Subskrybuj

Świadectwo Kamila Syllera. Proces Piątki z Hajnówki

15 minutes
1286

🟥 – Przewoziłem do swojego domu osoby, które nie mogły chodzić, były ciężko pobite, jedna prawie niewidząca – zeznał Kamil Syller, świadek w trakcie drugiej rozprawy oskarżonych o niesienie pomocy migrantom.

Doceń pracę Joanny Klimowicz i postaw jej kawę. Kliknij w baner i poznaj szczegóły.

Odważne, spokojne słowa świadka, przyznającego się do udzielania „tego” rodzaju pomocy, zostały ze wzruszeniem przyjęte przez publiczność na sali rozpraw Sądu Rejonowego w Białymstoku, a potem były szeroko komentowane w mediach społecznościowych.
„Dziękuję, Kamil” – pisali najczęściej internauci.
Oraz:
Paweł Wrabec: „Świadectwa takich ludzi jak Kamil Syller są na wagę złota. Ale ja już straciłem nadzieję, że człowieczeństwo odzyska pierwotne znaczenie i ludzkość będę mógł nazywać cywilizacją”.

Prawnik i ratownik

Kamil Syller jest prawnikiem i strażakiem, mieszka na pograniczu od 2015 roku i od września 2021 – czyli odkąd zaczął się kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej – jest filarem grup pomocowych, ratujących zdrowie i życie ludzi w drodze, głównie Grupy Granica (choć formalnie nie należy do żadnej organizacji ani inicjatywy).

Kamil Syller (fot. Piotr Czaban)

To on zainicjował akcję zielonych lampionów – światełek przy domach, sygnalizujących, że ich mieszkańcy otwarci są na niesienie pomocy migrantom i uchodźcom. Od początku wypowiadał się w mediach nie anonimowo, a swoim nazwiskiem i wiedzą prawniczą wspierał grupy pomocowe i samych migrantów – będąc ich pełnomocnikiem czy przygotowując wnioski do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o tzw. interim measures, czyli środki tymczasowe zapobiegające wywózce do Białorusi. Ale nie tylko.

Zakładał ciężki plecak i szedł do lasu „na pinezkę”, odnajdywał potrzebujących, ogrzewał, przebierał, karmił, opatrywał rany. Mało tego, robił też coś, czego obawiało się wielu – pakował tych ludzi do swojego auta i przywoził do własnego domu, stojącego 5 km od granicy. Wywoził ich ze specjalnej zamkniętej strefy, żeby mogli stanąć na nogi, złapać oddech i dopiero wtedy zmierzyć się z polskim aparatem państwowym, składając wnioski o ochronę międzynarodową. Jesienią i zimą 2021/22 roku dom Syllerów miał zapach ludzkiego strachu, brudu i cierpienia.

Dla malutkiego środowiska pomagających na pograniczu Kamil jest ostoją. Po raz kolejny udowodnił to, składając zeznania w charakterze świadka we wtorek 15 kwietnia, na drugiej rozprawie „Piątki z Hajnówki”.

– Również udzielałem pomocy w domu, jeżeli to było konieczne. Czyli w sytuacji, kiedy np. cudzoziemiec był w takim stanie, że choć nie kwalifikował się do hospitalizacji, to nie można było zostawić takiej osoby w lesie – powiedział Kamil Syller.

Kurdyjska rodzina

Sędzia Adam Rodakowski pytał świadka o konkretną sytuację, której dotyczy ten proces – pomoc w marcu 2022 roku wieloosobowej, rozdzielonej rodzinie z Iraku.

Kamil opowiadał, jak z telefonu alarmowego Grupy Granica dostał pinezkę z lokalizacją pod Bielskiem Podlaskim i prośbę o ujawnienie kobiety z trójką dzieci. Jej mąż z pozostałą czwórką już w dyspozycji Straży Granicznej, a ona chciała do niego dołączyć.

