Subskrybuj

Siedem uderzeń kolbą, zamach zza ucha. Tak żołnierz katował uchodźcę z Afganistanu

9 minutes
1323

🟧 To nie Afgańczyk był agresywny, tylko żołnierz wpadł w amok. Najpierw strzelił gumową kulą do cudzoziemca, który przekroczył granicę od strony Białorusi, potem dobiegł do leżącego i z całej siły okładał go kolbą karabinu. W programie „Czaban robi raban” dziennikarka opowiedziała o tym, co zobaczyła na nagraniu wideo.

Doceń pracę Joanny Klimowicz, kliknij w baner i postaw jej kawę.

Nagranie z monitoringu z pasa granicznego dotarło do Anny Kondraciuk, dziennikarki „Nowego Kuriera” z Siemiatycz. Po jego obejrzeniu była wstrząśnięta.

To, co zobaczyła, zrelacjonowała na antenie Piotrowi Czabanowi:

– Nagranie zaczyna się od tego, że cudzoziemcy przekraczają ogrodzenie z drutu [do zdarzenia doszło przy rzece, gdzie nie ma zapory, tylko zwoje drutu żyletkowego – red.]. Spośród drzew wybiega jeden żołnierz, padają strzał. Migrant pada na ziemię, on [żołnierz – red.] do niego dobiega i zaczyna uderzać. Po jakimś czasie dobiega drugi żołnierz, następuje jakby chwila oddechu, refleksji może, pada jeszcze jedno uderzenie albo dwa i na tym nagranie się kończy.

Ujawnił Onet, wojsko zrzuciło winę

Parę dni temu portal Onet – na podstawie nagrania z monitoringu – ujawnił, że na pograniczu polsko-białoruskim żołnierz najpierw postrzelił gumową kulą, a potem bił cudzoziemca kolbą. Doszło do tego 10 lipca wieczorem. Onet zrelacjonował lakonicznie: „W czasie akcji jeden z żołnierzy strzelał do jednego z mężczyzn, próbującego nielegalnie przekroczyć granicę, a następnie bił go kolbą karabinu, gdy migrant leżał na ziemi”.

W odpowiedzi 12. Szczecińska Dywizja Zmechanizowana wydała komunikat, w którym całą winę zrzuca na skatowanego Afgańczyka. Oto treść tej informacji:

„W nawiązaniu do czwartkowego (10.07.2025 r.) zdarzenia na granicy polsko-białoruskiej, o którym informowaliśmy od ubiegłego piątku, zamieszczamy szczegółowe informacje w tej sprawie: 10 lipca o godzinie 21:00 grupa 9 migrantów z Afganistanu wykorzystując trudne warunki terenowe w rejonie Michałowa zaatakowała żołnierzy Zgrupowania Zadaniowego Podlasie rzucając z nich kamieniami. Pomimo oddania strzałów z broni gładkolufowej agresywni migranci nielegalnie przekroczyli granicę państwową. Jeden z nich zaatakował żołnierza, który obronił się przed jego agresją, stosując w obliczu poważnego zagrożenia dostępne środki. W czasie interwencji przeciwko atakowi migranta żołnierz doznał urazu oka. Poszkodowany żołnierz został przetransportowany do szpitala, natomiast agresywny migrant został zatrzymany przez Straż Graniczną celem przeprowadzenia dalszych czynności. Żandarmeria Wojskowa przyjęła zawiadomienie od pokrzywdzonego żołnierza o napaści na niego agresywnego migranta (art. 223 kk). Z uwagi na dobro postępowania, nie możemy w tej chwili udzielić bliższych informacji dotyczących tego zdarzenia” – podał major Błażej Łukaszewski ze Zgrupowania Zadaniowego Podlasie.

Wojskowi w żaden sposób nie zweryfikowali wydarzeń, tylko przedstawili nieprawdziwą ich wersję, wprowadzając w błąd opinię publiczną. Antyuchodźczą narrację podjęli politycy i media, powielając propagandę o „agresywnych najeźdźcach”.


„Przykro, że są czarne owce”

Tymczasem prawda o brutalnym pobiciu uchodźcy wychodzi na jaw. Nagranie jest w posiadaniu prokuratury, na razie nikt go nie opublikował. Obejrzała je Anna Kondraciuk, dziennikarka „Nowego Kuriera” z Siemiatycz, pokazał je jej informator. Zdecydowała się zadzwonić do Piotra Czabana, aby za pośrednictwem jego redakcji nagłośnić sprawę. Piotr zaprosił ją do rozmowy w programie.

