu stronach granicy odnaleziono 9 ciał – red.], dalej mamy do czynienia z łamaniem Konstytucji i konwencji międzynarodowych, których jesteśmy stroną. Nie można zawiesić prawa do azylu nawet terytorialnie i czasowo, czyli w gruncie rzeczy arbitralnie zawiesić prawa człowieka – przypomina Kramek w momencie, gdy polski Sejm 21 maja przedłużył obowiązywanie rozporządzenia o nieprzyjmowaniu wniosków azylowych.
– Jedynym celem tej operacji jest postawienie tezy, że Tusk to hipokryta rzekomo broniący granicy, a tak naprawę współpracujący z gangiem przemytników, z wrogą Polsce agenturą – nie ma wątpliwości Paweł Kasprzak, jednocześnie przyznając, że choć fikołek jest karkołomny, to wyborcy PiS-u mogą go kupić. Tak samo jak kupują tłumaczenia Nawrockiego w sprawie dotyczącej kawalerki i wykorzystania starszego człowieka – nie wierząc w zarzuty, nie znając prawdy, być może nie chcąc jej poznać.
Klementyna Suchanow zgadza się: – Ewidentnie w tym przedwyborczym okresie próbują znaleźć jakiekolwiek naboje, którymi można strzelić w stronę kontrkandydata Karola Nawrockiego. W jakiś sposób wymyślono, że przez to, że jestem członkinią komisji ds represji i jedną z wielu ekspertek komisji ds rosyjskich, potraktują mnie tak, jakbym była polityczką związaną z rządem.
„Ludzie Tuska” a rebours
Bartosz Kramek odnosi się do domniemanych związków z rządzącą obecnie koalicją: – Nasza organizacja – Fundacja Otwarty Dialog – jest apolityczna. Nie jestem w żaden sposób związany z Koalicją Obywatelską, a rok temu napisałem nawet opublikowany w Onecie artykuł pt. „Błąd Tuska” dotyczący kontynuacji pisowskiej polityki na granicy z Białorusią. Myślę, że jako społeczność aktywistyczna jesteśmy gremialnie przeciwni temu, co wciąż dzieje się na Podlasiu i obciąża sumienia nas wszystkich.
Posądzenia o „zorganizowaną grupę działającą przy rządzie Donalda Tuska” i bycie „pieszczochem władzy” ironicznie skomentował też na platformie X Paweł Kasprzak z Obywateli RP:
„Prawicowe media znów zaczęły mnie zaszczycać publikacjami. W związku z “przemytem ludzi”. Określają mnie i innych jako współpracowników rządu Tuska. Kumple mają ochotę pozywać redakcje. Ja rozważam pozew za “współpracownika rządu”. Oszczerstwo ;)”
– Czuję się zelżony, moje dobra osobiste mogły ucierpieć. Zresztą Tuska też – dodaje Kasprzak w żartobliwym tonie, przyznając, że trochę się wygłupia, ale zaraz poważnieje: – Jestem przeciwnikiem rządu Tuska, który kontynuuje w tej m.in. sprawie politykę PiS.
„Człowiekiem Tuska” absolutnie nie czuje się także Suchanow (jak zaznacza, nie zna ani Tuska, ani Trzaskowskiego, nawet nie zawsze na nich głosuje, bo jej poglądy sytuują ją bardziej na lewej stronie), a miałaby być dlatego, że weszła w skład komisji ds. wyjaśnienia mechanizmów represji poprzedniej władzy wobec społeczeństwa obywatelskiego, a także jest jedną z ekspertek (nie członkinią) komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich i białoruskich.
– Jestem zaangażowana w te sfery działalności w ramach mojego poczucia odpowiedzialności – tłumaczy. – Poproszono mnie o ekspertyzy dla komisji ds wpływów rosyjskich i zgodziłam się. Zgodziłabym się niezależnie od tego, od kogo by taka propozycja wypłynęła – od rządu Tuska, Zandberga czy Hołowni, bo traktuję to jako pracę w obronie polskiego społeczeństwa i jego bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o drugą komisję, to postrzegam ją jako spłacanie pewnego rodzaju długu państwa wobec osób, które były przez lata prześladowane na ulicach, inwigilowane, doświadczały przemocy. To jest moja misja. Wypominanie mi przy tym pieniędzy jest niesmaczne, bo przez lata ryzykowałam swoim komfortem i zdrowiem – uszkodzono mi kręgosłup, byłam aresztowana i podsłuchiwana Pegasusem, sprzeciwiając się niszczeniu demokracji czy pozbawianiu praw kobiet czy osób LGBT, podczas gdy pseudo-dziennikarze miziali się z przemocową władzą albo jak Stanowski przytulali miliony z pisowskich spółek – Orlenu, Totalizatora Sportowego [na Kanale Zero ukazał się materiał wideo zatytułowany „W rządowych komisjach zarobi kilkaset tysięcy. Wcześniej Suchanow pomagała w przemycie migrantów” – red.]. Ich ataki dzisiaj na mnie odbieram jako głos wyrzutu sumienia i ukrywane poczucie wstydu za brak odwagi, gdy była ona potrzebna.
Klementyna Suchanow jest często szkalowana czy pozywana przez skrajnie prawicowe organizacje.
– Ale przyznam szczerze, że tak grubych dział wobec mnie jeszcze do tej pory nie wytoczono, a wytoczono już wiele. Wszystko z powodu rozgrywki politycznej o fotel prezydenta. Dlatego uważam, że jest to moment, aby to przeciąć. Jestem po wstępnej rozmowie z prawnikiem, tym razem pójdę z masowymi pozwami do sądu – zapowiada.