W lesie znalazł matkę z dziećmi – najmłodsze miało 2–3 lata, starsze jakieś 5–6. Najmłodszego chłopca zapamiętał dobrze (rozpoznał na zdjęciach w aktach sprawy), bo maluch zaczepiał go i śmiał się. Wszyscy byli w dobrym stanie, bo wcześniej otrzymali pomoc: ubrania i zapasy jedzenia. Było zimno, zaledwie parę stopni powyżej zera, słonecznie.

Matka była już zdecydowana na złożenie wniosku o azyl, przyznała to w rozmowie z koordynatorem GG, więc Kamil pojechał na miejsce przygotowany – wziął do auta dziecięce foteliki samochodowe. Zadzwonił na 112 i czekali razem na patrol. W międzyczasie dał Kurdyjce do wypełnienia dokumenty i rozmawiał z nią za pośrednictwem tłumacza, z którym połączył się przez telefon.

Gdy przyjechało po nich dwóch policjantów w osobowym aucie, stało się jasne, że czteroosobowa rodzina im się nie zmieści. Kamil zaoferował pomoc w podwiezieniu, na co funkcjonariusze przystali. W asyście policji dotarł na komisariat w Bielsku Podlaskim, gdzie zapytał, czy jako pełnomocnik może pomóc w jakichś czynnościach. Usłyszał, że nie będzie potrzebny, zostawił rodzinę i odjechał. Później stracił z nią kontakt.

„Słyszeliśmy o ośmiu latach za pomaganie”

Odpowiadając na ponawiane pytania sędziego, Syller przyznał, że zdarzało się, że proponował tę samą formę pomocy strażnikom granicznym (wtedy, gdy cudzoziemcy deklarowali wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową), ale nie chcieli skorzystać. Tylko policjanci z nim współpracowali.

Później rozwinął tę myśl we wpisie na Facebooku: „sędzia podprowadzał mnie pod tezę, że jeśli uchodźca chciał złożyć wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce, to można było spokojnie zadzwonić na 112 i nawet przejechać się z takim uchodźcą własnym samochodem w asyście policji. No nie, tak nie było.”

– W tamtym czasie – zwłaszcza jesiennym, zimowym czy wczesnowiosennym – dopuszczałem możliwość przewożenia ludzi w celu ratowania ich zdrowia i życia. Zdarzało się, że przewoziłem do swojego domu osoby, które nie mogły chodzić, były ciężko pobite, jedna prawie niewidząca – zeznawał Kamil Syller. – Była tak duża opresja państwa, że nie byliśmy pewni, co się może wydarzyć nam – pomagającym. Ciągle słyszeliśmy o ośmiu latach pozbawienia wolności za pomaganie. W związku z tym, że działałem pod nazwiskiem, mój dom przez parę miesięcy był nadzorowany przez Straż Graniczną i wojsko.

Za dostarczenie pożywienia i ubrania

Proces „Piątki z Hajnówki” budzi ogromne emocje. Prokurator Magdalena Rutyna zarzuca oskarżonym działanie „wspólnie i w porozumieniu, w celu osiągnięcia korzyści osobistej” dla obcokrajowców – obywateli Egiptu i Iraku, którzy „uprzednio przekroczyli granicę z Republiki Białorusi do Rzeczpospolitej wbrew przepisom”.

Mieli oni ułatwić tym osobom pobyt na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej wbrew przepisom w ten sposób, że przyjechali po nie samochodami w rejon granicy państwowej i przewieźli je w głąb kraju. Dodatkowo inna korzyść osobista dla Egipcjanina i 9 obywateli Iraku [rodziny z dziećmi – red.] miałaby polegać na tym, że oskarżona Ewa Moroz-Keczyńska „dostarczała im pożywienie oraz ubranie podczas ich pobytu w lesie, instruowała imigrantów na okoliczność zatrzymania przez polskie organy ścigania, a nadto udzieliła schronienia i odpoczynku w domu na nieustalonej posesji”.

Grozi im kara pozbawienia wolności do lat pięciu.
Żaden z czworga obecnych na rozprawie nie przyznał się do winy.

