Najpierw nie wierzyli w utonięcie migrantów. Później wyłowili ciało
– Rzekomo utopiły się dwie osoby. Albo one uratowały się i ruszyły w kierunku krajów, gdzie świadczenia socjalne są płacone w funtach i euro, albo wcale ich nie było w grupie nielegalnie przekraczającej granicę – tak Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kwitował zgłoszenie o utonięciu dwóch migrantów w Bugu (źródło: bialasiedzieje.pl).
Ponad tydzień później z tej samej rzeki wyłowiono ciało.
Teraz ten sam Dariusz Sienicki nie wyklucza, że zmarłym może być migrant, w którego utonięcie powątpiewał.

Do utonięcia miało dojść 19 marca.
Białorusini wepchnęli grupę cudzoziemców do Bugu. Dwóch miało utonąć, o czym ich towarzysze poinformowali polskie służby.
Ratownicy humanitarni otrzymali zgłoszenie o przemoczonych i wychłodzonych cudzoziemcach. Z pomocą ruszyła m.in. Beata Siemaszko. I to ona usłyszała od tych, których udało się uratować, informację o utonięciu dwóch osób.
“Białorusini zmusili ich do wejścia do Bugu. Mimo niższego niż zwykle stanu wody, rzeka jest głęboka. Dwóch z nich nie umiało pływać – opisuje Beata Siemaszko. – Oni utonęli – szlocha chłopak. Widziałem to. Nie mogłem im pomóc. Było tak potwornie zimno, ledwie sami dotarliśmy do brzegu.”
Straż Graniczna organizowała poszukiwania we współpracy z Państwową Strażą Pożarną tylko przez dwa dni.
I na tym się zakończyło.
– Policja i prokuratura nie prowadzą dalszych czynności w tej sprawie – tłumaczył wówczas Dariusz Sienicki.
Później, na łamach lokalnego portalu bialasiedzieje.pl, rzecznik Straży Granicznej ironizował i poddawał w wątpliwość wiarygodność świadków utonięcia.
W tym samym artykule cytowano moje zdanie, w którym podkreślałem, że nikt już nie szuka ludzi uznanych za zmarłych.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, teraz mundurowi – pod nadzorem prokuratora – ustalają tożsamość i wyjaśniają okoliczności śmierci mężczyzny.
O odnalezieniu zwłok powiadomiłem Etiopkę, która szuka swojego brata. Miał zaginąć właśnie 19 marca. Ostatni raz widziany był przez świadków, gdy Białorusini wepchnęli go do Bugu. Sama, po przejściu zielonej granicy, została wyrzucona z Polski, a także zgwałcona po drugiej stronie granicy.
Opowiedziała mi o tym w tej rozmowie.
Przesłałem śledczym dane zarówno tego zaginionego mężczyzny, o którym opowiedziała mi jego siostra, jak i kolejnego. O drugim migrancie, poszukiwanym przez swoich bliskich, poinformowała mnie Karolina Mazurek, ratowniczka humanitarna.
Dzień po zgłoszeniu rozmawiałem telefonicznie z komendantem policji z Janowa Podlaskiego.
Komendant słuchał mnie grzecznie i z uwagą do momentu, gdy poinformowałem go, że po zgłoszeniu utonięcia ani policjanci, ani prokuratura nie prowadzili w tej sprawie żadnych działań.
Od razu mi przerwał, podnosił na mnie głos i nie pozwolił mi dokończyć.
Tak przepychał się przez kilka minut. Musiałem zakończyć z nim rozmowę.
To, czego nie pozwolił mi dokończyć już przekazałem prokuraturze.
Wcześniej utonięcie dwóch cudzoziemców zgłosiła policji Beata Siemaszko.
Podobne sytuacje miały już miejsce na pograniczu polsko-białoruskim.
Tak było chociażby w przypadku Waseema z Syrii i Mohsena z Jemenu. Utonęli w jednej z rzek w Puszczy Białowieskiej. Ich śmierć zgłaszałem policjantom. Szybko zaniechano poszukiwań. Pół roku później ich ciała, które wciąż były w rzece, przez przypadek odnalazły aktywistki Grupy Granica.
Podobnie było w przypadku śmierci Musy z Sudanu. O jego utonięciu w Świsłoczy poinformowali jego towarzysze, a ja przekazałem te informacje Policji. Jednego dnia zorganizowano poszukiwania i na tym poprzestano, chociaż docierały do mnie sygnały, że w miejscu utonięcia unosi się fetor rozkładającego się ciała.
Kilka miesięcy później patrol Straży Granicznej poinformował policję o przypadkowym odnalezieniu zwłok Musy.
Niedaleko miejsca utonięcia Musy utopił się Abiel z Erytrei. Policja jesienią prowadziła poszukiwania. Do tej pory ciała nie odnaleziono.
Zaginięcie Mahlet Kassy z Etiopii zgłaszali zarówno policjantom, jak i strażnikom jej przyjaciele. Zostali wyrzuceni na Białoruś, a kobiecie nikt nie ruszył z pomocą.
Kilka dni później odnaleźliśmy ją martwą z wychłodzenia niedaleko Hajnówki.