„Politycy okryli polskie państwo hańbą” / List otwarty do ministra Adama Bodnara w sprawie procesu piątki
🟥 Pięciu aktywistów zostało usłyszało zarzuty za to, że ratowali ludzi na pograniczu polsko-białoruskim. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar stwierdził, że sąd musi zbadać, czy oskarżeni nie popełnili przestępstwa. W odpowiedzi Justyna i Paweł Wrabecowie, którzy w przeszłości również byli oskarżeni o pomoc migrantom i uchodźcom, napisali do ministra list otwarty.
„Szanowny Panie Ministrze, Prokuratorze Generalny, polityku i były Rzeczniku Praw Obywatelskich!
W wydanym przez Pana oświadczeniu poświęconym sprawie „piątki z Hajnówki” przeczytaliśmy, że „sąd musi zbadać, czy swoimi czynami nie przekroczyli czerwonej linii, która oznacza popełnienie przestępstwa”…
Jesteśmy tym do głębi wstrząśnięci i czujemy się w obowiązku na te słowa zareagować.
W naszym najgłębszym przekonaniu i owa czerwona linia, i granica przyzwoitości zostały przekroczone z chwilą, gdy nasze państwo rękami swoich funkcjonariuszy, z woli polityków sprawujących władzę, utworzyło na polsko-białoruskiej granicy strefę wyjętą spod prawa. Strefę bez praw człowieka, gdzie praktykuje się przerzucanie ciężarnych kobiet przez drut kolczasty, a małe dzieci, ich ojców, matki i babcie wyrzuca do ciemnego lasu na białoruską stronę, odmawiając przyjęcia wniosku o ochronę międzynarodową, co przecież powinno być normą w każdym demokratycznym kraju.
Politycy okryli polskie państwo hańbą tworząc między polskim a białoruskim kolczastym drutem strefę tortur i śmierci. I nie ma w tym krzty przesady – ktokolwiek tam był jako aktywista czy żołnierz, musiał wiedzieć, że przebywanie przez wiele dni w puszczy, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, stanowi bezpośrednie zagrożenie życia.
Przypominamy, że już 19. września 2021 roku zostały tam odnalezione pierwsze zwłoki, a do dnia dzisiejszego na pograniczu polsko-białoruskim zmarło ponad 100 osób. Dane są nieprecyzyjne i z pewnością zaniżone, bo wiele osób uznaje się za zaginione. Najprawdopodobniej nigdy nie zostaną odnalezione wszystkie ciała, bo zostaną rozwleczone przez dzikie zwierzęta, wchłonięte przez bagna…
Żadne państwowe instytucje nie szukają zaginionych i nie podają też dokładnej liczby ofiar. Jednak doniesienia prasowe, relacje świadków i wreszcie cmentarz w Bohonikach krzyczą – w polskim lesie, na naszych oczach giną ludzie!
Dlatego nie powinno dziwić, że część aktywistów postanowiła nie tylko ludzi karmić, odziewać i szukać im tymczasowego schronienia na miejscu, ale również wywieźć ze strefy śmierci. Wywieźć, by ocalić ich zdrowie i życie, by ocalić ich przed kolejną wywózką, wyrwać z zasięgu rąk funkcjonariuszy służb, bo nikt nie miał przecież złudzeń, że nie skończyłoby się to wypchnięciem za druty.
Gdzie tu rysować tę „cienką, czerwoną linię”, o której Pan pisze?
Między życiem a śmiercią? Między przepisami, ustanowionymi bezprawnym rozporządzeniem „wywózkowym”, a człowieczeństwem?
Jesteśmy jednymi z tych, którzy zdecydowali się ratować ludzi, nie oglądając się na te przepisy, a kierując się elementarnymi zasadami międzyludzkiej solidarności, nie godząc się na ich cierpienie i śmierć.
Po informacjach z września 2021 roku o pierwszych ofiarach „polityki migracyjnej” polskiego państwa, w październiku dowiedzieliśmy się, że po polskiej stronie ukrywa się grupa kurdyjskich uchodźców ciężko pobitych przez białoruskich siepaczy. Odruchem było to, że ruszyliśmy im z pomocą. Podczas kursu naszym małym autkiem zostaliśmy zatrzymani przez policję, nasi podopieczni zostali po raz kolejny wywiezieni na białoruską stronę, a my spędziliśmy noc w policyjnym areszcie.