Ewa Moroz-Keczyńska podczas pierwszej rozprawy, która odbyła się jeszcze w budynku sądu w Hajnówce, mówiła:

– Cel pomocy można nazwać górnolotnie uratowaniem komuś życia. W praktyce chodziło o coś bardzo zwyczajnego: termos z zupą, butelkę czystej wody, bochenek chleba i konserwę, suche skarpety czy bluzę… Trywialność tego gestu powodowała, że ani ja, ani wielu innych pomagających mieszkańców nie pomyślałoby nawet, że możemy być za to ukarani.

Pomoc humanitarna, której udzielaliśmy, z założenia jest zamierzona, by ratować ludzkie życie. Uznaję je za wartość bezwzględną, niezależnie od tego, kim jest człowiek w potrzebie. W tamtym czasie trudno by mi było uwierzyć, że poszanowanie praw człowieka może być postrzegane jako łamanie prawa, bo jeśli uratowanie komuś życia jest przestępstwem, jak nazwalibyśmy czyn, którym bezpośrednio przyczyniamy się do czyjejś śmierci?

W marcu 2022 odpowiedzialność za życie i zdrowie wielu obcych nam ludzi i ich dzieci, za to, żeby uniknęli głodu i wyziębienia, spoczywała tylko na naszych, mieszkańców, barkach. I wolontariuszy. Jako mieszkańcy musieliśmy mierzyć się z tą traumatyczną sytuacją na co dzień. I mierzymy się do dziś.

Obojętność to czynienie zła

Podczas pierwszej rozprawy, 28 stycznia, przed budynkiem sądu w Hajnówce duża grupa demonstrowała wsparcie dla oskarżonych, a w sądowej sali nie zmieścili się wszyscy dziennikarze i fotoreporterzy. Dlatego zapadła decyzja, by proces toczył się w Białymstoku, gdzie tutejszy sąd rejonowy dysponuje wielką salą (przygotowaną do sądzenia zorganizowanych grup przestępczych). I tym razem solidarni z Piątką nie zawiedli – zjechali się z całej Polski, by z transparentami manifestować przed sądem oburzenie nagonką prokuratury i wyrazy otuchy dla oskarżonych. Znów były układane rękoma znaki serca i skandowanie: „Nigdy, przenigdy nie będziesz szła sama!”.

Przyjechała też m.in. dr Hanna Machińska, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, wykładowczyni wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego, która na sądowym korytarzu mówiła Piotrowi Czabanowi:

– Jesteśmy tutaj, żeby obserwować przebieg postępowania, ale też żeby udzielić wsparcia tym osobom, które są oskarżone. Zwracam uwagę na to, że udzielanie pomocy w sytuacjach tak dramatycznego kryzysu, kiedy ludzie uciekają przed wojnami, konfliktami, to jest nasz obywatelski obowiązek. Obojętność to jest czynienie zła. Dlatego sprzeciwiam się takiemu podejściu, w którym karząca ręka sprawiedliwości jest skierowana wobec tych, którzy de facto państwu pomagają, bo gdyby nie ci ludzie, to mielibyśmy znacznie więcej ofiar śmiertelnych na granicy. Oni wykazują się postawą człowieczeństwa. Widziałam osoby na granicy w totalnym załamaniu i przejść obojętnie – to jest nie do pomyślenia. Właśnie to powinno być karane. Jesteśmy tutaj również dlatego, że nie wolno doprowadzać do tego, że łamie się prawo międzynarodowe, łamie się polską Konstytucję. Stojąc tylko – albo aż – na straży prawa, uważamy, że naszym obowiązkiem jest zwrócenie na to uwagi, też przez media.

Ordo Iuris i Marsz Niepodległości dopuszczone do sprawy

Pomoc prawną oskarżonym zapewnia Szpila wraz z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, obrońcą oskarżonej Piątki jest mec. Radosław Baszuk. Do postępowania w charakterze przedstawicieli społecznych dołączyły: Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, Wolne Sądy i Naczelna Rada Adwokacka.

