Boją się, że zostaną zabici przez uzbrojonych rasistów
W czwartek, 03.04, około godziny 15:00, pięciu podopiecznych z otwartego ośrodka dla uchodźców w Czerwonym Borze udało się do sklepu spożywczego. Najbliższy sklep znajduje się w odległości około dwóch godzin drogi pieszo. Kiedy przechodzili przez jezdnię, zauważyli samochód osobowy, w którym znajdowały się cztery osoby. Samochód zatrzymał się, zamaskowani mężczyźni wysiedli i ruszyli w ich stronę.
Mężczyźni byli uzbrojeni w bejsbole i metalową pałkę. Uchodźcy powiedzieli do nich „dzień dobry”, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Zamiast tego jeden z napastników zamachnął się metalowym prętem, celując w głowę stojącego z przodu Afrykanina. Uchodźca zasłonił się ręką – został uderzony w nadgarstek, a następnie ponownie w kręgosłup. Wystraszeni obcokrajowcy zaczęli uciekać, gonieni przez napastników.
Administracja ośrodka, prowadzonego przez Urząd do Spraw Cudzoziemców, nie jest w stanie zapewnić swoim podopiecznym bezpieczeństwa w inny sposób niż poprzez przeniesienie ich do bezpieczniejszego miejsca.
Po napaści radzono ofiarom, by w podobnych sytuacjach wzywały numer alarmowy 112, jednak – zgodnie z zebranymi przeze mnie informacjami – ośrodek sam nie zawiadomił policji. W wyniku doświadczonej napaści Afrykanie napisali oświadczenie – publikowałam je 04.04.
Wczoraj spotkałam się z niektórymi z przeniesionych. Rozmawiałam z mężczyzną, który został pobity metalowym prętem – pokazywał mi obrażenia. Rozmawiałam także z naszymi podopiecznymi, czyli osobami, które złożyły wnioski o ochronę na regularnym przejściu granicznym w Terespolu. Wszyscy są wystraszeni i przerażeni wizją, że mogliby zostać znów odesłani do Czerwonego Boru.
Każda z tych osób przeżyła piekło w swoim kraju i w drodze po bezpieczeństwo. Są wśród nich ofiary przemocy, prześladowań, tortur i wojny. Każdy z nich ma silne powody, żeby być w procedurze uchodźczej i czeka na decyzję Urzędu ds. Cudzoziemców w sprawie udzielenia im ochrony. Tak silnie doświadczone i straumatyzowane osoby, zamiast dochodzić do siebie w bezpiecznym europejskim kraju, boją się dziś o swoje życie. Boją się, że zostaną zabici przez uzbrojonych rasistów.
Ich strach jest uzasadniony.
Dziś pod ośrodkiem w Czerwonym Borze odbył się „spacer obywatelski” – przyszło około 150 osób, mieszkańców pobliskich miejscowości przeciwnych uchodźcom. Niektórzy przyszli całymi rodzinami.
Służby zareagowały na ten marsz i zgromadzeni oddalili się spod budynków ośrodka. Wiadomo jednak, że część uczestników nadal przebywa w pobliżu – najprawdopodobniej czekając, aż policja odjedzie.
Kilkunastu Afrykanów zostało przeniesionych, ale w ośrodku przebywa nadal ponad setka podopiecznych – Czeczenów, Tadżyków, Afgańczyków i przedstawicieli innych narodowości. Są tam mężczyźni, kobiety i dzieci. Te osoby, mimo że nie mają aż tak ciemnej karnacji, także bardzo się boją.
Ta sytuacja nie wzięła się znikąd.
Nieustanne szczucie na uchodźców i migrantów, prowadzone przez lata przez poprzedni rząd i podtrzymywane z zaskakującą siłą przez nową władzę, daje przestrzeń nie tylko do mowy nienawiści i pogłębiania się ksenofobicznych postaw.
Słowa prowadzą do czynów. Do ataków w biały dzień bejsbolami i metalowymi prętami na człowieka, który idzie kupić jedzenie. Tylko dlatego, że ma inny kolor skóry.

Mieszkańcy się boją, nikt im nic nie powiedział, widzą co dzieje się na zachodzie. Sytuacja wynika z strachu, niepokoju. Łatwo przypiąć komuś łatkę rasisty.