Tak, próbowaliśmy tych ludzi uratować z rąk oprawców w mundurach, działających w majestacie (?) przepisów wydanych przez poprzednią władzę, a obowiązujących i praktykowanych do dziś.
Postawiono nam zarzut organizacji przemytu, grozi nam do 8 lat więzienia.
Czyli jesteśmy – w chorej wyobraźni zindoktrynowanych prokuratorów – wysoko w strukturach groźnej przemytniczej mafii? Czy też może próbowaliśmy osiągnąć „korzyść osobistą” dla ludzi, których chcieliśmy ratować, bo i tak absurdalny zarzut został postawiony przez prokuraturę pięciorgu dzielnym aktywistom schwytanym niespełna pół roku po nas?
Panie Prokuratorze Generalny, uważamy, że ten proces, który toczy się teraz przed sądem w Hajnówce jest w swojej istocie sądem nad przyzwoitością i nigdy do niego dojść nie powinno.
My przyznajemy się do wywożenia ludzi ze strefy śmierci, ale nie do przestępstwa przemytu. Nie czujemy się winni przekroczenia jakiejkolwiek „czerwonej linii”, a naszą jedyną winą była nieuważność. Ubolewamy nad tym, że złamanie przez nas podstawowych zasad konspiracji, spowodowało narażenie naszych podopiecznych na ponowne tortury w lesie, a współpracujących z nami dobrych ludzi na szykany ze strony organów ścigania.
Jesteśmy przekonani, że fakt, iż przez ponad trzy lata akt oskarżenia w naszej sprawie nie trafił do sądu, wynika ze świadomości przeraźliwego wstydu jaki Panu i innym politykom będzie towarzyszył, gdy po raz kolejny staną przed nim ludzie, których jedyną winą jest empatia i człowieczeństwo – to właśnie, czego politykom tak bardzo brakuje.
Chcemy też, by Pan wiedział, że sprawiedliwych jest więcej, dużo więcej, a dzięki nim udało się uratować nie dziesiątki, lecz setki rodzin, którym państwo polskie zgotowało na polskim pograniczu piekło.
Justyna i Paweł Wrabecowie
Obywatele RP”
🔷 Jeżeli uważasz, że to, co robię, jest ważne, możesz dołączyć do grona moich Patronów – kliknij tu.
🔷 Stawiając mi kawę, stawiasz na niezależne dziennikarstwo.
cieniutką czerwoną linię w stopniu oczywistym przekroczył Minister Sprawiedliwości Pan A. Bodnar – w trybie niecierpiącym zwłoki należy wprowadzić stały monitoring aktualizowany codziennie w BIP w zakresie obowiązkowych badań psychiatrycznych dla prokuratorów, sędziów i urzędników ministerstwa sprawiedliwości RP w celu ustalenia czy nadal posiadają kompetencje do sprawowania funkcji publicznych.
Wielce Szanowni Państwo Justyno i Pawle Wrabecowie !
Za Waszym łaskawym pozwoleniem – jeżeli to nastąpi – pragnę przyłączyć się do Waszego listu.
Mieszkam dwa kilometry od granicy – pomagałem, pomagam i będę pomagać.
Pozdrawiam
Władysław Piotrowicz
Piszecie o czerwonej linii.
Podam przykład , znajdujesz skrajnie przemarzniętego i wycieńczonego człowieka , okazuje się że to kierowca , który po pijanemu spowodował poważny wypadek i uciekł , dajesz mu herbatę i zawiadamiasz policję czy wywozisz go z obławy to jest ta czerwona linia.
Ci uchodźcy to ludzie skrajnie niebezpieczni niedawno w niemczech zabili nożami małe dziewczynki w parku.
Są przywożeni z terenów afryki i bliskiego wschodu kontrolowanych przez rosjan i szkoleni do dywersji .
Zabijali już polskich żołnierzy dlatego uznając że są ludźmi należy pomóc w tym żeby jak najszybciej wynieśli się z Polski.