Jak podaje Szpila, rozprawa rozpoczęła się od rozpatrzenia wniosku Ordo Iuris oraz Stowarzyszenia Marsz Niepodległości o dopuszczenie do sprawy w charakterze strony społecznej. Obie organizacje były reprezentowane przez jednego prawnika – Bartosza Malewskiego, który argumentował, że profil działalności obu organizacji (działających – w jego opinii – na rzecz praw człowieka) uzasadnia ważny interes społeczny w ich dołączeniu do procesu.

Prokuratura postanowiła nie odnosić się do tego wniosku, a obrońca Piątki, mecenas Radosław Baszuk, wyraził swój sprzeciw. Sąd postanowił przychylić się do wniosku i od tego momentu Ordo Iuris oraz Marsz Niepodległości oficjalnie dołączyły do sprawy jako strona społeczna.

Kamil Syller w cytowanym wyżej poście podsumował także ten aspekt wtorkowej rozprawy:

„Ordo Iuris i Marsz Niepodległości zostały dopuszczone do udziału w procesie jako organizacje społeczne mające w swoich statutach odniesienie do obrony praw człowieka. Na szmer kpiącego rozbawienia na wielkiej sali IV białostockiego sądu obie organizacje ciężko sobie zapracowały. Było sporo policji. Mogło chodzić o ryzyko pojawienia się pod sądem tych obrońców praw człowieka, którzy czasem zrzucają kobiety ze schodów kościołów. Sąd uznał udział ich stowarzyszenia za społecznie zasadny, więc 14 maja [to termin kolejnej, trzeciej rozprawy – przyp. red.] być może sił policyjnych powinno być więcej.”

Beletrystyka prokuratury

Szpila komentuje po rozprawie:

– Jesteśmy wściekłe, ponieważ linia zaprezentowana dzisiaj przez prokuraturę jasno pokazuje to, o czym mówimy od początku – że proces Piątki ma na celu osłabienie społecznej solidarności z osobami niosącymi pomoc na granicy polsko-białoruskiej i próbuje zrównać je z przemytnikami.

I szczegółowo odnosi się do wniosku prokuratury, która domagała się zwrotu akt sprawy w celu uzupełnienia „ważnych braków dowodowych” czy też „pikantnych szczegółów”, jak ujęła to prokurator:

„Prokuratura powoływała się na istnienie nieokreślonych zrzutów ekranów, które miałyby mieć znaczenie dla sprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku, uzasadniając decyzję brakiem konkretnych informacji o tym, jakie dowody miałyby być uzupełnione, ani której z oskarżonych osób miałyby dotyczyć. Zwrot akt może nastąpić jedynie w przypadku istotnych braków w postępowaniu. Sąd zaznaczył, że przeanalizował materiał dowodowy i nie stwierdził takich braków. Przypomniał też prokuraturze, że wraz z wniesieniem aktu oskarżenia określony zostaje zakres postępowania i przedmiot wyrokowania. Analiza aktu oskarżenia – zdaniem sądu – nie pozostawia wątpliwości, że możliwe jest rozstrzygnięcie sprawy w oparciu o już zgromadzony materiał dowodowy.

Na tę decyzję prokuratura odpowiedziała nowym wnioskiem dowodowym – imponująco wyglądającym tomem dokumentów o grubości co najmniej pięciu centymetrów, przypominającym raczej maszynopis solidnej sztuki beletrystycznej, i – jak podejrzewamy – treściowo również bliższy tej dziedzinie. Jednak uzasadnienie wniosku nie mogło ujść naszej uwadze, bo jasno wskazuje na przyjętą przez prokuraturę linię. Wnioskuje ona o dołączenie do akt materiałów zabezpieczonych na telefonie komórkowym zatrzymanym przez funkcjonariuszy. „Z pamięci tego telefonu odzyskano screeny wiadomości oraz nagrań głosowych przesyłanych za pomocą komunikatorów internetowych, dotyczących migracji” – argumentowała prokuratura.