– Jesteśmy małym lokalnym tygodnikiem i w żaden sposób nie czułam się na siłach do „walki z systemem” – przyznała. Dodając, że jej informator zasugerował, że są naciski z góry, że „trzeba to pozamiatać, żeby nikt się nie dowiedział”.

O Annie Kondraciuk trudno by było powiedzieć, że jest nieobiektywna, że bierze stronę aktywistów czy migrantów. Jak sama opowiadała w programie o swoim nastawieniu, ma wielu znajomych a nawet przyjaciół w służbach mundurowych:
– Rozumiem jak najbardziej trudną służbę i to, że granic nie można przekraczać w taki sposób, jak to się odbywa tu u nas, na Podlasiu. Ale skoro wymagamy od nich [migrantów – red.] przestrzegania prawa, obowiązuje ono również nas. Nie przekraczajmy pewnych zasad, nie odhumanizowujmy tych ludzi – mówi Anna Kondraciuk.

Dodaje, że także osoba, która się z nią skontaktowała w sprawie nagrania, rozumie konieczność stosowania środków przymusu bezpośredniego przez służby, natomiast poczuła się zniesmaczona i przerażona oficjalną narracją, komunikatami wydawanymi przez służby, zwalającymi winę na Afgańczyka i zupełnym brakiem reakcji – weryfikacji ze strony mainstreamowych mediów.

– Uderzanie kolbą w głowę leżącego człowieka nie jest absolutnie środkiem przymusu i narracja typu „bo agresja, bo żołnierz ratował swoje życie” – no nie, na nagraniu nie widziałam ataku grożącego śmiercią czy poważnym uszczerbkiem na zdrowiu tego żołnierza, a raczej poważnie został poszkodowany uchodźca – mówi dziennikarka. – Bardzo mi przykro, że muszę zajmować się tematem osoby, która przekroczyła swoje uprawnienia. Strasznie przykro, że w grupie, w której mam przyjaciół i dobrych znajomych, znajdują się czarne owce, które rzucają cień na całą służbę. Bo pomimo mojego ogromnego współczucia dla tych wszystkich ludzi, którzy na początku kryzysu znajdowali się w lasach, nadal jestem zdania, że to jest niewłaściwy sposób przekraczania granicy. Tylko że rajdy żołnierzy po białowieskich drogach, gdzie giną żubry i dochodzi do kolizji, czy noworoczna strzelanina w Mielniku [pijany żołnierz strzelał do auta, którym jechali cywile – ojciec z córką – red.] są niefajne.


Masakra

Jak zdaniem naocznego świadka przebiegało zdarzenie na granicy?

– Zgodzę się z tym krótkim opisem przedstawionym przez Onet. Mogę dodać tylko, że uderzeń kolbą naliczyłam siedem. Na nagraniu widać leżącego człowieka – on po prostu upadł, leży, żołnierz do niego podbiegł. Widać oddawane strzały, można by się przyczepić czy ze zbyt bliskiej odległości, czy z daleka, ale okej, jest to środek przymusu bezpośredniego. Załóżmy, że żołnierz miał prawo to zrobić. Ale absolutnie nie miał prawa bić kolbą, zza ucha, leżącego człowieka – mówi Anna Kondraciuk.

– Czy na tym nagraniu widać agresywne zachowanie uchodźcy afgańskiego? – pyta Piotr.

– Nie. Nie widać tam agresji – jest pewna dziennikarka. – Ten człowiek leży. Uchodźcy sprawiają wrażenie ludzi zrezygnowanych: „kurcze, nie udało się, namierzyli nas, padamy”.

Jej uwagę zwróciła także informacja, która pojawiła się w komunikatach służb o tym, że żołnierz został uderzony przez migranta łokciem w oko. Tego też absolutnie nie widać na nagraniu.

– Z tego nagrania można wywnioskować, że obrażenia żołnierza mogły powstać na skutek rykoszetu uderzenia karabinem – kiedy uderzał, odbiło i uderzyło go w oko – podejrzewa dziennikarka. Dodaje: – Na nagraniu widać to, że do żołnierza i do leżącego migranta podbiega drugi żołnierz i w tym momencie emocje tego bijącego opadają.

O pobitym Afgańczyku mówi:
– Widziałam jego twarz, jest zmasakrowana.

W rozmowie z Piotrem jeszcze raz użyła sformułowania „masakra” i wytłumaczyła je:
– Według naszego źródła obrażenia Afgańczyka to pęknięty oczodół, złamany nos, przetrącona szczęka. Trafił do szpitala, dosyć szybko został z niego wypchnięty, nie wiemy z jaką dalszą diagnostyką. Potrzebuje też pomocy prawnej, bo możliwe, że zostanie dalej wypchnięty.

Piotr Czaban śledzi dalsze losy uchodźcy i w piątek poinformował:
„Skatowany przez żołnierza Afgańczyk ma problem z okiem, uszkodzoną szczękę. Wczoraj wciąż krwawił. Nie zabrali go do szpitala – alarmuje świadek. Dzisiaj z ofiarą próbował spotkać się adwokat. Straż Graniczna nie umożliwiła mu tego”.

Obrzydliwa propaganda i apel do mediów

Twórca niezależnego portalu „Czaban robi raban” zaapelował także do redaktorów Onetu, którzy nie publikują opisywanego nagrania z monitoringu:
„Opublikujcie wideo, na którym widać, jak żołnierz strzela do uchodźcy, a później go bije.
Na razie tylko opisaliście nagranie z przygranicznego monitoringu, które ktoś Wam przekazał.
Jestem przekonany, że osoba, która je Wam dostarczyła, była na tyle zbulwersowana po jego obejrzeniu, że mimo ryzyka zdecydowała się je udostępnić. Nie chciała, żeby władza zamiotła sprawę pod dywan. Widzicie, jaka jest narracja – z ofiary znowu robi się sprawcę. Pamiętacie, rok temu opisaliście – i to w tonie oburzenia – akcję zatrzymania dwóch żołnierzy. Prawda była taka, że to oni zaatakowali nie tylko bezbronnych uchodźców i migrantów, ale również swoich kolegów.
Wtedy Wasz tekst wywołał falę hejtu – i na cudzoziemców, i na środowisko aktywistyczne, w tym bezpośrednio na mnie. Fakt, to wideo, o którego publikację apeluję, nie pokazuje lecących konarów ani kamieni. Akurat takie nagrania media chętnie oficjalnie brały od Straży Granicznej i pokazywały swoim Widzom. Nieuzasadnionej agresji i przemocy w wykonaniu mundurowych nie zobaczył nikt, choć to się dzieje. Mało kto pyta ofiary o ich wersję wydarzeń i mało kto im wierzy.
Nie pozwólcie na to”.

Inne media głównego nurtu, które podejmują temat, także nie stają na wysokości zadania. Po materiale w „Faktach” TVN, Beata Siemaszko z Grupy Granica i stowarzyszenia „No to ci pomogę” zdementowała w mediach społecznościowych:
„Poproszono mnie o komentarz do zdarzenia na granicy, gdzie żołnierz strzelał do migranta. Prokuratura prowadzi postępowanie, pod kątem przekroczenia uprawnień przez żołnierza. Sytuacja jest dobrze udokumentowana, zabezpieczono film z monitoringu. (…) Zbrodnie ukrywane przez media? To nie są zwykłe manipulacje. Kłamstwa, propaganda nienawiści i to w stacjach, które jeszcze niedawno uznawałam za wiarygodne. Fragment mojej wypowiedzi brzmiał:
„Niepokojące jest to, że przed ustaleniami prokuratorskimi, kontekst wypowiedzi rządowych wyraźnie wskazuje winnego i staje po stronie munduru. Celuje w tym wicepremier, szef MON. To jest nadużycie i podżeganie do używania przemocy bez konsekwencji. To schemat, który przybiera na sile, a który nie powinien mieć miejsca.
To jest w ogóle bez dyskusji, powinniśmy poczekać na rozstrzygnięcie prokuratury ewentualnie sądu. Przecież obowiązuje w Polsce domniemanie niewinności.”

Z tego tekstu, w Fakty TVN, użyto tylko dwóch ostatnich zdań, które wplecione w konstrukcję materiału sugerują, że żarliwie stoję w obronie uzbrojonego, silnego mężczyzny, bijącego leżącego Afgańczyka, kolbą karabinu.
To jest cholerne draństwo.
Artur Molęda jest odpowiedzialny, za ten materiał.
Chcę tu napisać – niech się Pan wstydzi, propagandysto!
Obrzydliwa tvnenowska manipulacja. I jak wam wierzyć?

Doceń pracę dziennikarski, kliknij w baner i postaw kawę.