Nietrzeźwy żołnierz ostrzelał ojca z córką, którzy podróżowali autem
Nietrzeźwy żołnierz strzelał do auta i uciekł do lasu. Oddał prawie 70 strzałów. Miał prawie 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Może usłyszeć zarzut usiłowania zabójstwa.
Żołnierz był w trakcie „realizacji zadań w ramach operacji „Bezpieczne Podlasie” – informuje Dowództwo Generalne. Do incydentu doszło w Mielniku.
Według informacji podanych przez Radio RMF, żołnierz samowolnie oddalił się z miejsca zgrupowania z bronią służbową i otworzył ogień do cywilnego samochodu. W pojeździe znajdowali się ojciec oraz jego nastoletnia córka. Nikomu nic się nie stało, choć kule w kilku miejscach przebiły auto na wylot – informuje RMF FM.
Sprawca został ujęty przez żołnierzy Zgrupowania Zadaniowego operującego w rejonie Mielnika. Jak informuje Radio Białystok, żołnierz znajdował się w stanie nietrzeźwości.
Oficjalne stanowisko wojska i policji
Rzecznik prasowy operacji „Bezpieczne Podlasie”, podpułkownik Kamil Dołęzka, potwierdził, że sprawcą zdarzenia był żołnierz uczestniczący w misji. Szczegółowe okoliczności incydentu są jednak nadal badane. Policja, która również zaangażowała się w śledztwo, odesłała dziennikarzy do żandarmerii wojskowej w sprawie uzyskania bardziej szczegółowych informacji.
W rozmowach z mediami zdementowano również plotki, jakoby strzały były wymierzone w migrantów, uchodźców lub osoby zajmujące się ich przewozem przez granicę.
Obawy o stan psychofizyczny wojskowych
Incydent wzbudził liczne pytania o procedury bezpieczeństwa oraz stan psychofizyczny osób pełniących służbę wojskową na obszarach przygranicznych.
– Alkoholowe zakupy wojskowych pod granicą polsko-białoruską to patologia, o której my, miejscowi, wspominamy od ponad trzech lat – zauważa Kamil Syller, prawnik, mieszkaniec pogranicza. – Każdy żołnierz, który kupuje alkohol podczas oddelegowania do służby na granicy, powinien natychmiast kończyć tutaj służbę i wracać do domu. Za dużo jest napięć, ryzyk, niebezpieczeństw i stresów na pograniczu, aby na alkohol było przyzwolenie.
Argument o „czasie wolnym” żołnierzy jest śmieszny. Nie wiadomo, kiedy żołnierz wypije kupiony alkohol – w czasie wolnym, w czasie służby czy bezpośrednio przed nią, dla kurażu. Dzisiejsze zdarzenie dało nam stuprocentowy dowód na to, że nawet pijany żołnierz ma dostęp do broni. Zawiodły wszystkie procedury bezpieczeństwa oraz mechanizmy samokontroli, które powinny zadziałać wśród mundurowych.
– Czekam na informacje o dymisjach oraz na wprowadzenie całkowitego zakazu kupowania alkoholu przez żołnierzy. Czas już zatrzymać tę kuriozalną fetyszyzację munduru i odpustowy, ogólnopolski kult ludzi wykonujących swoją pracę przy granicznym płocie. To jest praca zarobkowa, z niezłym zresztą wynagrodzeniem – nie poświęcenie. To jest zawód – nie misja. To są dostarczyciele usług, a nie nieskazitelni bohaterowie z ckliwych prawicowych memów. Czas na właściwe proporcje lukru i prawdy.
Dzisiaj na pograniczu polsko-białoruskim wydarzyła się rzecz o ogromnym ciężarze. Nie pozwólmy zamieść tego pod warszawski dywan – zaznacza Kamil Syller.