Zdaniem prokuratury rozmowy dotyczą organizowania nielegalnego przekraczania granicy za pieniądze. Co więcej, prokuratura posunęła się o kilka kroków dalej, sugerując, że osoby niosące pomoc na granicy z Białorusią wykorzystują zgromadzone fundusze nie tylko na organizację nielegalnego przekraczania granicy, ale wręcz do finansowania procederu handlu ludźmi. Cały absurd tego uzasadnienia polega na tym, że nie określono, kto prowadził te rozmowy ani jaki związek mają one z oskarżonymi i wydarzeniami z dnia 22 marca 2022 r.

Zwrócił na to uwagę sam SSR Rodakowski, który poprosił o doprecyzowanie, jaki związek z tą konkretną sprawą dotyczącą zdarzeń z 22.03.2022 ma zaprezentowana „beletrystyka” i co mają z nią wspólnego oskarżone osoby. Sąd poprosił prokuraturę o jasne stanowisko – czy zamierza zmienić opis czynu i wnieść o zmianę kwalifikacji prawnej zarzutów. Takie luźne sugestie nie są dla sądu wiążące, szczególnie że – jeśli prokuratura nie zdecyduje się formalnie powrócić do zarzutów z art. 264 k.k. dotyczącego organizacji nielegalnego przekraczania granicy – to wniesiony dzisiaj materiał dowodowy nie powinien i nie zostanie wzięty pod uwagę.

Sąd wyznaczył prokuraturze 14 dni na uzupełnienie uzasadnienia wniosku i wykazanie, że przedstawione dokumenty mają jakikolwiek związek ze sprawą Piątki” – analizuje Szpila.

Demonstracja solidarnościowa z oskarżoną piątką (fot. Piotr Czaban)

Z naszych podatków

Helsińska Fundacja Praw Człowieka dodaje komentarz:

– Wypowiedzi oskarżycielki publicznej na rozprawie jasno pokazują, że prokuratura próbuje zrównać udzielanie pomocy humanitarnej na pograniczu polsko-białoruskim z przemytem osób przez granicę.

„Słabość prokuratury” komentuje również Kamil Syller:

„Wykonała skok w tył, do pomysłu z pierwszej wersji aktu oskarżenia (organizowanie przez oskarżonych przemytu ludzi przez granicę). Sędzia był zdziwiony i poirytowany. Wygłosił przedstawicielce prokuratury wykład na temat art. 399 kpk. Nie słyszałem wszystkiego, ale może to i lepiej, bo jeszcze ciężej byłoby mi płacić podatki. Ława oskarżonych jest absurdalnie długa. Czwórka ‘naszych’ siedziała bardzo blisko siebie. Komfort stłoczenia w chwili zagrożenia. Nadal nie rozumiem niekonsekwencji prokuratury. Na tę zieloną, długą ławę można z łatwością wsadzić tę część dzisiejszej publiczności, która pomagała albo wspierała pomaganie w lasach. Nie siedzimy tam, a powinniśmy, skoro wystarczy, że korzyść z ułatwienia pobytu osiąga osoba korzystająca z ułatwienia pobytu. Rażąca nierówność wobec prawa. Co na to Ordo Iuris? Prokuratorka Rutyna pytała mnie m.in. o źródła finansowania Grupy Granica. Nie zdefiniowała, jakie podmioty zalicza do GG ani nie uzasadniła, dlaczego pyta akurat mnie, a nie np. policjanta, który stał przy drzwiach. Naprawdę nie mam ochoty utrzymywać tej pani z podatków”.

We wtorek po rozpatrzeniu wniosków, sąd przesłuchał świadków: dwóch funkcjonariuszy SG i troje mieszkańców Podlasia. Prokuratura nadal wnosi o przesłuchanie kolejnych świadków, w tym osób uchodźczych, które otrzymały pomoc od Piątki.

Termin kolejnej, trzeciej rozprawy został wyznaczony na 14 maja 2025 roku. Sąd zapowiedział, że z dużym prawdopodobieństwem zamknie wówczas przewód sądowy i odbędą się mowy końcowe.

Doceń pracę dziennikarki i postaw jej wirtualną kawę. Kliknij w baner i poznaj szczegóły.
Wesprzyj redakcję "Czaban Robi Raban" i dołącz do grona jej Patronów. Kliknij w baner i poznaj szczegóły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *